Słysząc wrzaski dobiegające z samochodu zaparkowanego na pętli tramwajowej, na pomoc ruszyła motornicza. Okazało się, że w połowie drogi do szpitala, ciężarna kobieta zaczęła rodzić. Para nie mogła trafić lepiej. - Odcięliśmy sznurek od parasola i tym sznureczkiem podwiązaliśmy pępowinę - śmieje się pani Dorota, która - jak się później okazało - z wykształcenia jest położną.
Mieszkająca w podpoznańskich Czapurach para zapamięta czwartkowy poranek na całe życie. Około godziny 5 rano ciężarnej kobiecie odeszły wody. Trzeba było jak najszybciej dotrzeć do szpitala.
Wsiedli do samochodu i ruszyli. Pech chciał, że trafili na zamknięty przejazd kolejowy, a czas uciekał. Tuż za przejazdem nastąpił moment kulminacyjny - kobieta zaczęła rodzić.
- Powiedziałam zjedź na bok, wysiadaj, musisz odebrać poród, bo czuję jak mi główka wychodzi - mówi Paulina Kacperska, świeżo upieczona mama Fabiana.
Wtedy (jeszcze) przyszły tata zatrzymał się na przystanku przy pętli tramwajowej na poznańskiej Starołęce. Jak się miało później okazać, nie mógł stanąć w lepszym miejscu.
Warunki polowe, w ruch poszedł sznurek od parasola
- Dyspozytorka wchodząc do budynku zajezdni zobaczyła samochód stojący na przystanku. Z auta dobywały się jakieś wrzaski. Jego tylne drzwi były otwarte. Stał w nich pochylony mężczyzna, nerwowo przeszukujący kieszenie spodni. Dyspozytorka powiedziała do motorniczej Doroty, żeby spytała, czy nie potrzeba pomocy - mówi Iwona Gajdzińska, rzecznik MPK Poznań.
Kiedy motornicza podeszła do samochodu, na tylnym siedzeniu zobaczyła rodzącą kobietę. Chwilę wcześniej dziecko opuściło matczyne łono. Trwający zaledwie 20 minut poród odebrał ojciec.
- Pani rodząca była zaskoczona obrotem spraw, gdyż akcja naprawdę szybko przebiegała. Pozostało mi zawiązać pępowinę, zabezpieczyć panią i noworodka przed wyziębieniem, bo rano było bardzo zimno - relacjonuje Dorota Kaczmarek, motornicza.
- Warunki były polowe. Nikt nie ma zacisku przy sobie. Z koleżanką szukałyśmy czegoś, co by się nadawało. Odcięliśmy sznurek od parasola i tym sznureczkiem podwiązaliśmy pępowinę - śmieje się pani Dorota.
Jeździ na tramwajach, z zawodu położna
Skąd u niej taka chłodna głowa i opanowanie? Już po akcji, ku zaskoczeniu wszystkich, jeżdżąca od niemal 15 lat tramwajami motornicza przyznała, że z wykształcenia jest położną. W swoim życiu odebrała kilkadziesiąt porodów.
Mały Fabian jest cały i zdrów. Podobnie jak jego mama. Oboje, już "rozłączeni", przetransportowani zostali karetką do szpitala. Ważący 3,35 kg chłopiec dostał "10" w skali Apgar.
- Na szczęście wszystko się udało, bez żadnych komplikacji. Były myśli, że mały mógł się zaplątać w pępowinę, albo zablokować w drogach rodnych. Ale udało się. Cieszymy się bardzo, na pewno ten dzień zapamiętamy do końca życia - przyznaje mama.
Kobieta urodziła tuż obok zajezdni tramwajowej na Starołęce:
Autor: ib/i / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań