- Usłyszałem huk więc wyszedłem na zewnątrz. Widzę, że sąsiadka i dzieciaki uciekają z działki, spytałem więc co się stało. Myślałem, że ktoś kogoś goni. Patrzę do góry, a tu wszystko leci - mówi świadek wypadku w Pile, gdzie w powietrzu zderzyły się dwa szybowce.
Po zderzeniu maszyny runęły na jedno z pilskich osiedli. Szczątki jednej z nich poważnie poraniły przypadkowego przechodnia. Z obrażeniami głowy został zabrany do szpitala. - Usłyszałem huk więc wyszedłem na zewnątrz. Widzę, że sąsiadka i dzieciaki uciekają z działki, spytałem więc co się stało. Myślałem że ktoś kogoś goni. Patrzę do góry a tu wszystko leci - mówi świadek wypadku, który pomagał udzielać poszkodowanemu pierwszej pomocy.
Lepiej w dom jak w człowieka
- Wyszedłem i widzę, że wszystko leży dookoła, leży też człowiek. Był nieprzytomny ale żył. Głowę miał całą… strasznie to wyglądało. Później pojawił się facet który powiedział że jest ratownikiem medycznym. Położyliśmy rannego na bok. Gdy się ocknął, chciał wstawać, ale go przytrzymaliśmy. Po chwili przyjechała straż pożarna i założyła mu kołnierz. Później zabrała go karetka- mówi świadek, którego dom spadające szczątki ominęły zaledwie o kilka metrów.
- Lepiej jakby już w dom uderzyło niż w tego człowieka - przyznaje i dodaje, że poszkodowany mężczyzna życie zawdzięcza prawdopodobnie słupkowi, obok którego przechodził.
- To zamortyzowało. Szczątki uderzyły najpierw w słupek i rykoszetem w niego, dlatego żyje- mówi świadek. Przechodzień znajduje się w szpitalu specjalistycznym w Pile.
"Mamo to jakaś rakieta"
Wiele osób widziało również sam moment zderzenia w powietrzu.
- Huk, rozsypało się wszystko bezpośrednio. Tylko jedno skrzydło odeszło w całości, reszta skrzydeł się rozsypała. Kiedyś skakałem i latałem, mam więc pewną wyobraźnię- mówi Zbigniew Szarejko, świadek wypadku.
Pani Agata Osińska wraz z córką w momencie wypadku jechały samochodem.
- Akurat jechałyśmy z córką ze sklepu. Widziałyśmy jak z nieba leciały części. Córka mówiła "mamo to jakaś rakieta". Wszystko leciało jak kartonik. Myśmy uciekały autem, bo prawie by w nas uderzyło- mówi.
- Widziałem jak szczątki leciały z powietrza. Jeden pilot spadał na spadochronie. Później był tylko huk jak spadł ten drugi na rozdzielnię elektryczną. Jedno mnie zastanawiało, że na niebie, w kupie było około 15 szybowców w jednym miejscu i na jednej wysokości, nie wiem czy to nie był jakiś błąd- zastanawia się pan Wojciech, który chwilę po wypadku wyszedł na balkon.
Drugi wypadek drugiego dnia
Pilot roztrzaskanej maszyny zdołał się uratować. Jest to doświadczony pilot miejscowego aeroklubu. Mniej szczęścia miał pilot drugiego szybowca, któremu z nieznanych jeszcze przyczyn nie otworzył się spadochron. Mężczyzna nie żyje, spadł blisko stacji transformatorowej.
To już drugie zderzenie szybowców na tych mistrzostwach. Po wypadku organizator zdecydował się przerwać zawody.
Autor: kk / Źródło: TVN24 Poznań