O tym skoku mówiła cała Polska. W lipcu zeszłego roku, konwojent odjechał furgonetką pełną pieniędzy. Zatarł za sobą wszystkie ślady, szybko też okazało się, że od roku posługiwał się fałszywym nazwiskiem. - To był zuchwały plan, który miał dwa podstawowe punkty: ukraść jak najwięcej gotówki i nie robić nikomu krzywdy - mówi Bartosz Żurawicz, dziennikarz tvn24.pl, który dotarł do szczegółów sprawy. O niepowodzeniu całej akcji zdecydował kardynalny błąd popełniony przez jednego z architektów planu.
Do spektakularnej kradzieży doszło 10 lipca pod jednym z banków w Swarzędzu koło Poznania. Kiedy dwaj konwojenci wyszli do banku, Krzysztof W. uruchomił samochód, w którym znajdowało się 8 mln złotych i odjechał z miejsca zdarzenia. Dzięki urządzeniu zakłócającemu sygnał GPS, nie udało się prześledzić trasy furgonetki. Odnaleziono ją porzuconą w lesie. Jej wnętrze zostało wyczyszczone chlorem. Nie było żadnych śladów. Szybko okazało się też, że mężczyzna, który porwał auto, tak naprawdę... nie istnieje.
- To był zuchwały plan, który miał dwa podstawowe punkty: ukraść jak najwięcej gotówki i nie robić nikomu krzywdy. Wszystko zrodziło się w głowach trzech przyjaciół, w tym dwóch policjantów. Mężczyźni pracowali w branży ochroniarskiej i stwierdzili, że mogą wykorzystać swoją wiedzę i umieścić swojego człowieka w roli konwojenta. Dadzą mu fałszywą tożsamość i pozwolą aby wsiąkł w to środowisko. I tak też się stało - mówi Bartosz Żurawicz.
"Śledczy byli bezradni"
Jak przyznają śledczy, którzy zajmowali się sprawą, wykonanie planu był doskonałe. Błędy popełniono dopiero po skoku. - Wpadli, bo zaczęli popełniać błędy. Nim to się stało, minęło jednak kilka tygodni. Organy ścigania przyznają, że przez ten czas byli bezradni. Nie było absolutnie żadnych śladów. Po wakacjach jedna z osób, która wymyśliła cały projekt, popełniła kardynalny błąd - dał rodzinie dużą sumę pieniędzy i poprosił o wpłacenie ich do banku. Bardzo szybko po tej operacji trafili w ręce policji - mówi Żurawicz.
Zatrzymany Adam K. nie chciał współpracować, "sypnął" dopiero w styczniu licząc, że dostanie nadzwyczajne złagodzenie kary. W efekcie w lutym został zatrzymany fałszywy konwojent. Po pewnym czasie i on zaczął mówić o szczegółach. Dzięki temu dziś prokuratura mogła przygotować bardzo solidny akt oskarżenia. Sprawa jednak nie skończyła się happy endem. - Wciąż jest list gończy za jednym z architektów tego planu, byłym policjantem Grzegorzem Łuczakiem. Z 8 milionów złotych udało się odzyskać zaledwie 300 tys. złotych. Nie wiadomo, gdzie jest reszta pieniędzy - kończy Żurawicz.
6 osób stanie przed sądem
Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Poznaniu 1 sierpnia. - Wobec czterech sprawców zostały sformułowane zarzuty dotyczące działania w zorganizowanej grupie przestępczej oraz popełnienia przestępstwa przywłaszczenia mienia, w tym wypadku gotówki o znacznej wartości. Oprócz tego, akt oskarżenia obejmuje dwie inne osoby i zarzuty pomocnictwa w ukrywaniu gotówki pochodzącej z popełnionego przestępstwa przywłaszczenia tych pieniędzy na szkodę firmy Servo i Banku PKO BP - wyjaśnia Łukasz Biela z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Zobacz materiał Czarno na białym z lutego:
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24