Na przemian tracą i odzyskują przytomność. Czują drętwienie całego ciała, mrowienie w karku, chwilową euforię. A potem nie czują już nic. Przede wszystkim nie czują bólu.
Pierwsze, co uderza, to smród. Kwaśny, ciężki, trudny do zniesienia. Woń gnijących ludzkich ciał wymieszana z odorem fekaliów i rozkładających się śmieci.
Jedni kołyszą się pochyleni, jakby tańczyli do grającej w ich głowach muzyki. Drudzy kroczą powoli, jak zombie, z opuszczonymi, lekko przechylonymi głowami. Inni - jak słupy soli, wpatrują się niewidzącym wzrokiem w jeden punkt. I ludzkie kukły - złamane wpół, jakby w pokłonie, z bezwiednie zwisającymi rękami i dłońmi dotykającymi ziemi. W tej osobliwej scenerii tańczą istny dance macabre. Dookoła leżą ciała. Część tylko śpi.
"Ukłony" z amerykańskiej ulicy.
"Fetty"
W ulicznym slangu ma wiele imion: Apache, China Girl, China White, Dance Fever, Friend, Goodfellas, Jackpot, Tango & Cash, Fetty.
Śmiertelna dawka mieści się na czubku ołówka. To tyle, co dwa ziarenka soli. Albo jedna łza.
Pochłonął więcej amerykańskich istnień niż wojny w Wietnamie, Iraku i Afganistanie razem wzięte. Zabija częściej niż samochody czy broń palna.
Według danych amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób z 2021 roku, stanowi główną przyczynę śmierci Amerykanów między 18. a 49. rokiem życia.
Króluje na amerykańskich ulicach. W wyścigu po haj i śmierć wyprzedził heroinę.
A miał jedno zadanie: uśmierzać ból.
Epidemia. To słowo nie znika z ust dziennikarzy, polityków i aktywistów za oceanem. Widnieje zarówno na czołówkach gazet, jak i na kartach raportów najważniejszych instytucji medycznych. Służby i policja z przerażeniem obserwują rozwój sytuacji. Państwo zdaje się bezradne. Amerykańskie władze alarmują: mamy do czynienia z największym kryzysem zdrowotnym w historii USA. Ofiara fentanylu, o której w ostatnich dniach głośno było na całym świecie, miała zaledwie rok. Nicholas zatruł się w żłobku.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam