Wirus ptasiej grypy na dwóch fermach gęsi reprodukcyjnych w Wielkopolsce. - Szkody dla gospodarstw sięgają kilku milionów złotych. To bardzo elitarne i drogie ptactwo - zaznacza powiatowy lekarz weterynarii. Objawy choroby jako pierwszy dostrzegł gospodarz, zaobserwował tzw. "lanie jaj" przez jego ptaki.
Ptasią grypę wykryto w czwartek w gospodarstwie w Kotłowie (pow. ostrzeszowski). - Choroba zaatakowała gęsi reprodukcyjne w ilości około 3 tysięcy sztuk. W tej chwili przygotowujemy się do utylizacji i zabezpieczenia terenu - informuje powiatowy lekarz weterynarii Krzysztof Lamek.
Składały miękkie jajka
Wirus ptasiej grypy zaatakował w środę, trafił na dwie fermy z gęsią reprodukcyjną. Choroba objęła 4-tysięczną hodowlę w Pawłowie i 10-tysięczną w Kątach Śląskich.
- Objawem, który zaniepokoił właściciela, było tzw. lanie jaj przez gęsi, czyli znoszenie ich w miękkiej skorupie i rozpadanie - informuje powiatowy lekarz weterynarii w Ostrowie Wlkp. Dariusz Hys.
"Jesteśmy przerażeni"
Obecnie w Ostrowie i Ostrzeszowie szacowane są koszty utylizacji gęsi. - Szkody dla gospodarstw sięgają kilku milionów złotych. To są gęsi reprodukcyjne, czyli bardzo elitarne i drogie ptactwo - zaznacza Hys.
W powiecie ostrowskim jest 202 producentów drobiu. - To największe skupisko w Polsce, więc jesteśmy przerażeni możliwością rozmiarów ewentualnych szkód, jeżeli choroba się rozprzestrzeni - powiedział Hys.
To szósty przypadek ptasiej grypy w południowej Wielkopolsce.
W Lubuskiem trwa wygaszanie ognisk
W sąsiednim województwie sytuacja przedstawia się spokojniej. - Wkrótce nastąpi wygaszenie ognisk i stref wyznaczonych w związku z ptasią grypą - mówi Zofia Batorczak, wojewódzki lekarz weterynarii.
- Na 18 ognisk mamy już 10 wygaszonych i planujemy, że w piątek ogniska zostaną wygaszone do końca (…) Będziemy składać wniosek do wojewody, myślę, że we wtorek, środę w przyszłym tygodniu, o wygaszenie kolejnych obszarów zapowietrzonych, a za następnych kilkanaście dni wygaszenie obszaru zagrożonego i wtedy mielibyśmy wolne wszystkie stref - planuje lekarz.
Wtedy, po 21 dniach od daty ostatecznego oczyszczania i dezynfekcji, hodowcy mogliby rozpocząć wstawianie drobiu do swoich gospodarstw. - Oczywiście pod nadzorem inspekcji, przy badaniach laboratoryjnych tego drobiu, przy pełnej bioasekuracji - zastrzega.
Takiej epidemii nie było od czasów wojny
W czwartek wojewoda lubuski Władysław Dajczak zwołał konferencję prasową, na której podsumowano działania prowadzone od 3 grudnia zeszłego roku. Wówczas to potwierdzono pierwsze ognisko wirusa ptasiej grypy na fermie gęsi w podgorzowskiej gminie Deszczno - uznawanej za lubuskie zagłębie drobiarskie.
Wojewoda zaznaczył, że epidemii ptasiej grypy u drobiu w takiej skali nie było w powojennej historii Polski.
W ramach zwalczania choroby zlikwidowano ponad milion sztuk drobiu: indyków, gęsi, kaczek, brojlerów kurzych, w tym 440 tys. z ferm, w których wystąpiły ogniska i ponad 620 tys. sztuk z 34 ferm, znajdujących się w obszarach zapowietrzonych. Ponadto trzeba było uśmiercić i zutylizować ponad 9,3 tys. ptaków w gospodarstwach przyzagrodowych.
Batorczak poinformowała, że akcja kosztowała ponad 54 mln zł, a kolejnych ok. 32 mln zł pochłoną odszkodowania – w tym ponad 18 mln zł za ptaki z ognisk i ponad 12 mln zł za zdrowy drób uśmiercony w celu opanowania epidemii.
Oprócz 18 ognisk wirusa H5N8 u drobiu w Lubuskim potwierdzono pięć przypadków ptasiej grypy u ptactwa dzikiego.
Autor: ww / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: | sxc.hu/egelife