Ola miała 22 lata. Półtora miesiąca temu przeprowadziła się do Poznania. - To było jej marzenie. Pisała tam pracę licencjacką, a potem miała kontynuować studia - mówi jej ojciec Artur Jarząbek.
2 grudnia Ola zginęła pod kołami tramwaju, przechodząc przez przejście dla pieszych na ulicy Zamenhofa w Poznaniu. Okoliczności tragicznego wypadku badają policja i prokuratura.
- Z naszych wstępnych informacji wynika, że 22-latka weszła na przejście na czerwonym świetle. Ustalenie tego, jak było, jest przedmiotem śledztwa - mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Na razie postępowanie jest prowadzone w sprawie spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Wiadomo, że w minionym tygodniu przesłuchano jedną osobę.
Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Czekają na dokumentację
- Prokuratura czeka na opracowanie wszystkich danych dotyczących zdarzenia, które pozwolą na wszechstronne wyjaśnienie jego przebiegu i towarzyszących mu okoliczności. Chodzi tu między innymi o dokumentację z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego oraz o zapis tachografu z pojazdu, który brał udział w wypadku - tłumaczy Wawrzyniak.
W tramwaju, który potrącił Olę, nie było kamery monitoringu, ale zabezpieczono nagranie z innego, który jechał z przeciwka.
- To nagranie będzie przedmiotem wnikliwej analizy. Śledztwo jest na wstępnym etapie, dlatego na konkretne ustalenia trzeba jeszcze poczekać. Być może na początku przyszłego roku będziemy wiedzieć więcej. Wtedy powinna już wpłynąć kompleksowa opinia po sekcji - dodaje Wawrzyniak.
"Chcemy mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko"
Od tragicznego wypadku minął ponad tydzień. Na przystanku przy ul. Zamenhofa rodzina Oli rozwiesiła plakaty z jej zdjęciem i prośbą o kontakt.
- Nie prowadzimy własnego śledztwa. Szukamy świadków zdarzenia, bo chcemy poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego w środku dnia, w centrum miasta, na przejściu dla pieszych zginęła nasza Ola. Bierzemy pod uwagę różne scenariusze. Może zawinił motorniczy, a może nasza Ola się zagapiła. Po prostu chcemy to wiedzieć. To nie jest tak, że nie mamy zaufania do policji czy prokuratury, które wyjaśniają wszystkie okoliczności. Pokładamy ufność, że ustalą, co się stało. Ale wiemy też, że tuż po wypadku było zaledwie dwóch świadków, w tym motorniczy. Im więcej osób opowie, co widziało, tym większe szanse na ustalenie prawdy – mówi Artur Jarząbek.
Kilka dni temu rodzice dziewczyny byli w Poznaniu. Pojawili się też w miejscu, w którym stracili córkę.
- Wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się stało. Ola była mądrą i zawsze ostrożną dziewczyną. Myślałem, że jak tam się pojawię, to coś więcej zrozumiem, ale nadal nie mam pojęcia, jak to wszystko mogło się wydarzyć. Ruch tramwajowy pomiędzy tymi przystankami odbywa się bardzo dynamicznie i tramwaje hamują w ostatniej chwili, przejeżdżając przez przejście dla pieszych. Brakuje synchronizacji sygnalizacji świetlnej pomiędzy odcinkiem dla tramwajów i pojazdów poruszających się jezdnią. Bardzo łatwo o pomyłkę, zwłaszcza jeśli jest się w maseczce i kapturze na głowie – mówi ojciec Oli.
Do rodziców Oli zadzwoniło już kilku poznaniaków, ale na razie wśród nich nie było świadków wypadku. - Część z nich chce po prostu złożyć kondolencje, inni opowiadają, że to nie pierwsza taka śmierć pod kołami tramwaju na przejściu dla pieszych. My nie szukamy winnych, to nie nasze zadanie. Nie chcemy nikogo oskarżać. Chcemy mieć tylko poczucie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by wyjaśnić, jak zginęła nasza córka. To wszystko – dodaje Artur Jarząbek.
Pogrzeb Oli odbył się w sobotę w rodzinnym Koszalinie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum rodziny