Zniknęły wysokie tuje, które rosły wokół krzyża przy ulicy Literackiej na poznańskim Strzeszynie. A z nimi ptaki, które uwiły sobie gniazda wśród gałęzi. - Co z elementarną przyzwoitością? Wycina się drzewa, widzi się młode ptaki, które się drą, coś z trzewi rodzicielskich powinno zadziałać - komentuje mieszkanka osiedla. Okazuje się, że ksiądz, który zlecił wycinkę, nie wystąpił do zarządcy terenu o pozwolenie na usunięcie drzew.
Sprawę opisuje poznańska "Gazeta Wyborcza". Wysokie krzewy spod drewnianego krzyża parafii pw. Ojca Pio na Strzeszynie zniknęły w ostatni wtorek.
Zezwolenia na wycinkę (lub odmowę) wydaje zazwyczaj Wydział Ochrony Środowiska i Urząd Marszałkowski, jeśli od właściciela terenu wpłynie do nich wniosek o usunięcie drzew. W tym przypadku tak nie było - teren, na którym stoi krzyż, należy do Zarządu Zieleni Miejskiej w Poznaniu. Organ nie miał pojęcia o tym, że ksiądz planuje usunąć tuje.
- Od proboszcza nie wpłynęła do nas prośba w sprawie wycinki - mówi Małgorzata Sobieszczyk z ZZM w Poznaniu.
Z gniazda do azylu
Po zieleni zostały leżące na ziemi gałęzie, stosy korzeni i... bezdomne ptaki. Jednego z nich uratowała kobieta, która zauważyła, że wokół pisklęcia dzieje się coś niedobrego.
- Mieszkanka osiedla, która woli pozostać anonimowa, wykazała się "eko-patriotyczną" postawą. Zobaczyła, że sroka atakuje coś, co siedzi w krzakach, mniejsze ptaki się broniły. Weszła tam, znalazła to pisklę i zawiozła później do ptasiego azylu, bo było w najgorszym stanie - mówi Magdalena Garczarczyk, architekt krajobrazu, która mieszka na Strzeszynie od piętnastu lat.
Reszta piskląt była w dobrym stanie, więc mieszkańcy pozostawili je pod opieką ptasich rodziców.
Zakaz wycinki w okresie lęgowym
- Było mi przykro, bo te tuje były przez długi czas flanką najbardziej wysuniętych krzewów w kierunku łąk, tam żerowały wróble, kosy... - wspomina Garczarczyk.
- Jest coś takiego jak ochrona siedliskowa, w czasie lęgowym nie można usuwać drzew. Do tego, co z elementarną przyzwoitością? Wycina się drzewa, widzi się młode ptaki, które się drą, coś z trzewi rodzicielskich powinno zadziałać - komentuje.
Dodaje, że jako architektowi krajobrazu, bardzo zależy jej, żeby mieszkańcy miasta byli bardziej świadomi co wolno, a czego nie wolno podczas prowadzenia prac w terenach zadrzewionych.
Śmieci i odchody wokół krzyża
Bo - jak pisze "Gazeta Wyborcza"- ksiądz proboszcz ze Strzeszyna nawet nie wiedział, że musi informować kogoś o planowanych działaniach. - Na terenie przy kościele posadziliśmy ponad 150 drzew i krzewów, to wszystko zrobiła parafia - mówi duchowny w rozmowie z dziennikiem. Tłumaczy, że tuje stwarzały problem, bo przyciągały zwierzęta i ludzi, którzy śmiecili i załatwiali tam potrzeby fizjologiczne, co nie podobało się parafianom.
Próbowaliśmy poprosić księdza o komentarz, nie udało nam się jednak skontaktować z parafią.
Magdalena Garczarczyk zniszczenie siedliska ptaków zgłosiła na policję. - Jeśli nie będziemy myśleć o braciach mniejszych, to tych braci mniejszych za chwile nie będzie - podsumowuje.
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Magdalena Garczarczyk