Muzyka, tysiące ludzi i żar lejący się z nieba. W takich warunkach mija uczestnikom XIX Przystanku Woodstock kolejny dzień imprezy. Na upał są jednak sposoby, takie jak skąpe stroje i tradycyjne już błotne kąpiele.
Koncerty, tłumy ludzi i wyjątkowa atmosfera to zdaniem przybywających tu ludzi norma. Dziś jednak przede wszystkim zebranym w Kostrzynie nad Odrą dał się we znaki upał. Żar lejący się z nieba skłonił niektórych do zdecydowania się na błotną kąpiel, dla ochłody.
Miejsce pod grzybkiem pożądane
Plac, na którym odbywa się impreza, jest niczym nie osłonięty. W takich warunkach najbardziej pożądanymi miejscami były te położone jak najbliżej tak zwanego grzybka, z którego na ziemię dookoła tryska woda, tworząc błotniste kałuże.
- Raz, że konieczność, a dwa, przede wszystkim tradycja! - przekrzykiwał hałas jeden z kąpiących się pod grzybkiem.
- To przede wszystkim przyjemność i ochłoda - przekonywała inna uczestniczka.
- Dla niektórych to pewnie tradycja, ja jestem pierwszy raz. Gdy tylko zobaczyłem to, co się dzieje przy grzybku, wiedziałem że muszę się tu znaleźć. To był automatyzm. Poza tym w tej temperaturze to niemal konieczność - tłumaczy woodstockowy nowicjusz.
Pod namiotem śpiewali Wojewódzkiemu
Dla spragnionych odrobiny cienia i nieco bardziej stonowanych wrażeń przygotowano serię spotkań w Akademii Sztuk Przepięknych. Zebrani w specjalnym namiocie słuchacze mogli między innymi porozmawiać z księdzem Adamem Bonieckim.
Ludzi na Woodstocku, w dniu swoich 50-tych urodzin odwiedził również Kuba Wojewódzki, któremu zebrany tłum chóralnie odśpiewał tradycyjne "sto lat".
- Dziękuję bardzo, w Warszawie był niedawno pewien uzdrowiciel z Ugandy i miał o wiele gorszą publiczność niż ja - komplementował zebranych Wojewódzki.
- Śpiewanie "sto lat" to już nie taki gest, w końcu została mi już tylko połówka - żartował.
Autor: kk/mz / Źródło: TVN24 Poznań