Dzięki rewolucji obyczajowej coraz lepiej rozumiemy, jak przyjemne i cenne mogą być erotyczne rozrywki. Tymczasem osoby aseksualne odwracają wszystko do góry nogami, mówiąc: skoro można nie lubić audiobooków, stylu hygge albo jesieni, to można też nie lubić seksu. Dlatego to jest artykuł o seksie, a właściwie o jego nieistotności. Jednak najpierw rozważmy paprykę.
Jeśli lubię to kolorowe warzywo, to pożeram je z przyjemnością. Jeśli moje upodobanie jest umiarkowane, wówczas jadam ją co kilka dni, a jeśli jest naprawdę ogromne, to papryka towarzyszy mi na śniadanie, obiad i kolację. Swoje szczęście mierzę w skali Scoville'a, moje dzieci nazywają się Carolina i Reaper, ciężko mi też wyobrazić sobie dzielenie lodówki z kimś, komu papryka nie daje radości. Mogę lubić konkretny gatunek, mogę lubić każdą odmianę.
Jeśli natomiast papryki nie lubię, to po prostu jej nie jem. Gdy jakaś koleżanka dowie się o mojej niechęci i zacznie mnie nękać pytaniami w stylu: "Czy nie martwi cię, że omija cię tyle wspaniałego ajwaru i leczo?", odpowiem: "I całe szczęście, że mnie omija!". Bo tak w sumie to nie leczo mnie omija, tylko ja omijam leczo, gdyż nie rozumiem jego fenomenu. Jeśli ta sama koleżanka zapyta: "Kiedy zdiagnozowano twoją antypapryczność? Czy nawet filmy z Robertem Makłowiczem nie są w stanie cię przekonać? A może postaraj się bardziej wgryźć w tę białą igołomską?", to zapewne musiałabym szybko jechać na okulistyczny SOR, bo nie ma szans, żebym nie nadwyrężyła sobie czegoś od przewracania oczami na tak głupie pytanie. Chyba lepiej wiem niż moja pełna dobrych chęci koleżanka, jakie warzywa lubię.
Papryczna fantazja brzmi osobliwe? Tak, bo bez trudu rozumiemy, że papryka nie jest niezbędna do bycia szczęśliwym człowiekiem. Być może pora zaryzykować myśl, że tak samo jest z seksem. Szczególnie że "siostrzaną" orientacją aseksualności jest aromantyczność, czyli brak pociągu romantycznego – a 21 lutego rozpoczął się Tydzień Świadomości Aromantyczności.
Osoby aseksualne i aromantyczne przy niemal każdym wyjściu z szafy (czyli coming oucie, ujawnieniu swojej orientacji) są stawiane przed Komisją ds. Zaglądania w Majtki i pod Kołdrę. Czasem odpowiedzią na deklarację asa - czyli osoby aseksualnej - jest ciekawość, czasem lekceważenie. Oni sami mówią, że najgorsze bywa współczucie.
Jak podkreśla Anna Niemczyk, psycholożka i aktywistka, autorka książki "Aseksualność – czwarta orientacja", te reakcje często nie są powodowane złą wolą (co nie zmienia faktu, że sprawiają asom przykrość), a raczej brakiem wiedzy.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam