Jedna osoba została poparzona w pożarze smażalni ryb, który wybuchł w niedzielę w ośrodku wypoczynkowym w Skorzęcinie w powiecie gnieźnieńskim (woj. wielkopolskie). Dojazd na miejsce utrudniały strażakom źle zaparkowane auta, a na dodatek podczas samej akcji przeszkadzali im wczasowicze.
Pożar wybuchł przed godziną 18 w smażalni ryb przy głównej alei w ośrodku wypoczynkowym w Skorzęcinie.
Ochotnicy nad jeziorem
Strażacy na miejsce przybyli błyskawicznie, tyle że bez osprzętu - kilku strażaków ochotników wypoczywało akurat nad jeziorem i to oni pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia. Zabezpieczyli teren, zarządzili ewakuację z pobliskich lokali oraz, używając gaśnic z punktów usługowych i gastronomicznych, rozpoczęli walkę z ogniem.
Jak relacjonują strażacy, czarny dym był widoczny już z przedmieścia Witkowa. Na miejsce wysłano pięć jednostek straży pożarnej - trzy z OSP Witkowo i po jednej z OSP Skorzęcin i Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Gnieźnie.
Auta blokowały drogę
Jak relacjonowali strażacy z Witkowa, pożar wybuchł "w centrum skorzęcińskiego chaosu". Do płonącego drewnianego budynku ciężko było im dojechać. Wszystko przez samochody, które - mimo zakazu parkowania - stały przy drodze ośrodka. - Przejazd był bardzo utrudniony, było bardzo ciasno - tłumaczy druh Tomasz Kuliński, naczelnik OSP Witkowo.
Pomimo to strażakom udało się dotrzeć na miejsce po 10 minutach od zgłoszenia. Ratownicy przyznają jednak, że gdyby zdarzenie miało miejsce w godzinach szczytu, to dojazd trwałby o wiele dłużej, a być może byłby nawet niemożliwy.
- W ośrodku znajdowała się ogromna liczba ludzi, choć, na szczęście, i tak było ich mniej niż zwykle o tej porze w upalne dni, gdy potrafi być tu nawet 30 tysięcy osób - mówi naczelnik.
Kuchnia w ogniu
Płonął drewniany budynek smażalni ryb. Ogień objął całą kuchnię i zaplecze. Pracownicy i klienci smażalni opuścili lokal przed przybyciem służb ratowniczych. Ucierpiał jedynie właściciel lokalu, który prawdopodobnie sam próbował gasić pożar. Mężczyzna ma poparzone ręce. Trafił na obserwację do szpitala.
- Z miejsca pożaru wynieśliśmy trzy butle gazowe. Były nagrzane, ale po sprawdzeniu pirometrem (bezdotykowym termometrem - red.) okazało się, że nie grożą wybuchem - podaje Kuliński.
Wczasowicze nie ułatwiali im akcji - pomimo próśb strażaków, rozstawionych pachołków i taśm ostrzegawczych przechodzili pomiędzy wozami i strażakami gaszącymi budynek.
Autor: FC/ ks / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: OSP WITKOWO