Poznański zakład medycyny sądowej bada fragment ciała bez głowy i kończyn, wyłowiony w środę z Warty. Ze względu na to, biegli mogą mieć problem z ustaleniem tożsamości mężczyzny. Konieczne będą badania genetyczne.
W środę Grupa Specjalna Płetwonurków RP, szukając w Warcie Ewy Tylman, 17 kilometrów od miejsca, w którym zaginęła, natrafiła na płócienny worek z tułowiem człowieka bez kończyn i głowy.
Na miejsce wezwano policję i prokuratora. Fragment ciała został zabezpieczony i przewieziony do poznańskiego zakładu medycyny sądowej.
Zbadają DNA
Jak informuje Radio Merkury, prokuratura zamierza zbadać kod genetyczny szczątków, aby ustalić, czy należą do tego samego człowieka, którego rękę znaleziono w Warcie w listopadzie.
- Są to szczątki mężczyzny, jednak to, czy są to szczątki tej samej osoby, której rękę znaleziono kilka miesięcy temu w Warcie, będziemy mogli powiedzieć dopiero pod dodatkowych badaniach, przede wszystkim kodu DNA - mówi rozgłośni rzecznik prokuratury okręgowej Magdalena Mazur-Prus.
- Mamy to na uwadze. Na tę chwilę nic więcej nie mogę jednak powiedzieć. Ciało jest w trakcie badań - potwierdza Czesław Żaba, kierownik zakładu medycyny sądowej w Poznaniu.
Ręka bezdomnego
Ręka znaleziona została 28 listopada przez pracowników biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego. Początkowo wydawało się, że to przełom w sprawie poszukiwania Ewy Tylman. Później okazało się jednak, że to ręka mężczyzny. Śledczy nie łączyli tego ze sprawą zniknięcia kobiety.
W grudniu prokuratura poinformowała, że ręka należała do bezdomnego, uznanego za osobę zaginioną. Zanim fragment ciała znalazł się w Warcie, mężczyzna miał już nie żyć. Nie wiadomo czy do zgonu doszło z przyczyn naturalnych, czy było to zabójstwo. Jednocześnie śledczy nie potrafili powiedzieć czy w Warcie znajduję się reszta ciała.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań