W końcu się udało: 56 niepełnosprawnych chłopców oficjalnie wprowadziło się do nowego domu. Siostry, znane m.in. z filmiku, na którym drepczą, udając pingwinki, przeniosły w poniedziałek swoich podopiecznych do ich wymarzonych pokoi.
Oficjalne otwarcie domu nastąpiło już 1 września, ale przeniesienie najbardziej chorych chłopaków nie było takie proste.
- Chodziło o sprawy techniczne, czekaliśmy na piec i ciepłą wodę. Żeby chłopcy na pewno ją mieli i żeby przy niskich temperaturach piec na pewno działał - tłumaczy siostra Eliza.
Bo nie wszyscy chłopcy są na tyle sprawni, żeby pamiętać o przykryciu się kołdrą. - Groziłoby im to szybkim zapaleniem płuc - dodaje siostra.
W poniedziałek w Broniszewicach pojawili się wolontariusze i pracownicy Domu Chłopaków. Razem z siostrami od samego rana przenosili wszystkie niezbędne sprzęty, w tym wielkie, medyczne łóżka. - Trzeba było też przewieźć koncentratory tlenu i pompy żywieniowe - mówi Eliza.
Pomoc wciąż mile widziana
Zdrowsi chłopcy są dobrani w pary, każdy mieszka ze swoim najbliższym kolegą. Siostry i setki darczyńców z całej Polski zadbały o to, żeby podopieczni mieli w pokojach zabawki i przedmioty, które wiążą się z tym, co kochają. Jeden z chłopaków ma więc gigantyczne zdjęcie grupy Enej, u innego ściana wyklejona jest dolarami, bo, jak mówią siostry, lubi "stówki".
- Radujemy się razem z nimi, że w końcu tu zamieszkają. Z tej całej radości zostali nawet wcześniej zabrani ze szkoły - cieszy się siostra Tymka.
Siostrom i chłopakom wciąż można pomóc. Bo choć dom jest już w pełni wykończony, to potrzeba pieniędzy na jego utrzymanie. Wpłat można dokonywać na stronie www.domchlopakow.pl
Dystans do siebie dał im miliony złotych
Siostry dominikanki z Broniszewic opiekują się 56 chłopcami z niepełnosprawnością. Zapewniają czyste łóżka, wyżywienie, ubrania. Ich ośrodek mieścił się wcześniej w miejscowym pałacyku. Ciasnym, ale własnym. Problem pojawił się, gdy kontrola lokalnych strażaków wykazała usterki niemożliwe do usunięcia. Wtedy siostry poprosiły o przesunięcie terminu realizacji ich naprawy, a jednocześnie zdecydowały się wybudować nowy dom. Potrzebne było jednak aż 7 milionów złotych.
- Dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Jak milion mamy swój, to żeby jeszcze mieć sześć, wystarczy jakiś biznesmen, który nas spotka i wpłaci - pomyślałyśmy. Ale trzy lata na to czekaliśmy i nie bardzo - śmiała się siostra Eliza.
Przełom nastąpił w kwietniu ubiegłego roku za sprawą kilkusekundowego filmiku, który zamieściły w internecie z dopiskiem: "Dziś Światowy Dzień Pingwina. Przyjmujemy życzenia. Zamiast kwiatów i bombonierek przyjmujemy cegiełki na dom chłopców".
I udało się. Siostry same uzbierały pieniądze potrzebne na prace budowlane i wykończeniowe. Wyposażyły wszystkie pomieszczenia tak, by niepełnosprawni chłopcy mogli bez problemu bezpiecznie z nich korzystać.
Budowa domu trwała 22 miesiące.
Autor: ww/ao/kwoj / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24