Do Sejmu albo Izabella Łukomska-Pyżalska albo my - takie ultimatum postawił poznański Sojusz Lewicy Demokratycznej władzom krajowym partii. Efekt? Na liście Zjednoczonej Lewicy nie ma prezes piłkarskiej Warty. "Jedynką", mimo protestów, pozostał lider Unii Pracy Waldemar Witkowski.
Informacje o możliwości umieszczenia na liście kandydatów Zjednoczonej Lewicy do Sejmu Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej wywołało w Poznaniu prawdziwą burzę. W poniedziałek zwołano nadzwyczajne spotkanie poznańskiego SLD. Tam padły ostre deklaracje: - Przyjęliśmy niemal jednogłośnie uchwałę wzywającą władze krajowe do nieumieszczania na liście Pani Pyżalskiej i "zdjęcia" z pierwszego miejsca pana Witkowskiego. Wcześniej, Zarząd Miejski SLD z inicjatywy Tomasza Lewandowskiego podjął uchwałę o wycofaniu wszystkich naszych kandydatów z list w przypadku umieszczenia na liście prezes Warty - wyjaśnia Adrian Kaczmarek, sekretarz SLD w Poznaniu.
Groźba poskutkowała. Prezes Warty Poznań zabrakło na liście kandydatów Zjednoczonej Lewicy do Sejmu. Nadal otwiera ją Witkowski. Na dalszych miejscach znaleźli się poseł Marek Niedbała, radna Katarzyna Kretkowska i poseł Maciej Banaszak. Ten ostatni, gdy przed rokiem przechodził z Twojego Ruchu do SLD, miał otrzymać obietnicę startu w wyborach z pierwszego lub drugiego miejsca.
Pyżalska wspierała Lewandowskiego?
Na poniedziałkowym zebraniu padły też zarzuty przyjęcia przez SLD od rodziny Pyżalskich 60 tys. złotych na kampanię Tomasza Lewandowskiego w zeszłorocznych wyborach samorządowych. Pieniądze miał otrzymać Waldemar Witkowski. Ten jednak - skonfiliktowany z Lewandowskim - miał ich nie przekazać kandydatowi SLD na prezydenta. O sprawie napisała "Gazeta Wyborcza". Cała trójka zaprzecza jednak zarzutom.
Witkowski, w rozmowie z "Wyborczą", nazywa zarzut "bzdurą kompletną". - Ktoś próbuje mnie zdyskredytować przed wyborami. Wiem kto, ale na tym etapie nie będę tego ujawniał. Rozumiem rozgoryczenie Sojuszu, bo pierwsze miejsce przypadło wiceprzewodniczącemu sejmiku. Ale są granice rzucania oszczerstw - mówił.
Lewandowski nie kryje zdziwienia sprawą. - Nie wiem czy i przez kogo państwo Pyżalscy przekazywali pieniądze na kampanię, wiem jednak, że ani złotówka nie została mi przekazana i wydatkowana w kampanii. I żeby była jasność - nie dlatego, że rzekomy pośrednik (Witkowski - przyp. red.) jest ze mną w konflikcie ale dlatego, że ani złotówki bym nie wziął. Cała sprawa jest dla mnie dość groteskowa bo od samego początku blokowałem start pani Pyżalskiej z naszych list z tego prostego powodu, że miejsce celebrytów jest raczej w Dzień Dobry TVN, a nie na Wiejskiej - odpowiada Lewandowski.
Prezes rozżalona
Rozgoryczenia usunięciem z listy nie kryje Łukomska-Pyżalska. - W październiku 2002 roku kiedy zapisywałam się do SLD, w której przewodniczącym młodzieżówki był wtedy Pan Tomasz Lewandowski, to jakoś ani jemu ani nikomu innemu w tej partii nie przeszkadzała moja sesja w Playboyu z grudnia 2000 roku - uważa prezes Warty.
Jej zdaniem teraz gdy jest bizneswoman, dużym pracodawcą, buduje "tanie mieszkania dla poznaniaków" i utrzymuje najstarszy klub piłkarski w naszym mieście, jej przeszłość zaczęła być przeszkodą dla SLD.
- O tym, że jestem matką szóstki dzieci oraz wybudowałam przedszkole i żłobek nie będę nawet wspominać, bo to zapewne nieistotne - dodaje, po czym dopytuje o sukcesy i osiągnięcia osób, które z ramienia SLD mają znaleźć się na liście. - Czy np. praca radnego jest bardziej wartościowa dla miasta niż praca przedsiębiorcy, wspierającego lokalny sport? Uważam, że każdy może być cenny i staram się nie oceniać innych tylko i wyłącznie po "opakowaniu" - kończy.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24