Śmierć opisana w pamiętniku, spełniona prośba i "rażący błąd prokuratury"

Jezioro Lusowskie - pomost w Lusówku
Sąd o "kardynalnym błędzie" prokuratury
Źródło: tvn24.pl
Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w sprawie śmierci wędkarza, która początkowo wydawała się wypadkiem. Dopiero w 2020 roku, pięć lat po zdarzeniu, okazało się, że za śmierć może odpowiadać przybrany syn denata, który w swoim pamiętniku dość szczegółowo opisał, jak "zasadził się" na ojczyma i intencjonalnie wrzucił go do wody. Decyzją sądu odwoławczego 47-letni Grzegorz L. w więzieniu spędzi pięć lat.
Kluczowe fakty:
  • Wędkarz zmarł w wodach Jeziora Lusowskiego w Wielkopolsce. Początkowo zakładano, że śmierć nastąpiła w wyniku utonięcia.
  • Nowe światło na sprawę padło pięć lat później. Jednym z aresztowanych po napadzie na restaurację był przybrany syn nieżyjącego wędkarza. W zabezpieczonym pamiętniku opisał okoliczności śmierci ojczyma.
  • W 2023 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał, że Grzegorz L. nieumyślnie spowodował śmierć ojczyma i skazał go na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Prokuratura natomiast zakwestionowała wysokość kary. To - jak uzasadniał w środę sąd odwoławczy - "rażący błąd".
  • Sąd odwoławczy zwiększył więc wyrok dla Grzegorza L., ale - jak podkreślono w ustnym uzasadnieniu wyroku - nie mógł przeanalizować, czy skazany nie powinien odpowiadać za surowsze przestępstwo.

Sąd po ogłoszeniu surowszego wyroku niż ten z pierwszej instancji poinformował o zastosowaniu wobec Grzegorza L. tymczasowego aresztu. - Jest to konieczne zważywszy na wymiar kary. Zachodzi uzasadniona obawa, że pozostając na wolności, oskarżony mógłby ukrywać się przed jej wykonaniem - podkreślał sędzia Maciej Świergosz.

W ustnym uzasadnieniu podkreślał, że sprawa "jest nietypowa". - Śledztwo w sprawie zabójstwa wszczęto po pięciu latach od zgonu pokrzywdzonego. Było to spowolnione tym, że sprawca innego przestępstwa niezwiązanego z naszym czynem ujawnił, co oskarżony na ten temat mu opowiadał - relacjonował sędzia. Podkreślał, że to znacząco utrudniło gromadzenie dowód, ale prokuratura przygotowująca akt oskarżenia działała - w ocenie sędziego - "w sposób rzetelny i wnikliwy".

- W sprawie tej prokurator przesłuchał wszystkich świadków, którzy mogli mieć i mieli wiedzę na temat zdarzenia. Wykonano również szereg ekspertyz, opinii, wykonano nawet bananie poligraficzne, zresztą na wniosek samego oskarżonego. Nie można więc zarzucić, że w trakcie postępowania przygotowawczego prowadzonego przez prokuratora czegoś w zakresie dowodów zaniechano - podkreślał.

"Kardynalny błąd"

Sąd odwoławczy skrytykował jednak prokuraturę, która odwoływała się od wyroku pierwszej instancji. A raczej nieudolnie usiłowała się odwołać.

- Był on wywołany kardynalnym, nie bójmy się tego inaczej nazwać, błędem. Wyrok wydano 31 stycznia 2023 roku. Niestety prokurator złożył wniosek 1 lutego wyłącznie co do kary. Dopiero 16 lutego 2023 roku prokurator zorientował się w swojej pomyłce i złożył kolejny wniosek o uzasadnienie co do całości wyroku, a więc winy, kary, kwalifikacji prawnej. Problem polega na tym, że wniosek ten był dziewięć dni spóźniony - wskazywał sędzia.

wojcik 2
Lusówko. Śmierć wędkarza. Jego przybrany syn skazany na 2,5 roku więzienia
Źródło: TVN24

Czemu to istotne? Bo - jak podkreślał sędzia Maciej Świergosz w uzasadnieniu - działanie prokuratury zamykało drogę do zaskarżenia wyroku co do winy i do kwalifikacji prawnej. Tak więc Grzegorz L. nie mógł usłyszeć innego wyroku niż za nieumyślne spowodowanie śmierci, a nie - jak w pierwszej instancji domagali się śledczy - za zabójstwo.

Zapisy, które wszystko zmieniły

Sąd uznał apelację obrony za bezzasadną. Domagali się oni uniewinnienia, wskazując, że nie ma jednoznacznych dowodów obciążających oskarżonego. Sąd jednak zaznaczył, że "oskarżony sam przyznawał się, że jest sprawcą".

- Robił to w różnych sytuacjach życiowych, często po alkoholu. Opowiadał, jak podszedł do ojczyma i zepchnął do jeziora, które akurat w tym miejscu miało 129 cm głębokości. Pan pokrzywdzony był starszym mężczyzną z amputowaną nogą, posługiwał się drewnianą protezą, był zaskoczony sytuacją i utonął. Całe to zdarzenie oskarżony opisał w notatniku, czy - jak to niektórzy nazywają - pamiętniku - mówił sędzia, który potem zacytował fragment napisany przez Grzegorza L., w którym ten pisze o sobie w trzeciej osobie i nazywa się "Maciejem":

"Postanowił w ten dzień pojechać do Lusówki, by się na niego zasadzić. Długo nie musiał siedzieć i czekać za Wojtkiem, który wszedł na pomost. Maciej dobrze się rozejrzał i upewnił się, że poza nimi nie ma w okolicy nikogo innego. Maciej postanowił to wykorzystać. Był tak bardzo zaślepiony nienawiścią do Wojtka, że podszedł w kierunku ojczyma, wszedł na pomost, doszedł do Wojtka i spojrzał mu w oczy. Mówiąc do Wojtka: 'To za mnie i mamę' popchnął Wojtka, spychając go z pomostu prosto do wody, po czym Wojtek zniknął pod wodą" - czytał sędzia.

Ten opis korelował z ustaleniami z miejsca zdarzenia. Jednocześnie śledczy kolejno obalali wersje przedstawiane przez oskarżonego.

- W dniu 9 marca 2022 roku oskarżony sam napisał do Sądu Okręgowego następujące słowa: "Jak sąd uzna, że jestem winny, to proszę o najwyższy wymiar kary". Sąd apelacyjny postanowił spełnić tę prośbę oskarżonego - zakończył uzasadnianie wyroku sędzia Maciej Świergosz.

Prokuratura chciała 25 lat więzienia za zabójstwo

Przed sądem pierwszej instancji prokuratura żądała dla oskarżonego kary 25 lat więzienia. Prokurator Przemysław Frąckowiak szczegółowo odniósł się w mowie końcowej do zebranego w sprawie materiału dowodowego, w tym zeznań świadków oraz wyników badania wariografem. Podkreślił również, że w jego ocenie pamiętnik oskarżonego nie jest żadnym utworem literackim, który oskarżony miał wydać.

- Jest to swego rodzaju spowiedź za popełnione grzechy i chęć odkupienia win - przekonywał.

Dodał, że świadczy o tym wprost fragment, w którym oskarżony - zwracając się do konkretnej osoby - napisał, że "jeżeli to czyta, to on - czyli oskarżony - prawdopodobnie już nie żyje". - Ten pamiętnik nie miał ujrzeć światła dziennego za życia oskarżonego, ale stało się inaczej - powiedział prokurator.

Obrońca oskarżonego adwokat Jędrzej Kubera wnosił - podobnie jak przed sądem odwoławczym - o uniewinnienie. Sam oskarżony na ostatniej rozprawie przed sądem podkreślał, że "tego postępowania karnego w ogóle nie powinno być". Przekonywał, że śmierć ojczyma nastąpiła wskutek zawału przed jego wpadnięciem do wody i nie miał on z tym zdarzeniem nic wspólnego. - Jedynymi katalizatorami dla śledczych, dla wznowienia postępowania w sprawie tej smutnej, aczkolwiek jednoznacznej śmierci mojego ojczyma były zeznania osób, które miały świadomość, że miałem zamiar napisania książki, której tworzyłem zapiski - określone przez prokuratora pamiętnikiem - które w dużej mierze zawierały fikcję przeplatającą się z faktami - przekonywał.

I dodał: - Jeśli ja siedzę na ławie oskarżonych za fantazję, to gdzie powinien siedzieć dziś prokurator, który powinien oskarżać sprawców zabronionych czynów, a nie oskarżać ludzi o niestworzone czyny, które nie miały nigdy miejsca. Oskarżony zwrócił się do sądu "o sprawiedliwość, która jest poparta faktami, a nie chorą ambicją prokuratora". - Jeśli w ocenie sądu bez wątpliwości miała miejsce zbrodnia, którą miałem popełnić - bez wątpienia - to zasługuję na najsurowszy wymiar kary. A jeśli w ocenie sądu jest inaczej - wnoszę o uniewinnienie - powiedział Grzegorz L.

Podczas procesu Grzegorz L. starał się przekonać sąd, że już sam fakt, że nie przygotował sobie żadnego alibi, "stoi w oczywistym konflikcie z zarzutami".

Grzegorz L. wskazywał, że kiedy jego i Krystiana S. zatrzymano do innej, wspólnej sprawy, Krystian S. - pomawiając go i mówiąc prokuraturze, że L. dokonał zabójstwa - miał otrzymać łagodniejszy wyrok. Pisanie pamiętników polecić miał mu psycholog, kiedy przebywał w zakładzie karnym. - Oczywiście mogłem pisać o żyjących i o miłości czy też o biednych Syryjczykach w ogarniętym wojną kraju, a nawet próbować tworzyć nową sagę "Gwiezdnych wojen". Rzuciłem się w świat fantazji, a moje zapisy stały się dla mnie najczarniejszą z najczarniejszych reperkusji, które nigdy nie powinny zostać w ten sposób zinterpretowane - mówił.

Wpadł przy okazji napadu

O zarzutach przedstawionych Grzegorzowi L. prokuratura informowała pod koniec lipca 2020 roku. Sprawę śmierci mężczyzny w podpoznańskim Lusówku wyjaśnili śledczy z Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald i funkcjonariusze tzw. Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Policjanci z Archiwum X wyjaśnili sprawę sprzed lat
Policjanci z Archiwum X wyjaśnili sprawę sprzed lat
Źródło: Twitter/Andrzej Borowiak

Jak przypominał Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, śledczy wpadli na trop łączący tę śmierć z Grzegorzem L. podczas analizowania innej sprawy.

W 2020 roku w Tarnowie Podgórnym doszło do napadu na jedną z restauracji. Po napadzie policjanci z miejscowego komisariatu wytypowali i zatrzymali trzech sprawców. Wszyscy trafili do aresztu. Okazało się wkrótce, że jednym z aresztowanych jest przybrany syn nieżyjącego wędkarza.

- Śledczy dotarli do notesów należących do Grzegorza L. W jednym z nich, w rozdziale zatytułowanym "Zemsta po latach", odkryli opis zabójstwa, jakiego miał on dokonać. Autor zapisków, stosując retrospekcję, opisał swoje życie od narodzin do śmierci swojej matki, w tym krzywdy, jakich doznał od swojego ojczyma w dzieciństwie - przekazywał prokurator.

Czytaj także: