Premium

"Mąż mnie ubiera, przesadza, podaje przedmioty, pomaga się myć. Bez zająknięcia"

Zdjęcie: Paweł Kowalik

Udało się dostać dofinansowanie na łóżko i dojechać na wizytę do lekarza. Odbył się rezonans magnetyczny i nie wykryto żadnych nowych zmian. To małe zwycięstwa najbliższych osób z niepełnosprawnościami. Zwycięstwa w bitwach, które toczą każdego dnia.

Są bohaterami we własnym domu, w codziennym życiu, dla swoich bliskich. Mimo że wcale za takich się nie uważają. Zamiast rozmów o heroizmie wolą te o realnych potrzebach i konieczności zmian systemowych. Zastrzegają: - Tylko nie pisz, że jesteśmy "dzielni", zawsze się śmiejemy z takich określeń. 

- Żeby w Polsce być osobą z niepełnosprawnością lub jej opiekunem, trzeba mieć nerwy ze stali - mówi jedna z moich bohaterek. Ale mimo tej bezsilności, często poczucia osamotnienia i wielu innych trudności - natury emocjonalnej, finansowej czy materialnej - bliscy osób z niepełnosprawnościami każdego dnia robią swoje. Z miłości. I z dobroci serca.

Paweł na ślubie tańczył "pierwszy taniec pana młodego" dla swojej świeżo upieczonej małżonki Ani, która cierpi na dystrofię mięśniową. Jolancie marzył się piękny dom, ale jedna diagnoza brutalnie zniweczyła wszelkie plany jej rodziny na przyszłość. Agata trzy miesiące po osiemnastych urodzinach złamała kręgosłup. Gdy jej rówieśnicy zaczynali nowe, dorosłe życie, jej życie - to, które znała do tej pory - na zawsze się skończyło.

Dziś ich codzienność nie jest łatwa. Ale z pomocą innych na pewno jest łatwiejsza. - Staraj się pisać bez żalu, o dobrych rzeczach. O tym, że ludzie chcą pomagać. Jest wielu dobrych ludzi - przekonuje moja bohaterka. 

Futrzana esencja szczęścia

"Co to znaczy kochać? Dźwigać zmęczone nogi, zakupy i brzemię. Oddawać kołdrę, szacunek i ostatnią frytkę" - napisała kiedyś Magdalena Janikowska. Ten cytat, zdaniem Ani, doskonale opisuje jej męża - Pawła. 

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam