Happening stowarzyszenia Prawo do Miasta na 10 minut zablokował ruch na moście Dworcowym w Poznaniu. To kolejna odsłona walki o przejście dla pieszych między przystankiem tramwajowym na ul. Matyi a Dworcem Głównym.
Obecnie chcąc przejść z przystanku tramwajowego na dworzec, pasażer musi skorzystać z przejścia podziemnego i trasy wytyczonej prze galerię handlową. Trwa to kilka minut i jest uciążliwe dla podróżnych. Dawniej funkcjonowało tam normalne przejście dla pieszych, które zdawało egzamin jeszcze w trakcie budowy galerii handlowej. Później jednak zostało zlikwidowane, co wywołało oburzenie poznaniaków.
"Zebra" tylko na 10 minut
W poniedziałek, kilka minut po rozpoczęciu manifestacji, jej uczestnicy rozwinęli prowizoryczną "zebrę" pomiędzy przystankami tramwajowymi a chodnikiem prowadzącym na dworzec PKP. Przejście funkcjonowało tylko 10 minut, potem zostało... zwinięte.
- Rzecz unaoczniona i pokazana dociera do wyobraźni. Dlatego żąda się makiet do planowania miasta. Chcieliśmy zobaczyć, jak to będzie wyglądać, żeby ludzie weszli, zobaczyli i poczuli, aby rozniosło się, że to jest takie proste. Pomalować, postawić, wydać grosze i uzyskać zupełnie inną jakość - tłumaczy ideę happeningu jego pomysłodawca Lech Mergler ze Stowarzyszenia Prawo do Miasta.
Zyskuje galeria
Jak przekonuje Mergler, obecny stan rzeczy jest nie do przyjęcia, a jedynym, który na nim korzysta jest centrum handlowe.
- Zyskuje galeria, bo trzeba przez nią przejść, żeby iść na pociąg. Powinno być tak, żeby ludzie mieli 150 m do dworca z przystanku. Takie przejście naziemne to trzykrotne skrócenie drogi. Dochodzi do tego jeszcze różnica poziomów. Są tam schody, podjazdy i znowu schody, co prawda ruchome, ale z wózkiem się nie wjedzie - przekonuje Mergler.
"Wpychanie ludzi pod ziemię jest karygodne"
Podobne argumenty podają inni uczestnicy manifestacji i happeningu.
- Brak tego przejścia był bardzo zaskakujący dla wszystkich poznaniaków. Były konsultacje, ale okazało się, że to jest już musztarda po obiedzie. Decyzje zapadły. Logiczne było by wyjście z dworca i przejście pasami na przystanek tramwajowy. Wpychanie ludzi pod ziemię jest karygodne, to nie czasy gierkowskie - oburza się pani Alicja Kaźmierczak.
Po 10 minutach ulicą znowu zawładnęły samochody, a po "zebrze" nie było ani śladu. Mimo próśb poznaniaków i apeli organizacji pozarządowych, prezydent miasta nie chce się na nie zgodzić, tłumacząc się względami bezpieczeństwa.
Pod koniec ubiegłego roku radni zabezpieczyli nawet środki w budżecie na powstanie przejścia naziemnego w tym miejscu. W dalszym ciągu jednak taka inwestycja wymagałaby zgody prezydenta, na którą się nie zanosi.
Przejście naziemne (zielona linia) skróciłoby trasę z przystanku na dworzec:
10-minutowe przejście zostało rozwinięte na moście Dworcowym:
Autor: kk / Źródło: TVN24 Poznań