|

Dwa lata afery mailowej rządu PiS. Poufna Rozmowa wciąż sieje zamęt

Od dwóch lat przez kanał Poufna Rozmowa wycieka do sieci korespondencja premiera i najważniejszych osób z jego otoczenia. Afera mailowa pozostaje jednak niewyjaśniona, przemilczana i wyparta przez obóz rządzący. Czy zajmie się nią powołana na podstawie "lex Tusk" komisja ds. badania rosyjskich wpływów?
Artykuł dostępny w subskrypcji

Serwis Poufna Rozmowa dalej wisi nad polską debatą publiczną. Od czerwca 2021 r. politycy, dziennikarze i obywatele mogą zaczynać codzienną poranną prasówkę od wyciekających do sieci prywatnych maili najważniejszych osób w rządzie.

Żeby czytać wykradzioną korespondencję m.in. ministra i byłego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka (m.dworczyk@wp.pl) czy prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka (daniel_obajtek@interia.pl) z premierem Mateuszem Morawieckim (morawiecki@gmail.com), wystarczy wpisać w wyszukiwarkę nazwę tego serwisu i znaleźć adres, pod którym się on aktualnie znajduje. Co jakiś czas strona jest bowiem blokowana przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ale nie ma to większego znaczenia, bo szybko przenosi się na inny serwer. A nawet jeśli nie, to ciekawi treści nowych maili mogą korzystać z oprogramowania VPN, pozwalającego przekierować ruch internetowy przez zagraniczny serwer i omijać blokady ABW.

Poufna Rozmowa jest słoniem w salonie obozu władzy, kpi sobie z naszych służb specjalnych. "Hej, ABW! Kolejny dowód na to, że…" - piszą na przykład administratorzy serwisu, udostępniając niejawną i wrażliwą z punktu widzenia państwa dokumentację.

"Po dwóch latach to hasło nadal działało"
"Po dwóch latach to hasło nadal działało". Mail Dworczyka pozwalał na dostęp do planu Portu Wojennego Gdynia
Źródło: Jan Piotrowski | Fakty po południu TVN24

Zatrute źródło?

Nie wiemy, przez kogo korespondencja jest selekcjonowana ani według jakiego klucza publikowana. - Na pewno to ktoś biegły w niuansach polskiej polityki. To nie są amatorzy. Dobrze rozumieją wewnętrzne napięcia w Zjednoczonej Prawicy i je rozgrywają - mówi prawnik i aktywista Krzysztof Izdebski z Open Spending EU Coalition i Fundacji Batorego.

Nie znamy kontekstów i całości rozmów premiera oraz jego świty. Prokuratura i służby nie wyjaśniły, czy za Poufną Rozmową stoją tylko hakerzy i obcy wywiad, czy w operacji biorą udział również Polacy.

Do dzisiaj rząd nie udowodnił też, żeby którykolwiek z maili został sfałszowany czy zmanipulowany. Autentyczność wielu z nich została natomiast potwierdzona przez niektórych adresatów lub nadawców.

To z kolei sprawia, że treści z Poufnej Rozmowy bywają przyczynkiem do reporterskich śledztw, ale też do twitterowych teorii spiskowych. Bywają świetną amunicją dla opozycji, ale też źródłem politycznej paranoi. Przez rząd są zbywane i pozostawione "bez komentarza" jako "robota rosyjskich trolli", jednocześnie dając wgląd w zakulisowe, personalne rozgrywki PiS-u i prawdziwy język, którym posługuje się władza, odcedzony z wyuczonych formułek i oficjalnych komunikatów.

Afera mailowa rządu PiS wybuchła dwa lata temu
Afera mailowa rządu PiS wybuchła dwa lata temu
Źródło: TVN24

Mandiant: "Nic nie wskazuje, żeby stał za tym ktoś z Polski"

Już w czerwcu 2021 r. zajmująca się cyberbezpieczeństwem firma Mandiant - przejęta później przez Google'a - powiązała Poufną Rozmowę z szerszą operacją Ghostwriter, której celem było sianie dezinformacji w państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Zdaniem analityków Mandiant za włamaniami na skrzynki mailowe polskich polityków stała grupa hakerska UNC1151, współpracująca z białoruskimi służbami. Mandiant nie wykluczał wtedy też, że Mińsk działa w porozumieniu z Moskwą (co później dowodziła również firma Recorded Future).

Ustalenia Mandiant dotyczące hakerów z UNC1151 i operacji Ghostwriter potwierdził wtedy rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

Jakie dowody świadczyły o ingerencji wywiadów Białorusi i Rosji? Mandiant powoływał się wtedy na "bezpośrednią obserwację" i potwierdzenie powiązań hakerów z UNC1151 z Białorusią "przez inne, niezależne źródła".

- Nie możemy podać szczegółów tego, co zaobserwowaliśmy. Nie mogliśmy tych informacji oddzielić od danych wrażliwych. Kanał Poufna Rozmowa, mimo że operacyjnie różni się od poprzednich akcji UNC1151 - korespondencja wycieka codziennie i jest dozowana - to wpisuje się w cele operacji Ghostwriter. I jest zgodna z celami strategicznymi Rosji - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Ben Read, szef działu analiz cyberszpiegostwa w Mandiant i Google Cloud.

Dodaje, że grupa UNC1151 jest ciągle aktywna w Polsce i podejmuje próby ataków na skrzynki pocztowe. - Nadal wysyłają maile phishingowe [z linkami do podmienionych, fałszywych stron - red.], próbują podszywać się pod zaufane osoby ofiar, resetować hasła - mówi.

Ostatnie próby ataków w Polsce ze strony UNC1151 analitycy Mandiant zaobserwowali w ubiegłym miesiącu. - Nie widzieliśmy podobnych operacji przeprowadzanych przez grupy z Polski. Naszym zdaniem nic nie wskazuje na to, żeby za Poufną Rozmową stał jakiś polski aktywista - komentuje Read.

dworczyk
Michał Dworczyk pytany o śledztwo prokuratury w sprawie jego maili. "Zajmujemy się wystawą"
Źródło: TVN24

"Moje CV na Poufnej Rozmowie?"

W ostatnich miesiącach na Poufnej Rozmowie publikowanych jest dużo maili, w których znajomi ministra Dworczyka lub prezesa Obajtka starali się - licząc na ich protekcję - o pracę w administracji publicznej czy spółkach skarbu państwa. Cytujemy poniżej ich fragmenty, pozostawiając oryginalną pisownię.

"Misza [mail do Michała Dworczyka - red.] Gdyby udało Ci się mnie komuś zarekomendować, to będę bardzo zobowiązany" - czytamy w jednym z przecieków.

Albo: "Cześć Daniel przesyłam Ci cv ilony która była ze mną to jest ta osoba która zawsze ma pierwsze wejście u Ojca Dyrektora".

Albo: "Po pierwsze - fajnie Cię było zobaczyć, bardzo mi miło, że we mnie wierzysz oraz, że mogę Ci przesłać CV i chcesz mi dać szansę".

W załączonych życiorysach są prywatne dane kandydatów, w tym adresy i numery telefonów. Dzwonimy do kilku losowych. Niektórzy ciągle pracują w administracji publicznej.

- Moje CV na kanale Poufna Rozmowa? Pierwsze słyszę. Trudno mi powiedzieć, czy tak było. Nie pamiętam, czy takiego maila wysłałem - mówi osoba, która rozglądała się za pracą w dyplomacji.

Inny nasz rozmówca potwierdza, że jego mail został opublikowany na Poufnej Rozmowie oraz że jego skrzynka była kilkakrotnie celem ataków hakerskich. - Dostałem o tym informację od Google. Wrzutka dotycząca mnie na Poufnej Rozmowie była też celowo przeprowadzona i miała mi zaszkodzić. Czas i kontekst publikacji nie był przypadkowy, ale nie mogę ich ujawnić - opowiada.

Kolejna osoba: - Nie przypominam sobie takiego maila. To chyba jakaś… dezinformacja. To chyba są same kłamstwa - mówi. I dodaje, że nie zna ministra Dworczyka.

xrpisSOBSKA
Śledztwo ws. maila Dworczyka
Źródło: TVN24

"Bardziej boją się polskich służb?"

Według Krzysztofa Izdebskiego ciągle publikowane maile na Poufnej Rozmowie pokazują też, że politycy obozu rządzącego lekceważyli procedury bezpieczeństwa również po czerwcu 2021 r., czyli już po tym, kiedy wybuchła afera.

- Po mailach Dworczyka wykradziono przecież, znacznie później, maile prezesa Obajtka. Więc oni niczego się nie nauczyli, nie wyciągnęli z tej afery żadnej lekcji. Prowadzenie korespondencji za pośrednictwem prywatnych skrzynek było więc kontynuowane i służby nie były w stanie tego przypilnować. Paradoksalnie więc politycy chyba bardziej boją się polskich służb, które mogłyby mieć łatwiejszy dostęp do służbowych, lepiej zabezpieczonych skrzynek, niż rosyjskiego wywiadu - komentuje Izdebski.

- Pamiętajmy jednak, że rewelacje z Poufnej Rozmowy to pewne kulisy działań rządu, które nie zaskakują - dodaje politolożka dr Marta Żerkowska-Balas z Uniwersytetu SWPS. - Wiemy, że rząd łamie procedury, nie potrzeba do tego ingerencji obcego wywiadu. Wiemy, że rząd projektuje narracje, którymi posługują się później media publiczne. Wiemy, że rząd zatrudnia swoich popleczników i członków rodziny, wiemy też, że popełnia błędy. Dlatego afera mailowa mało wnosi istotnego do debaty publicznej, a tylko pogłębia polaryzację w Polsce - uważa.

Zdaniem politolożki strategia, którą przyjął rząd wobec Poufnej Rozmowy jest strategią obrony, jaką obiera też przy innych aferach, mających potwierdzenie w wiarygodnych źródłach i niepodważalnych dowodach - przemilczenie i lekceważenie.

- To sytuacja, w której zwolennicy partii rządzącej, którzy korzystają z mediów publicznych i prasy prorządowej, dostają informację: "może mamy u nas wpływy rosyjskich agentów, ale rząd robi wszystko dobrze, nie myli się, a politycy PiS-u są bez winy". W idealnym świecie politycy, kiedy pojawiają się skandale takiego kalibru, podają się do dymisji, podejmowane są jakieś działania mające na celu wyjaśnienie sprawy czy ukaranie winnych, na przykład za niedotrzymanie standardów bezpieczeństwa. Ale nie żyjemy w idealnym świecie - mówi dr Żerkowska-Balas.

Po wybuchu afery w 2021 r. wobec żadnej z osób, które pojawiają się w wykradzionej korespondencji, nie wyciągnięto konsekwencji. Dopiero po ponad roku Michał Dworczyk zrezygnował z funkcji szefa kancelarii premiera, oficjalnie - bez związku z aferą. Ciągle pozostaje ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego, choć już bez teki.

- Uważam to za poważne zaniechanie - mówi Izdebski. - Rząd powinien chociaż przyznać: "wyciekły rozmowy najważniejszych osób w państwie, ale już nad tym panujemy". To pokazuje, że władza nie ponosi odpowiedzialności i nie wyciąga wniosków. Że nasze państwo jest tekturowe, działające na silnym mechanizmie wyparcia.

tomczyk
Tomczyk: To przełom. Pierwszy raz państwo polskie uznaje, że sprawa maili Dworczyka jest potwierdzona
Źródło: TVN24

Wicepremier przesądził

O tym, że za włamaniem na skrzynkę szefa kancelarii premiera stoją rosyjskie służby, przesądził Jarosław Kaczyński, który w czerwcu 2021 roku był jeszcze wicepremierem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo narodowe.

- Najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego. Analiza pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że został przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej - tak brzmiał kluczowy fragment oświadczenia, które podpisał wicepremier Kaczyński. 

Po dwóch latach od tamtego oświadczenia zapytaliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie, na jakim etapie jest postępowanie. Chcieliśmy wiedzieć, czy prokuratura ustaliła już sposób włamania, czy wytypowała grono podejrzewanych oraz czy postępowanie nie toczy się zbyt opieszale. 

Co niezwykłe w przypadku stołecznej prokuratury, odpowiedź na pytania tvn24.pl przyszła już po kilku chwilach.

"Informuję, że w związku z dobrem postępowania, które pozostaje w toku, nie udzielamy odpowiedzi o wykonanych i planowanych czynnościach procesowych, ani ustaleniach śledztwa" - napisał nam zastępca rzecznika prasowego prok. Szymon Banna. 

