Kapucynka Lucjan budzi spore zainteresowanie, jak się okazuje nie tylko zwiedzających poznańskie Stare Zoo. Powiatowy lekarz weterynarii twierdzi, że o jej sprowadzeniu oraz świeżo powstałym azylu dla małp dowiedział się z mediów i chce wyjaśnień. Dyrektorka ogrodu odpowiada, że działa zgodnie z prawem, a urzędnik na zoo się po prostu uwziął.
W połowie marca w Starym Zoo otwarto azyl dla egzotycznych małp. Schronienie znalazły tam marmozety, czy tamaryny uratowane z fatalnych warunków, ale też odebrana cyrkowi kapucynka.
- Dowiedziałem się o tym z prasy, nikt z zoo o tym nie informował, a powinien. Moim zadaniem jest sprawdzić, czy wszystkie dokumenty, z miejsca skąd człekokształtne przyjechały, są zgodne i prawdziwe - mówi w rozmowie z tvn24.pl Ireneusz Sobiak, powiatowy lekarz weterynarii w Poznaniu.
Dlatego we wtorek skierował pismo do ogrodu, a w środę wysłał tam swojego pracownika, żeby przyjrzał się z bliska azylowi. Ten zmierzył m.in. wymiary wybiegów.
- My nikogo nie nękamy, przyjechał lekarz żeby zapytać o zwierzęta. To jest rutynowa kontrola, nic nadzwyczajnego - przekonuje Sobiak.
Różne wizje zoo
Skrajnie inny pogląd na tę sprawę ma dyrektor poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska. W piśmie od Sobiaka przeczytała, że ma podesłać kopię decyzji certyfikującej ośrodek Adwokatów Zwierząt w Holandii, który przekazał kapucynkę do zoo. Chciał też podobnego dokumentu dotyczącego Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej, które małpę leczyło.
Zgrabczyńska uważa, że lekarzowi weterynarii nie podoba się charakter działalności zoo pod jej ręką.
- Wystarczy sprawdzić, że ta instytucja (holenderska - red.) posiada status jednostki zatwierdzonej - mówi Zgrabczyńska i radzi Sobiakowi, żeby zajął się fermami futrzarskimi i nielegalnym handlem zwierzętami w internecie. Dodaje również, że działa zgodnie z prawem i zapewnia, że o wybudowaniu azylu informowała w pismach.
- Nie może być tak, że powiatowy lekarz weterynarii kwestionuje azylowanie zwierząt, ponieważ robią to wszystkie ogrody na świecie. Jest to jeden z kierunków rozwoju ogrodów zoologicznych - twierdzi Zgrabczyńska.
"Zwierzętom nic nie grozi"
Te słowa nie trafiają z kolei do Sobiaka, który zaznacza, że musi mieć porządek w papierach. A skoro on o małpie nie wiedział, to nie mógł wydać zgody na jej pobyt w zoo. - Więc jakiś przepis złamano - uważa.
- Chciałbym tylko powiedzieć, że zwierzętom w ogrodzie zoologicznym z mojej strony nic nie grozi. Absolutnie nic - deklaruje.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań