W dobrze wyposażonym laboratorium mieli kilogramy niebezpiecznych proszków, które służyły im do produkcji substancji odurzających. Kanistry, setki buteleczek, rozmaite płyny - nielegalna pracownia funkcjonowała jak prawdziwa fabryka. Do czasu. Dwóch 30-latków odpowiedzialnym za ten biznes stanie przed sądem.
Sprawa ciągnęła się od wakacji 2015 roku, kiedy "fabryka" została zlikwidowana. Obaj przyznali się do winy. Teraz do sądu trafił akt oskarżenia.33-latkowi z Wielkopolski i 32-latkowi z woj. warmińsko-mazurskiego postawiono długą listę zarzutów.- Odpowiedzą za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób poprzez m.in. wprowadzenie do obrotu szkodliwych dla zdrowia środków zastępczych. Kolejny zarzut dotyczy sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zatrudnionych pracowników, mieszkańców domu oraz budynków sąsiadujących poprzez gromadzenie substancji łatwopalnych i silnie toksycznych - relacjonuje Grzegorz Jaroszewicz z lubuskiej policji."Chemicy" złamali też przepisy ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia - sprzedawali produkty nie będąc wpisanymi do rejestru.- Kolejny zarzut dotyczy sprzedaży przez internet szkodliwych dla zdrowia i życia człowieka środków spożywczych oraz suplementów diety. 33-latek odpowie również za posiadanie 60 gramów marihuany - wylicza Jaroszewicz.Przestępczy "profesjonalizm"Zabezpieczanie niebezpiecznych substancji zajęło śledczym kilka dni, badania - kilka miesięcy. Mieli ręce pełne roboty: w laboratorium odkrytym w lipcu 2015 roku na jednej z posesji w województwie wielkopolskim mężczyznom udało się urządzić pracownię z prawdziwego zdarzenia.Jakie "skarby" skrywała? Kilkaset litrów różnego rodzaju odczynników i roztworów, co najmniej 100 kilogramów półproduktów, a także ponad 1000 sproszkowanych działek dilerskich przygotowanych do wypuszczenia na czarny rynek. Policjanci ujawnili też 60 gramów marihuany.Wyposażenia laboratorium nie powstydziłby się niejeden naukowiec: na specjalnie przygotowanych półkach i regałach znajdowały się setki pojemniczków, buteleczek i fiolek. Precyzyjnie opisane szuflady skrywały worki z białymi substancjami i suszem roślinnym.Policjanci ustalili, że wszystko to mogło służyć parze wspólników do produkcji substancji zagrażających zdrowiu i życiu ludzkiemu.Przeterminowane proszkiW sprawie kilkukrotnie powoływano biegłych specjalistów, którzy mieli określić działanie środków tworzonych w ukryciu.- Wiele z nich ma bardzo silne oddziaływanie na ośrodkowy układ nerwowy. Wśród nich są substancje, które zostały wycofane ze sprzedaży na terenie Polski już kilka lat temu. Kolejne to związki wywołujące silne działanie w układzie nerwowym i wpływające na procesy myślowe czy koncentrację. Z opinii biegłych wynika również, że zażycie substancji mogło powodować bóle głowy, drżenie rąk, rozdrażnienie - informuje Jaroszewicz.
Prokurator okręgowy w Gorzowie Wielkopolskim w akcie oskarżenia zwraca też uwagę na fakt, że substancje wykorzystywane do produkcji środków spożywczych były przeterminowane. Dodatkowo, pomieszczenie nie spełniało warunków do wykonywania tam różnorakich procesów chemicznych.
- Zgromadzone substancje i sposób ich przechowywania stwarzały zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi - kwituje policjant.
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: KMP Gorzów Wielkopolski