Wydawało się, że mężczyzna się utopił, po pięciu latach wyszło na jaw, że został zamordowany. Według prokuratury za zbrodnię odpowiada 43-letni Grzegorz L. W jego osobistym pamiętniku znaleziono rozdział o "zemście po latach".
Przed sądem w Poznaniu ruszył proces Grzegorza L. Mężczyzna jest oskarżony o zabójstwo ojczyma w Lusówku (woj. wielkopolskie). Zbrodnię udało się rozwiązać po latach między innymi dzięki pamiętnikom mężczyzny.
Do zabójstwa doszło w maju 2015 roku. Wówczas w wodach Jeziora Lusowskiego w Wielkopolsce odnaleziono ciało mężczyzny. Początkowo zakładano, że śmierć nastąpiła w wyniku utonięcia. Dopiero po latach udało się wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia.
O zarzutach przedstawionych Grzegorzowi L. prokuratura informowała rok temu, pod koniec lipca. Sprawę śmierci mężczyzny w podpoznańskim Lusówku wyjaśnili śledczy z Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald i funkcjonariusze tzw. Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
"Opisał swoje życie od narodzin do śmierci swojej matki"
Ciało mężczyzny wyłowiono z wód Jeziora Lusowskiego w maju 2015 roku. Jak przypominał Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, śledczy wpadli na trop łączący tę śmierć z Grzegorzem L. podczas analizowania innej sprawy.
W 2020 roku w Tarnowie Podgórnym był napad na jedną z restauracji. Po napadzie policjanci z miejscowego komisariatu wytypowali i zatrzymali trzech sprawców. Wszyscy trafili do aresztu. Okazało się wkrótce, że jednym z aresztowanych jest przybrany syn nieżyjącego wędkarza.
- Śledczy dotarli do notesów należących do Grzegorza L. W jednym z nich, w rozdziale zatytułowanym "Zemsta po latach", odkryli opis zabójstwa, jakiego miał dokonać. Autor zapisków, stosując retrospekcję, opisał swoje życie od narodzin do śmierci swojej matki, w tym krzywdy, jakich doznał od swojego ojczyma w dzieciństwie - przekazywał prokurator.
Grzegorzowi L. grozi kara od 12 lat pozbawienia wolności do dożywotniego więzienia.
Mówił, że inni autorzy kryminałów "nie siedzą"
Podczas pierwszej rozprawy mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
- Wymiar śledczy skupił się na moich zapiskach, które określił mianem pamiętnika. Nic bardziej błędnego. To, co jest napisane, to fantazje autora tych zapisków. Jestem w tym zakresie jedną z wielu osób, która pisze i ucieka w ten sposób w świat fantazji. Pragnę podkreślić, że dotąd nie słyszałem, aby jakikolwiek światowej sławy autor kryminalnych bestsellerów, scenariusza, reżyser filmowy o takiej samej tematyce zasiadał na ławie oskarżonych. Wówczas mogłoby zabraknąć miejsc w więzieniach – mówił w sądzie.
Jak podkreślał, zasiada na ławie oskarżonych "z łatką wyrachowanego ojcobójcy". - Jakim bym musiał być zwyrodnialcem, żeby zabić człowieka, który przed blisko 40 laty zabrał mnie z sierocińca pod swój dach, dał mi swoje nazwisko i przez krótki okres czasu tworzył pojęcie prawdziwej rodziny? – pytał sąd Grzegorz L.
Jak przekonywał, już sam fakt, że nie przygotował sobie żadnego alibi, "stoi w oczywistym konflikcie z zarzutami". Oskarżony zwrócił się do sądu o wnikliwe przeprowadzenie tego postepowania, gdzie – jak mówił - jest mnóstwo wątpliwości a prawdziwych, namacalnych dowodów nie ma. - Ja nie chcę być ofiarą śmierci mojego ojca, zatem proszę o uznanie wątpliwości jako korzystnych dla mnie – zwrócił się do sądu.
"Mogłem próbować tworzyć nową sagę Gwiezdnych Wojen"
Grzegorz L. wskazywał, że kiedy jego i Krystiana S. zatrzymano do innej, wspólnej sprawy, Krystian S. - pomawiając go i mówiąc prokuraturze, że L. dokonał zabójstwa - miał otrzymać łagodniejszy wyrok. Pisanie pamiętników polecić miał mu psycholog, kiedy przebywał w zakładzie karnym. - Oczywiście mogłem pisać o żyjących i o miłości, czy też o biednych Syryjczykach w ogarniętym wojną kraju. A nawet próbować tworzyć nową sagę Gwiezdnych Wojen. Rzuciłem się w świat fantazji, a moje zapisy stały się dla mnie najczarniejszą z najczarniejszych reperkusji, które nigdy nie powinny zostać w ten sposób zinterpretowane – powiedział.
Grozi mu dożywocie
Policjanci z "Archiwum X" zweryfikowali dowody, które powiązały Grzegorza L. z niewyjaśnioną śmiercią mężczyzny sprzed sześciu lat. - Wspomniany bowiem przez wymienionego w pamiętniku ojczym okazał się mężczyzną, którego znaleziono w jeziorze. Jak ustalono, zmarły utonął po tym, jak został zrzucony z pomostu do wody - zaznaczał Wawrzyniak. L. nie przyznawał się do zabójstwa ojczyma. W toku śledztwa przebadano go wariografem. - Wynik tego badania potwierdził sprawstwo Grzegorza L., dowodząc jednocześnie, że dokonał on zarzucanego mu czynu. Powyższe potwierdziły także wnioski biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie - podkreślał prokurator.
Źródło: TVN 24 Poznań, PAP