Podczas uzupełnienia paliwa do biokominka doszło do wypadku, w którym poparzona została 29-latka, jej trzyletnia córka i dwutygodniowy syn. Stan chłopca określany jest przez lekarzy jako ciężki. Okoliczności zdarzenia bada poznańska policja.
Do wypadku doszło w środę przed południem w budynku przy ulicy Górniczej w Poznaniu. 29-letnia kobieta obsługiwała biokominek opalany płynnym paliwem na bazie alkoholu.
- Jak wynika z notatki strażaków, w momencie, gdy kobieta uzupełniała zbiornik z paliwem, doszło do nagłego zapłonu. Kobieta była w stanie ugasić pożar, ale niestety doszło do poparzeń - relacjonuje Łukasz Wójcik, reporter TVN24.
Kobieta i dwójka jej dzieci w szpitalu
Poparzone zostały trzy osoby: 29-latka i jej dwoje dzieci w wieku trzech lat i dwóch tygodni. Wszyscy trafili do szpitali.
W najcięższym stanie jest noworodek. Lekarze podjęli decyzję, że dziecko z Poznania trzeba przewieźć do wyspecjalizowanej lecznicy w Ostrowie Wielkopolskim.
"Noworodek w stanie ciężkim"
Poparzeniami jest dotknięte około 25 procent powierzchni ciała chłopca. - Dla noworodka jest to bardzo duża powierzchnia ciała i jest to oparzenie kwalifikowane jako ciężkie - informował Krzysztof Grala, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dzieci szpitala w Ostrowie Wielkopolskim. - Noworodek jest w stanie ciężkim. Trudno mówić o stabilności - przyznał w czwartek.
W piątek chłopiec przeszedł zabieg, który miał pomóc w zmniejszeniu obrzęku po poparzeniach. Jego stan wciąż określany jest jako ciężki.
Na miejscu było nie tylko pogotowie, ale też pięć zastępów straży pożarnej i policja. Budynek nie został uszkodzony. Okoliczności zdarzenia wyjaśnia teraz policja.
Do zdarzenia doszło przy ulicy Górniczej w Poznaniu:
Autor: tam/b / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań | M. Radziszewski