Policja z Szamotuł (woj. wielkopolskie) szuka komputera i to nie byle jakiego. Chodzi o sprzęt, który należał do miejscowej fotografki. Kobieta oferowała swoje usługi podczas ślubów, wesel i sesji okolicznościowych. Niestety, niektórzy nie mieli szansy zobaczyć efektów jej pracy.
- W styczniu otrzymaliśmy zawiadomienie o oszustwie polegającym na niewywiązaniu się z umów o świadczenie usług fotograficznych. Poszkodowanych jest sześć par, większość z nich to mieszkańcy naszego powiatu - informuje Sandra Chuda, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach.
Podczas postępowania policjanci dotarli do jeszcze jednej poszkodowanej pary oraz do kobiety, która zapłaciła za sesję dziecka. - Z naszych ustaleń wynikało, iż kobieta podawała poszkodowanym, że prowadzi działalność gospodarczą i spisywała z nimi umowy o świadczenie usług. Na poczet każdej z nich najpierw pobierała zaliczkę, a w dniu ślubu resztę pieniędzy - tłumaczy Chuda.
Łączne straty wszystkich poszkodowanych to około dziewięciu tysięcy złotych. Poszczególne osoby straciły od 500 zł do 2200 zł.
"Wywiązała się z części umowy"
Wiadomo, że kobieta pojawiła się na tych uroczystościach i rzeczywiście robiła zdjęcia. Problem w tym, że zamówionych materiałów pokrzywdzeni nie otrzymali. - To nie było tak, że po tych uroczystościach kobieta zrywała kontakt z klientami. Po prostu przesuwała termin odbioru materiałów - mówi rzecznik szamotulskiej policji.
Funkcjonariusze zebrali materiał dowodowy, a następnie przesłuchali podejrzaną i przedstawili jej osiem zarzutów z art. 286 Kodeksu karnego, który dotyczy oszustwa.
- Kobieta przyznała, że podpisywała umowy z poszkodowanymi i pobierała od nich pieniądze, mimo że nie prowadziła już działalności gospodarczej. Twierdziła, że nie miała zamiaru oszukać par, a cała sytuacja jest wynikiem jej trudnej sytuacji życiowej. Wywiązała się z części umowy, gdyż zrobiła zdjęcia. Pary nie otrzymały jednak zamówionego towaru, czyli albumów ze zdjęciami. W części przypadków klienci otrzymali w formie elektronicznej kilkadziesiąt zdjęć lub zostały one udostępnione na portalu internetowym - relacjonuje Chuda.
Zebrane materiały przekazano w czerwcu do Prokuratury Rejonowej w Szamotułach, ale na razie nie zapadły żadne decyzje w tej sprawie.
Gdzie są zdjęcia?
Funkcjonariusze ustalili, że wszystkie zdjęcia, które kobieta wykonywała, mogły się znajdować na jej komputerze. Problem w tym, że w grudniu sprzęt trafił do lombardu. Kobieta miała go odebrać, jednak nie zdążyła i został sprzedany.
- Kara to jedno, ale myślę, że dla tych poszkodowanych par najważniejsze to odzyskać fotografie z tego wyjątkowego dnia, którego już nie powtórzą. Liczymy, że uda nam się odnaleźć laptopa i odzyskać tak cenne materiały – mówi Chuda.
Dlatego szamotulska komenda opublikowała komunikat, w którym dokładnie podaje model komputera, który trafił do lombardu oraz datę jego zakupu przez nowego właściciela.
- Nowego właściciela sprzętu prosimy o to, by zgłosił się na komendę. Nawet jeśli usunął wszystkie pliki z komputera, to wciąż jest szansa, by odzyskać ślubne zdjęcia pokrzywdzonych par. Osoba ta nie musi się niczego obawiać. Sprzęt kupiła przecież legalnie. Chcemy tylko sprawdzić, czy da się odzyskać wspomniane materiały – mówi Chuda.
Prosimy, aby osoba, która zakupiła w tym miejscu komputer marki ACER Z3-710 ALL IN ONE (koloru srebrnego) skontaktowała się z policjantką prowadzącą sprawę (nr tel. 47 77 32 278). W przypadku jej nieobecności można skontaktować się pod numer telefonu 519 064 764.
Nie wszystko stracone?
Specjaliści od odzyskiwania danych są sceptyczni, ale nadziei całkiem nie odbierają.
- To, czy zdjęcia uda się odzyskać, czy nie, zależy od wielu czynników. Przede wszystkim od dysku, na jakim zostały zapisane. Jeśli to klasyczny dysk HDD, to szanse są, jeśli to dysk SSD, to raczej się to nie uda. Druga ważna kwestia to, to w jaki sposób usunięto dane (ale pozostajemy już wyłącznie przy dysku HDD). Można "wrzucić pliki do kosza" i potem go opróżnić. W takiej sytuacji mamy pole do działania, by choć część danych odzyskać. Jeśli zastosowano profesjonalny, skuteczny program usuwający dane, to nic już się nie da zrobić - mówi Dariusz Jarczyński, właściciel DATA Lab.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock