W Poznaniu zmarł 44-letni uczestnik triathlonu. Tuż po wejściu do wody zasygnalizował, że traci siły. Ekipa ratunkowa rozpoczęła reanimację, później przetransportowano go do szpitala. - Akcja była naprawdę ciężka. Mimo olbrzymich wysiłków mężczyzny nie udało się uratować - mówi rzecznik imprezy. Mężczyzna był proboszczem w jednej z gnieźnieńskich parafii
Mężczyzna startował na dystansie olimpijskim 1500 m. Poczuł się źle już na samym początku wyścigu. - Zaraz po wejściu do wody dał znać ratownikom, że mu słabo. Został natychmiast dostrzeżony, podpłynęli do niego z deską ratunkową. Chwycił się jej i zaczął tracić przytomność - relacjonuje Aleksander Rosa, rzecznik imprezy.
Ekipa ratunkowa reanimowała mężczyznę, przeniosła go do szpitala polowego, który znajduje się na brzegu Jeziora Maltańskiego, gdzie odbywają się zawody. Po chwili przewieziono go karetką do szpitala przy ul. Szwajcarskiej. - Akcja ratunkowa trwała całą drogę do szpitala. Mimo olbrzymich wysiłków grupy lekarzy, jego życia nie udało się uratować. Wiem, że akcja była naprawdę ciężka, w szpitalu trwała jeszcze 20 minut - dodaje Rosa.
Parafia w żałobie
44-latek to Waldemar Radecki, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Gnieźnie. Był znany z "hopla" na punkcie sportu. Organizował pielgrzymki rowerowe do Rzymu i hiszpańskiego Santiago de Compostela. - Nie miał jakichś świetnych wyników, ale wszyscy wiedzieli, że z księdzem można pobiegać, popływać. Młodzież bardzo go ceniła - mówi Andrzej Bukowski, gnieźnieński dziennikarz.
Jak na razie nie ma wyznaczonego kandydata na nowego proboszcza. Parafia rozpoczyna żałobę po dawnym gospodarzu. - Za kilka dni pogrzeb. Składamy najszczersze kondolencje wszystkim bliskim. Kiedy atmosfera się uspokoi, poszukamy odpowiedniego następcy - zapowiada ks. Zbigniew Przybylski, rzecznik kurii gnieźnieńskiej.
Pilnują bezpieczeństwa na jeziorze
Podczas imprezy na Jeziorze Maltańskim bezpieczeństwa pilnuje 31 ratowników w kilku łodziach i 16 kajakach.
Zawodnicy podpisują oświadczenie, w którym świadomie zgadzają się na udział w imprezie i tym samym podjęcie ryzyka zagrożenia zdrowia. - Ten mężczyzna był sportowcem - amatorem. Nie wymagaliśmy od niego badań lekarskich dla profesjonalistów - tłumaczy Rosa.
Nie wiadomo jeszcze, czy był odpowiednio przygotowany do wyścigu.
Wyścig trwa
Zawodów nie przerwano. Organizatorzy planują spotkanie i omówienie tragicznego zdarzenia.
- Na ten moment powiem, że zawody będą jak najbardziej kontynuowane. Również jutro - planuje rzecznik.
Autor: ww/r / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24