Michał Dworczyk nie odpowiadał na pytania reporterki TVN24 (materiał archiwalny z czerwca 2021 roku)
Źródło: TVN24

Podobne pytania przesłaliśmy do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która jest głównym partnerem prokuratury w tym śledztwie. Do momentu publikacji tego materiału nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi. Według źródeł tvn24.pl cywilny kontrwywiad dotąd nie doprowadził do żadnego przełomu w śledztwie. 

- Nigdy nie było cyberataku zorganizowanego przez profesjonalnych hakerów. Były proste próby phishingu, wyłudzenia haseł, które zadziałały w kilku przypadkach, w tym w kontekście haseł do maila Michała Dworczyka - ocenia nasz rozmówca ze służb, zastrzegając swoją anonimowość.

Wirtualna Polska, dostawca usługi mailowej, z której korzystał Dworczyk, krótko po wybuchu afery mailowej, opublikowała oświadczenie. WP napisała: "Wejście na konto ministra Michała Dworczyka i co za tym idzie uzyskanie dostępu do jego emaili nastąpiło na skutek podania poprawnego loginu i hasła. Naszym zdaniem przestępcy albo wyłudzili hasło od żony ministra, albo używała ona takiego samego hasła u innych usługodawców i tam był wyciek". Dostawca dodał, że Dworczyk nie korzystał z dwuskładnikowego uwierzytelniania podczas logowania do swojej skrzynki.

Jak informowaliśmy na łamach tvn24.pl najpierw (5 lutego 2018 roku) maile ze skrzynki Dworczyka zaczął publikować specjalnie założony kanał na Telegramie, popularnej w Rosji, Białorusi i Ukrainie platformie. Omawiał on w języku rosyjskim dokumenty wykradzione z maili. Jednak po publikacji kilku dokumentów, zamilkł.

- Najbardziej prawdopodobne jest, że po przejęciu maili zostały one sprzedane do kilku właścicieli. To mogą być Rosjanie, ale jeszcze bardziej prawdopodobne jest, że aktualnie mają je aktywiści, którzy po prostu mają misję obnażania kulis działania rządu - ocenia nasz rozmówca ze służb.

Nasze nieoficjalne źródła wskazują, że ABW ostrzegała wcześniej ministrów - w specjalnych raportach - przed używaniem prywatnych skrzynek do zarządzania państwem. Ostrzeżenia były jednak ignorowane.

- Duża część polityków bardziej boi się swoich własnych służb niż rosyjskich czy jakichkolwiek innych. Są przekonani, że ich maile natychmiast trafią na biurka ministrów Kamińskiego i Wąsika, a tego boją się najbardziej - uważa Marek Biernacki, były minister koordynator służb specjalnych.

Wojtunik: to jest publiczne przyznanie się do impotencji polskich służb specjalnych
Źródło: TVN24

Poufna? "W interesie Ziobry"

Poufna Rozmowa publikując korespondencję ludzi z kręgu premiera Morawieckiego, poza tym, że uderza w faktyczny ośrodek władzy w Polsce, może sprzyjać innym frakcjom Zjednoczonej Prawicy - w tym środowisku Solidarnej Polski.

- To jest też w interesie Zbigniewa Ziobry, on przecież kontroluje te postępowania prokuratorskie. Daje mu to środek nacisku na Morawieckiego i wzmacnia go w obozie władzy. A przecież to u niego widać najwięcej "wpływów rosyjskich" - od powielanej przez jego ludzi rosyjskiej propagandy o "jedzeniu robaków", przez ataki na środowisko LGBT, kwestie sądowe w Unii Europejskiej i jego ogólną antyzachodniość. On wpisuje się w narrację Kremla idealnie - mówi Izdebski.

Pod koniec maja prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022, potocznie nazywaną "lex Tusk". Afera mailowa wydaje się być jedną z najbardziej palących spraw, którą powołana komisja mogłaby się zająć.

- Przy czym uprawnienia komisji to legislacyjna jazda bez trzymanki i komisja oczywiście nie będzie badać afery Dworczyka, czy była ona inspirowana przez Rosjan, bo dla rządu im ciszej o tej sprawie, tym lepiej. Ta komisja nie ma służyć wyjaśnieniu wpływów rosyjskich, ale stygmatyzowaniu polityków opozycji. Trudno mi też wyobrazić sobie zasadność badania po dwóch latach na przykład tego, czy te maile są prawdziwe. Wszyscy wiemy, że są. Tu nie byłoby żadnych niespodzianek - dodaje Krzysztof Izdebski.

Czytaj także: