Poważny problem z miejscami w szkołach średnich w Poznaniu. Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego około 700 uczniów pozostawało bez szkoły. Ich rodzice na własną rękę po całym mieście szukają wolnych miejsc.
Dla kilkuset uczniów w Poznaniu nowy rok szkolny zaczął się z problemami. A właściwie w ogóle się nie zaczął, bo zabrakło dla nich miejsca w szkołach średnich. Szacuje się, że problem dotyczy około 700 osób.
Otworzyliby dodatkowe klasy, ale zabraknie nauczycieli
Problem wynika z kumulacji roczników. - Mamy w tym roku półtora rocznika, o pół więcej niż normalnie. Mamy uczniów, którzy szli do szkół podstawowych jako sześciolatki i siedmiolatki - mówi Wiesław Banaś, zastępca dyrektora wydziału oświaty Urzędu Miasta Poznania.
Zwykle w Poznaniu dostępnych było około 6 tysięcy miejsc w szkołach. W tym roku na 5200 absolwentów miasta Poznania w klasach ósmych przygotowano 10 tysięcy miejsc. - Poznań przyciąga jednak uczniów z powiatu i okolic - wyjaśnia Banaś.
W efekcie ta liczba okazała się zbyt mała. Po rekrutacji uzupełniającej 1200 dzieci nie dostało się do żadnej szkoły.
"W zeszłym roku by się dostała bez problemu"
Rodzice tych uczniów nie kryją frustracji i rozżalenia. - Jest spory problem. Córka się nie dostała. Może nie była olimpijczykiem, ale nie miała tak złych wyników, żeby się nie dostać. W zeszłym roku by się dostała bez problemu - mówi mama jednej z nastolatek. - W żadnej szkole nie ma miejsc. Nie wiem, co w tej sytuacji robić (...) My będziemy jako rodzice odpowiadać za to, że dziecko nie uczęszcza do szkoły, a żadna szkoła go nie chce przyjąć. Absurd - ocenia mama nastolatka.
Część z nich próbuje znaleźć szkołę dla dziecka na własną rękę, jeżdżąc od szkoły do szkoły i dopytując o wolne miejsca.
A te - jak podkreślają urzędnicy - powinny się znaleźć, bo po raz kolejny powiększyli oni liczbę dostępnych miejsc. - Po piątkowym ogłoszeniu list zwiększyliśmy liczbę oddziałów o dziewięć, mamy teraz 307 klas pierwszych. Mieliśmy około 400 miejsc wolnych, teraz doszło około 300 miejsc z tych dziewięciu oddziałów - tłumaczy Banaś.
Urzędnicy wyrazili też zgodę na tworzenie klas większych niż 30-osobowe. - Dyrektorzy, jeśli mają możliwość, mogą przyjmować więcej uczniów, jeśli pozwalają na to warunki lokalowe - wyjaśnia Banaś.
Jak mówi, od piątku stworzyli dodatkowe 945 miejsc dla ośmioklasistów. Jego zdaniem to powinno wystarczyć, by zapewnić miejsca w klasach przynajmniej uczniom z Poznania.
Zwraca jednocześnie uwagę, że powstanie dodatkowych klas w szkołach może spowodować, że dyrektorzy będą mieć problemy z zapewnieniem odpowiednio dużej kadry nauczycielskiej.
Banaś podkreśla, że terminy rekrutacji ustalane są przez kuratorium. - Gdyby te terminy zostały ustalone przez kuratora oświaty o dwa tygodnie wcześniej, to pewnie dzisiaj tych problemów by nie było - ocenia.
I dodaje: - Robimy wszystko, żeby poznańscy uczniowie mieli miejsce w szkołach, nie zawsze będą to te szkoły, które sobie wybrali, nie zawsze liceum i technikum - być może będą to szkoły branżowe.
Nie dostali pieniędzy na darmowe podręczniki
Ale brak miejsc w szkołach średnich dla uczniów to nie jedyny problem władz Poznania. Do teraz urzędnicy nie otrzymali wszystkich pieniędzy z ministerstwa na darmowe podręczniki dla uczniów szkół podstawowych.
Poznań potrzebuje na zakup podręczników dla uczniów szkół podstawowych w sumie około czterech milionów złotych. - Szkoły otrzymały środki, ale okrojone - mówi Ewa Frąckowiak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 40 w Poznaniu.
Dotacja, którą miasto początkowo otrzymało z ministerstwa edukacji była o blisko milion złotych niższa. Potem uzyskało jeszcze 400 tysięcy złotych, ale to oznacza wciąż ponad półmilionową dziurę, by opłacić często zamówione już podręczniki. - Mam nadzieję, że te pieniądze będą we wrześniu mówi Wiesław Banaś.
Do Szkoły Podstawowej nr 40, którą zarządza Frąckowiak dotarły już faktury na około trzy tysiące złotych za podręczniki. Jak podkreśla dyrektorka, to pierwsza taka sytuacja od 10 lat, gdy wprowadzono program dotacji na podręczniki. - Do tego roku funkcjonowało to dobrze. Zgodnie ze złożoną deklaracją otrzymywaliśmy dofinansowanie w określonej kwocie i to wystarczało, żeby wcześniej wybrane podręczniki w stu procentach sfinansować - mówi.
A Banaś dodaje, że to nie koniec problemów. - Do tych pieniędzy, które otrzymaliśmy już z dotacji nie są wliczeni uczniowie ukraińscy. Tu też może być problem. Dla tych uczniów ten podręcznik też powinien być darmowy - podkreśla.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock