58 migrantom, w tym 19 dzieciom udzielano pomocy w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Sokółce. - Najczęstszymi przyczynami przyjęcia dzieci były hipotermia i zapalenie płuc, a dorosłych: hipotermia, bóle brzucha, osłabienie, powierzchowne urazy, zakażenie górnych dróg oddechowych, nudności i bóle w klatce piersiowej - wymienia dyrektor placówki.
Sytuacja na granicy z Białorusią cały czas się nie zmienia. Dochodzi do coraz większej liczby przypadków, w których migranci starają się dostać na terytorium Polski. Są to w większości ludzie z Bliskiego Wschodu oraz Afryki.
W grupach migrantów są nie tylko dorośli, ale też dzieci. - Wczoraj zatrzymaliśmy kobietę w ciąży, która prowadziła ze sobą 13 dzieci. To nie były jej dzieci. Wygląda na to, że zostały odłączone od swoich rodzin i siłą przepchane na polską stronę. Połowa tych dzieci trafiła do szpitala, bo są chore na COVID-19 - mówił w poniedziałek Tomasz Praga, komendant główny Straży Granicznej.
Migranci trafili do szpitala w Białymstoku. Do tej placówki każdego dnia - jak relacjonował Mateusz Grzymkowski, reporter TVN24 - trafia dwoje-troje dzieci migrantów.
Najczęstszy powód: hipotermia
Ale migranci z dziećmi trafiają też do innych placówek. Jak poinformował TVN24 Jerzy Kułakowski, dyrektor SP ZOZ w Sokółce, od 6 sierpnia 2021 r. do 30 września do godziny 14 udzielili oni świadczeń 58 migrantom. Wśród nich jest 19 dzieci. W większości to obywatele Iraku, w mniejszej skali Syrii, Afganistanu i krajów afrykańskich.
- Najczęstszymi przyczynami przyjęcia dzieci były hipotermia i zapalenie płuc, a dorosłych: hipotermia, bóle brzucha, osłabienie, powierzchowne urazy, zakażenie górnych dróg oddechowych, nudności, bóle w klatce piersiowej - wymienia.
Nie wiadomo, czy wśród tych osób są dzieci, które w poniedziałek koczowały przed placówką Straży Granicznej w Michałowie. - Szpital nie posiada informacji na temat miejsca zatrzymania migrantów - przekazał Kułakowski.
Przypomnijmy, w poniedziałek rano we wsi Szymki zatrzymano 26 obywateli Iraku, w tym kobiety i kilkuletnie dzieci, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską.
- Osoby te zostały przewiezione do placówki Straży Granicznej w Michałowie w celu zweryfikowania ich stanu zdrowia oraz sprawdzenia warunków i celu wjazdu na teren naszego kraju - przekazuje Zdanowicz.
W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej przekazała w rozmowie z reporterką TVN24 Martą Abramczyk, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Nie wyjaśniła jednak, jakie są dalsze losy zawróconej grupy.
"Kryzys humanitarny" przy pasie granicznym
Stan wyjątkowy w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje od 2 września do 2 października i obejmuje 183 miejscowości. Rząd zapowiedział już, że chce przedłużenia stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni. Prezydent Duda ogłosił już, że wystąpi do Sejmu o przedłużenie stanu wyjątkowego.
Dziennikarze nie mają dostępu do obszaru objętego stanem wyjątkowym i nie mogą relacjonować wydarzeń z terenu. Przebywać tam nie mogą także przedstawiciele organizacji pomocowych, medycy i prawnicy. Ci apelują, aby pozwolić im pomóc migrantom.
CZYTAJ WIĘCEJ: Aktywiści "spotykają ludzi, którzy błąkają się na pograniczu, chodzą po lesie w skarpetkach, z gorączką"
Europejski Trybunał Praw Człowieka zdecydował, że Polska musi zapewnić migrantom przebywającym przy granicy polsko-białoruskiej żywność, ubrania, opiekę medyczną, a także dostęp do kontaktu z prawnikami. Dwójka adwokatów, radca prawny oraz tłumaczka mimo to nie zostali we wtorek dopuszczeni do migrantów.
Eurodeputowana Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, sygnalizowała w ubiegłym tygodniu, że przy granicy "mamy do czynienia z ogromnym kryzysem humanitarnym". - Chciałabym, żebyśmy wszyscy zrozumieli, że to, co się dzieje na tej granicy, będzie obciążało nas odpowiedzialnością. My jesteśmy za to odpowiedzialni. My, obywatele Polski - mówiła. Podkreślała, że przebywający tam migranci to nie są "nielegalni ludzie".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock