"Nie szło mu w grze", więc ojczym wyżył się na dwuletniej pasierbicy. Zmarła, bo miała pękniętą czaszkę i krwiaki na mózgu. Według śledczych urazy powstały po tym jak Szymon B. rzucił nią w furii o framugę drzwi. Usłyszał zarzut znęcania się nad dzieckiem, ale prokuratura poważnie zastanawia się nad zmianą zarzutu na poważniejszy, podobnie jak i matce dziecka. Śledczy chcą również wziąć pod lupę szpital, w którym - według babci małej Lilianny - lekarze nie potrafili rozpoznać urazów głowy.
Doniesienia prokuratury w tej sprawie są szokujące. Sekcja zwłok dziecka wykazała krwiaki w mózgu, jego obrzęk, a także pęknięcia czaszki. Biegła stwierdziła, że te obrażenia mogły powstać kilka dni przed zgonem dziecka, co potwierdziła później na przesłuchani matka Lilianny.
- Według relacji kobiety, ojczym dziecka był zajęty grą na komputerze. Gdy "nie szło mu w grze", chwycił przechodzące obok niego dziecko za rączkę i pchnął, w skutek czego dziewczynka uderzyła głową w futrynę - mówi Magdalena Roman z Prokuratury Rejonowej w Pile.
Będzie zmiana zarzutu?
Niespełna tydzień po tym zdarzeniu dziewczynka zmarła. Zatrzymani zostali ojczym i matka Lilianny. Oboje zostali tymczasowo aresztowani i usłyszeli zarzuty. On - znęcania się nad dzieckiem, ona - nieudzielenia mu pomocy. Wszystko jednak wskazuje na to, że zarzuty będą surowsze.
- Nie możemy tego wykluczyć w stosunku do jednej jak i drugiej osoby. Myślę, że czynności, które zleciliśmy do wykonania policji będą powodowały konieczność zmiany prawnej kwalifikacji czynu - mówi na razie dość ostrożnie prokurator Magdalena Roman.
Na razie nie chce jednak mówić jakie zarzuty mogą grozić opiekunom zmarłej dziewczynki, a także jakie działania policji do tego skłaniają. - Takie informację mogłyby dotrzeć do osób, których dotyczą te czynności, więc na razie musimy uzbroić się w cierpliwość - wyjaśnia prokurator.
Szpital pod lupą
W śledztwie jest jeszcze jeden oddzielny wątek, nad którym pracują prokuratorzy. W zeszłym tygodniu reporterowi TVN24 udało się porozmawiać z babcią dwulatki, która kilka dni przed śmiercią zawiozła ją do szpitala. Jak mówiła kobieta, jej wnuczka była tam badana przez trzech lekarzy, ale żaden nie potrafił trafnie zdiagnozować powodów bólu głowy dziecka. Nikt nie zaproponował tomografu.
Szpital tłumaczył, że matka dziecka wprowadziła w błąd lekarzy, nie informując o fakcie, że dziewczynka uderzyła głową we framugę. Sprawie postanowiła przyjrzeć się prokuratura.
- W mojej ocenie musi być to wyjaśnione w toku odrębnego postępowania. Trzeba będzie przeprowadzić osobne postępowanie dowodowe, z użyciem części zebranego już materiału. Niedługo może zapaść decyzja która z prokuratur będzie prowadzić to postępowanie - przyznaje Prokurator Rejonowy w Pile.
Autor: ib//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań