Dyskusje edukacyjne w 2021 i 2022 roku były zdominowane przez tematy przerażająco powtarzalne: źli związkowcy, jeszcze gorszy Tusk, dzisiejsza młodzież leniwa i tylko siedzi w tych komórkach zamiast się ruszać i chudnąć. Religii im trzeba dodać, i historii! Wszystko to już było, tak często i bardzo, że nawet weto lex Czarnek się powtórzyło, choć trudno w to wciąż uwierzyć.
MAGAZYN NA KONIEC ROKU. ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY TEGO WYDANIA >>>
Otwieram oczy i przez chwilę kręci mi się w głowie od otaczającego mnie nadmiaru postaci oraz informacji. Próbuję się skupić.
Widzę charakterystyczną czerwoną ekierkę i przez moment wydaje mi się już nawet, że wiem, gdzie jestem, kogo widzę, o kim chcę opowiedzieć. Wszystko układa się na swoich miejscach i wydaje znajome. Ale czy na pewno? I który właściwie jest rok?
Oglądaliście "Dzień świstaka" z Billem Murrayem? Phil, zgorzkniały i niezbyt zadowolony z życia prezenter pogody, przyjeżdża do miasteczka Punxsutawney, żeby relacjonować coroczne Święto Świstaka. Szybko dochodzi do wniosku, że to najgorszy dzień w jego życiu. I gdy rano się budzi, z przerażeniem stwierdza, że czas stanął w miejscu i wszystkie swoje dramaty musi przeżywać od nowa.
Tak się czułam, pisząc o edukacji w 2022 roku.
Przeglądam dziesiątki, setki, może tysiące zdjęć, na których ludzie dzierżą w dłoniach czerwone ekierki - symbol "Wolnej Szkoły", oddolnego ruchu społecznego osób przeciwnych reformom ministra edukacji Przemysława Czarnka. Gdy je tak przewijam na ekranie telefonu, trudno na pierwszy rzut oka zgadnąć, które są z grudnia 2021, a które z grudnia 2022 roku. Co wydarzyło się wczoraj, a co wiele miesięcy temu. Ludzie w czapkach i szalikach przed Sejmem - na kartonie hasła o lex Czarnek - ale z tego grudnia czy z tego poprzedniego? Nie tak łatwo zgadnąć.
Jesteśmy - z bohaterami na fotografiach i ich autorami - przed gmachem Ministerstwa Edukacji, przed Pałacem Prezydenckim, siedzibą małopolskiej kurator oświaty, na sali sejmowej, w Senacie. Problemy z umieszczeniem tych historii w czasie są podobne.
Jesteśmy. W śniegu, w deszczu i w pełnym słońcu. Z nauczycielami, z rodzicami, z uczniami.
Widzę na tych fotografiach znajome twarze, które mówią do ministra Przemysława Czarnka i jego współpracowników. Mówią niemal tymi samymi słowami, bo muszą obalać wciąż te same argumenty. Tak w 2021, jak w 2022 roku.
Wszystko się zapętla.
Drodzy państwo, miniony rok to był w edukacji prawdziwy rok świstaka. Jego powtarzalność była naprawdę wyjątkowa - a piszę to jako osoba, która od kilkunastu lat musi przygotować tekst na początek roku szkolnego, matury, koniec roku. Ja naprawdę wiem, co to jest powtarzalność, ale takiej dotąd nie widziałam.
Potrzebujecie dowodów? Mam dla was dowody.
I nie chodzi tylko o lex Czarnek, które mogłoby stanowić swoisty refren tej opowieści. Czuję się jak bohater "Dnia świstaka" w o wiele większej liczbie szkolnych opowieści. I niestety większość z nich, jak u prezentera pogody Phila, nie jest specjalnie przyjemna.
Rozpakujcie je ze mną, zapraszam.
"W miarę możliwości" - standardowe zaklęcie MEiN
Mogłoby się wydawać, że zaczęło się zupełnie inaczej.
W styczniu i lutym 2021 roku dyskutowaliśmy jeszcze o pandemii - młodzież opowiadała o odwołanych studniówkach, rodzice maluchów - że nie da się nauczyć czytania i pisania na zoomie, nauczycielki w przedszkolach - że u nich zachowanie dystansu to fikcja. Baliśmy się.
Ale rok później pandemia w zasadzie była już "odwołana". Jeszcze jakieś klasy lądowały na nauczaniu zdalnym, jeszcze uczniowie żalili się na niekończące się zastępstwa spowodowane zachorowaniami nauczycieli, ale Polacy, wobec szczepień niestety sceptyczni, o powszechnym zamykaniu szkół słuchać nie chcieli.
W lutym 2022 co innego już niż koronawirus wstrząsnęło naszym poczuciem bezpieczeństwa - i jak się okazało - systemem edukacji. 24 lutego Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę i o pandemii już naprawdę mało kto myślał.
Tak, zdalna edukacja roku 2021 i włączanie do szkół dzieci uchodźców w 2022 roku to kwestie wyjątkowe, oby niepowtarzalne. I niby zupełnie inne historie, a jednak nie do końca!
Podejście do nich resortu edukacji było zdumiewająco podobne i zawierało się w prostym zwrocie: "w miarę możliwości".
Tak jak w 2021 roku dyrektorzy szkół "w miarę możliwości" mieli organizować stacjonarne konsultacje dla części uczniów czy szkolne bańki edukacyjne, w których dzieci nie będą się ze sobą mieszać…
...tak w 2022 roku mieli "w miarę możliwości" przyjmować do klas dzieci, które nie znają języka polskiego, doszkalać swoich nauczycieli z języka ukraińskiego, rozciągać jak gumę szkolne klasy i dostawiać ławki.
W obu przypadkach ministerstwo dawało ogólne wytyczne i zdawało się nimi mówić: radźcie sobie, jak umiecie.
W obu tych historiach obserwowaliśmy bliźniacze podejście do kwestii centralizacji oświaty. Z jednej strony "niech dyrektor szkoły zrobi", ale już nie - "niech zdecyduje". Bo minister w Warszawie najlepiej wiedział, co będzie dobre dla dzieci w Suwałkach, Kostrzynie nad Odrą czy Cieszynie. I wtedy, gdy zapadały decyzje o zdalnych lekcjach, i wtedy, gdy trzeba było zdecydować, czego uczyć ukraińskie dzieci.
Kto cudnie chudnie
Były w tych latach takie tematy, które powracały do debaty o edukacji nawet ponadresortowo i wzbudzały irytację, którą Phil z "Dnia świstaka" z pewnością doskonale by rozumiał.
Zarówno w 2021 roku, jak i 2022 roku tym tematem było np. ciało. Nie, nie chodzi o ciało pedagogiczne. Ministrów interesowały szczególnie ciała dziewczęce. Ich waga, sprawność, kondycja. I niby zarówno minister Przemysław Czarnek (w 2021 r.), jak i szef resortu sportu Kamil Bortniczuk wszystkie swoje uwagi na temat młodzieńczych sylwetek wygłaszali w dobrej wierze - bo trzeba tę dzisiejszą młodzież rozruszać po pandemii - to jednak ich słowom nie brakowało iście dziaderskiego zaśpiewu.
A całe to rozprawianie o wyglądzie innym dorosłym - również tym bardziej liberalnym czy lewicowym niż minister Czarnek i Bortniczuk - mocno się udzielało. I tak się składa, że ściśle wiązało z pogodą za oknem. Im goręcej, tym więcej było dyskusji o tym, jak tym ciałom - znów szczególnie dziewczęcym - wypada się nosić. Które sukienki za krótkie, jakie rękawy dopuszczalne - to otwierało katalog rzeczy, które my, dorośli, chcielibyśmy w szkołach (bez klimatyzacji, za to z 30-osobowymi klasami) regulować. Ale i po wakacjach rytualnie zaczynały się ogólnonarodowe rozmowy o tym, czy można mieć farbowane włosy, pomalowane paznokcie, koszulki z cekinami.
W tym samym czasie żaden z czołowych polityków obozu rządzącego nie zająknął się publicznie o tym, że większy problem niż z wagą możemy mieć z samooceną młodych ludzi. Nastoletni Polacy i Polki w większości badań na ten temat są w ogonie Europy, a nawet świata.
Na przykład według Światowej Organizacji Zdrowia (2021) samoocena i zadowolenie z życia polskich nastolatków pogarsza się wraz z wiekiem. W wieku 11 lat "za grube" czuje się 39 procent dziewcząt, w wieku 13 lat już 49 procent, a w wieku piętnastu lat - 52 procent. Niestety, Polska ma pod tym względem najgorsze wyniki spośród kilkudziesięciu badanych państw.
Młodzi Polacy i młode Polki nie lubią siebie, źle o sobie myślą i uwagi takie jak te wypowiadane przez ministrów nie bardzo im w radzeniu sobie z niską samooceną pomagają. Mogą za to wpływać na nie najlepszą kondycję psychiczną młodego pokolenia.
A jak już przy niej jesteśmy, to kwestia zdrowia psychicznego jest jednym z niewielu tematów, w których minister Czarnek ma - bez grama ironii - sukcesy.
O ile w 2021 roku głównie mówił, że trzeba się dobrostanem młodzieży zająć, o tyle w 2022 roku przeznaczył na ten cel realne pieniądze. Dodatkowe 700 milionów złotych trafiło do szkół, by w końcu znaleźli się w nich psycholog i pedagog.
Tak, w wielu miejscach jeszcze się to nie udało - bo specjalistów na rynku brakuje i nie da się ich wyczarować - ale jest to bezsprzecznie krok w dobrą stronę. Oby niejedyny.
Po bożemu, czyli eliminacja lenistwa
Z eliminowania zbędnych kilogramów i braku specjalistów płynnie możemy przejść do "eliminacji lenistwa".
Tym zwrotem w 2021 roku minister Przemysław Czarnek określił podejście dzieci - zwłaszcza nastolatków - do uczestnictwa w lekcjach religii w szkołach.
Młodzież coraz częściej z niej rezygnuje. A jak minister chce przekonać uczniów, że to błąd? Czyniąc lekcje religii obowiązkowymi (do wyboru z etyką).
To taki plan rozłożony w czasie - wdrażanie ma się rozpocząć we wrześniu 2023 roku - więc nie dziwi, że minister powracał do tematu katechezy, Boga i Kościoła wielokrotnie. I że można się pomylić, co było w 2021, a co w 2022 roku. Choć mogłoby się wydawać, że polska szkoła ma większe problemy - między innymi wspomniane wcześniej konsekwencje pandemii czy zaopiekowanie tysięcy uchodźczych uczniów - to w ministerstwie przy Szucha to religia jest prawdziwym priorytetem.
- W czasach, kiedy dobro schodzi na plan dalszy, edukacja klasyczna, czyli wychowanie do dobra, piękna i - co najważniejsze - prawdy, jawi się jako zadanie naczelne (...) Gdybyście mnie państwo zapytali, czego ja chcę dla swoich dzieci, to w pierwszej kolejności chcę, żeby się zbawiły. Wydaje mi się, że dramatem w czasach dzisiejszych jest odcięcie człowieka od perspektywy zbawienia - mówił minister Czarnek wraz z końcem 2021 roku, ale w 2022 roku, jak w "Dniu świstaka", powtarzał te słowa w podobnych wariantach.
Nie bez powodu hierarchowie kościelni pokładają w ministrze Czarnku wielkie nadzieje (wciąż marzą o maturze z religii), ale najbardziej upodobał go sobie (najpewniej z wzajemnością) ojciec Tadeusz Rydzyk. Do ministra, którego nazywa "najlepszym po drugiej wojnie światowej", zwracał się na Jasnej Górze: - Ci, którzy może nie kochają Polski i Boga, będą wszystko robić, żeby pana zniechęcić.
A Rydzyk zachęca do dalszych działań "na rzecz Polski" i to jak! W Toruniu dziękował Czarnkowi z werwą za podręcznik do historii i teraźniejszości. A Czarnek swojej wdzięczności za ciepłe słowa w minionym roku nie krył - zapraszając do prac w swoim resorcie licznych współpracowników ojca dyrektorka (szczególnie z Radia Maryja i Telewizji TRWAM) czy przekazując dotacje związanym z nim fundacjom.
A skoro już na moment przeskoczyliśmy do matury, to trzeba przyznać, że dwa ostatnie lata upłynęły w cieniu egzaminu, który dopiero przed nami - matury 2023. Wtedy egzamin dojrzałości ma być najtrudniejszy od lat.
Ale to dopiero przed nami. W tym podsumowaniu chciałabym skupić się na egzaminach z 2021 i 2022 roku - i nie, wcale nie na tym, że były okrojone z powodu pandemii - lecz na tym, że mimo wielkich słów rządzący niespecjalnie poważnie do nich podchodzą. A przynajmniej nie ma efektów, które by to potwierdzały.
Zarówno w 2021, jak i 2022 roku na egzaminach maturalnych doszło do przecieków. W żadnym z przypadków nie wykryto sprawców, a więc nikt nie poniósł konsekwencji. Przeprowadzająca matury Centralna Komisja Egzaminacyjna podlega MEiN. I o ile kierujący nią dyrektor Marcin Smolik robił wiele, by przeciekom zapobiec (na poprawkach do kopert z egzaminami dołączono nadajniki, które wysyłały sygnał, gdy ktoś otworzył je przed czasem). O tyle politycy głównie pohukiwali, jak to winnych ukażą, tyle że koniec końców podległe im służby niczego nie wskórały.
A skoro sprawcy wycieków przez dwa kolejne lata mogli czuć się bezkarni, istnieją spore obawy, że w tej sprawie rok świstaka przeciągnie się nam na kolejne lata.
Hit dwóch sezonów
Konsekwentnie za to Prawo i Sprawiedliwość podeszło do tematu nauczania historii.
- W szkołach średnich wprowadzimy naukę historii dwoma nurtami, tzn. historię powszechną i historię Polski. Dla każdego z tych nurtów będzie przeznaczone dwie, trzy, może więcej godzin zajęć w ciągu tygodnia. Będzie to ogromna zmiana - zapowiedział prezes Jarosław Kaczyński, prezentując "Polski Ład" w maju 2021 roku.
O roli historii słuchaliśmy przez kolejne miesiące 2021. Tak bardzo, że nawet podsumowałam to tekstem pod tytułem "2021 rok to już był HiT".
Nie spodziewałam się wtedy, że prawdziwe hity to dopiero przed nami. Tymczasem znów przyszedł maj (co za piękna synchronizacja!) już 2022 roku, a my pisaliśmy o tym, jak profesor Wojciech Roszkowski pragnie młodzieży w głowach poukładać. Jak Polska długa i szeroka czytaliśmy o "penetracji sowietów" i "poetycznym stwierdzeniu Mao". Chyba żaden inny podręcznik w historii naszego kraju nie miał tylu recenzentów. Czytelników też miało mu nie zabraknąć - w końcu wicepremier Jacek Sasin zadbał, by książkę sprzedawano nawet na poczcie. Do większości szkół jednak raczej nie trafiła, bo nauczyciele - przynajmniej na razie - mają w tej kwestii wolny wybór.
Tyle słów na "p"
Jednym z kluczowych tematów w edukacji w 2021 i 2022 roku była wysokość nauczycielskiego pensum, czyli godzin spędzanych przy tablicy. Czas pracy nauczycieli to temat, o którym minister ma zawsze dużo do powiedzenia. Niemal tak samo jak o HiT.
Nauczyciele mieli jednak dość mówienia o pensum i prestiżu, woleliby mówić o innym słowie na "p" - podwyżkach.
- Ale realnych! - niemal słyszę w głowie głos związkowców.
Ten zwrot towarzyszył mi na przełomie sierpnia i września tak samo w 2021, jak i w 2022 roku. Gdy pisałam o poważnych brakach kadrowych.
- To związkowcy nie chcą podwyżek - mówił na to minister Czarnek. W 2021 czy w 2022 roku? Nie wiem. Wiem. W obu! I powtarzał to jak refren, podnosząc ciśnienie tym, którzy na te podwyżki od wielu miesięcy czekają.
Na ministrze Czarnku nie robiły wrażenia opowieści uczniów i ich rodziców pokazujących karkołomne plany lekcji - matematyka do godz. 19.30 w liceum czy lekcje od 6.50 - tak że nastolatki musiały wstawać na pociąg po godz. 5 i ich edukacja zaczynała przypominać "pracę w kopalni". Tak, te plany lekcji w 2021 i 2022 roku zlewają mi się w całość. Łączy je m.in. to, że popularnym nazwiskiem był na nich wszystkich "Wakat".
Minister powtarzał, że problem nie jest wyjątkowy, a jedynie rozdmuchuje go opozycja i ci jak zawsze źli działacze od Sławomira Broniarza, ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Nawet w czasie debat o lex Czarnek (w 2021 czy 2022 roku? No tak, w obu) minister był niemal nieobecny. Może dlatego, że gdy spotkania na ten temat się odbywały, on jeździł po Polsce, najchętniej po rodzinnej Lubelszczyźnie, a od 2022 roku również Opolszczyźnie, bo partia wyznaczyła mu tam kluczową rolę przed nadchodzącymi wyborami. W PiS słyszymy, że ma tam być przeciwwagą dla równie konserwatywnych polityków Solidarnej Polski - Patryka Jakiego i Janusza Kowalskiego. Gdy panowie mówią o gender, Unii Europejskiej czy Tusku, można się łatwo pomylić, czyje to właściwie słowa. W edukacyjnym roku świstaka nie tylko tematy, ale i styl jest powtarzalny.
A skoro już o stylu, to latem mogliśmy oglądać zdjęcia ministra na rowerze (tak, w 2021 i 2022 roku), jesienią zaś w szkołach katolickich, którym wręczał dyplomy i czeki.
Trzeba przyznać, że od 2022 roku tych drugich było więcej, bo minister postanowił wprowadzić pewną autorską nowość - swoje fundusze. To, co można jednak uznać za stare i w pewnym sensie powtarzalne, to fakt, między kogo je podzielił - na myśli mam tu starych znajomych. Bycie z Lublina jeszcze nikomu w MEiN pod rządami Przemysława Czarnka nie zaszkodziło.
Lex Czarnek i 2.0
Lex Czarnek - to ono najbardziej miesza mi w czasie i przestrzeni, to ono jest refrenem w tym szkolnym roku świstaka.
O planach zwiększenia roli kuratorów oświaty - w kontekście planów ministra Czarnka - po raz pierwszy napisałam w czerwcu 2021 roku. Wtedy jeszcze nie nazywano tej propozycji ministra "lex Czarnek".
Za to Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty z miejsca nazwał proponowane rozwiązania "najgorszym pomysłem w oświacie od 25 lat". Bo chodzi w nim o to, by kuratorzy oświaty dostali większą władzę nad dyrektorami szkół, a co za tym idzie - nauczycielami oraz uczniami. To postępująca centralizacja oświaty.
W sierpniu 2021 roku obywatelki i obywatele sięgnęli po czerwoną ekierkę - ruszyła Wolna Szkoła.
Jesień w 2021 i 2022 wyglądały niemal identycznie. Nieważne, czy w Sejmie debatowano nad projektem ministerialnym (lex Czarnek), czy rok później nad poselskim (lex Czarnek 2.0). Argumenty ministra były takie same - trzeba chronić dzieci przed seksualizacją i wrogimi organizacjami pozarządowymi.
Nie zmienił tej narracji, nawet gdy policzyliśmy, że przez prawie sześć lat rodzice skarżyli się kuratorom na organizacje pozarządowe ledwie około 30 razy. Tak, w całej Polsce.
W marcu 2022 roku prezydentowi Andrzejowi Dudzie nie spodobało się, że kurator miał się stać rodzicem wszystkich dzieci (Czarnek chciał, by w kwestii zajęć dodatkowych jego zdanie było ostateczne) i ustawę zawetował. Ale gdy we wrześniu 2022 roku niemal te same zapisy wróciły do Sejmu formalnie jako projekt poselski, ani Duda, ani jego ludzie już się publicznie nie buntowali.
Aż tu nagle - i przyznaję: jest to zaskoczenie - prezydent postanowił po raz drugi posłuchać protestujących edukatorów, uczniów, rodziców. I prawie jakby wiedział, że piszę tekst o edukacyjnej powtarzalności, wyjaśnił swoje weto niechęcią społeczną. Tak jak za pierwszym razem!
15 grudnia Andrzej Duda powiedział, że przyszły do niego 133 listy protestacyjne, a niektóre z nich były podpisane przez kilkadziesiąt organizacji społecznych. - Mimo tego, że długo prowadzone były prace nad tą ustawą, niestety nie udało się osiągnąć czegoś, co ja bym nazwał społecznym kompromisem - przyznał prezydent. I zaznaczył, że "nie było wysłuchania publicznego".
- Projekt nie uzyskał, jak widać, szerokiej społecznej akceptacji - powiedział prezydent. I dodał: - Z każdej strony sceny politycznej podmioty znajdują w tej ustawie punkty, co do których mają bardzo poważne wątpliwości i wobec których protestują.
Zdaniem Andrzeja Dudy ustawa nie zapewnia tego, na czym mu zależy, czyli spokoju. - Nie potrzebujemy dzisiaj w Polsce dodatkowych napięć - podkreślił prezydent.
Z kim on to robi?
Ale spokojnie z tym otwieraniem szampana! Jeszcze nie udało nam się wyrwać ze szponów naszego edukacyjnego roku świstaka.
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że nie jestem wcale spokojna, czy 1 stycznia 2023 roku zaczniemy w edukacji jakiś nowy sezon, czy raczej znów będziemy plątać się w tych samych zgranych, frustrujących i smutnych tematach i obrazkach.
To kwestia ludzi.
"Minister edukacji i nauki powołał do życia gremia, które mają mu pomóc w zreformowaniu polskiej oświaty. O członkach tych gremiów można powiedzieć wiele, ale raczej nie to, że są wybitnymi ekspertami od edukacji dzieci".
Kiedy to napisałam? W 2021 czy w 2022 roku? O zespołach doradzających przy czym? Przy: HiT, wychodzeniu z pandemii, edukacji uchodźców, a może tych, którym minister powierzył rozdzielanie swoich wielomilionowych funduszy dla organizacji pozarządowych?
Ten początek tekstu - w oryginale z marca 2021 roku - mógłby posłużyć wielu moim artykułom z roku 2022, np. temu o tym, kto rozdaje pieniądze od ministra (punkty za bycie z Telewizji TRWAM lub pochodzenie z Lublina zawsze w modzie).
Ludzie, którzy decydują o szkolnych realiach, nie zmienili się. Mają te same priorytety. I weto prezydenta wcale nie musi tego zmienić.
Osobiście chciałabym już wyjść z tego zapętlenia, z tego edukacyjnego roku świstaka i w 2023 r. zajmować się zupełnie nowymi szkolnymi tematami. Nie na ulicach, demonstracjach, nocnych posiedzeniach Sejmu. Ale publicznie, transparentnie, w debatach. I na miarę XXI wieku, który przecież w najlepsze już trwa.
Minister Czarnek ma najwidoczniej inne priorytety, bo już zapowiedział zgłoszenie ustawy lex Czarnek 3.0.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: Magazyn TVN24
Źródło zdjęcia głównego: STR/NurPhoto via Getty Images