"Teren PKP wstęp wzbroniony" - na takie tabliczki natrafią osoby, które chciałyby zapalić znicz pod pomnikiem ofiar Fortu VII nad Rusałką w Poznaniu. By dojść tam legalnie, trzeba uzyskać zgodę od kolei. - Zanim postawi się takie znaki należałoby się dwa razy zastanowić, czy nie da się tego inaczej rozwiązać - mówi Tomasz Hejna, który nagłośnił ten absurd.
Jezioro Rusałka to sztuczny zbiornik zbudowany w czasie okupacji niemieckiej z wykorzystaniem potoku Bogdanka oraz glinianek. Jego projekt powstał pod koniec 1939 roku, a realizacja trwała do połowy 1943 r. Do budowy, podobnie jak do budowy drugiego zbiornika - jeziora Maltańskiego, Niemcy skierowali żydowskich więźniów skoszarowanych w okolicznych obozach oraz polskich robotników przymusowych. Do umacniania brzegów i dna wykorzystano fragmenty nagrobków ze zlikwidowanych cmentarzy świętomarcińskiego i farnego (czyli św. Marii Magdaleny) i żydowskiego, znajdujących się na terenie obecnych Międzynarodowych Targów Poznańskich.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Nim zrealizowano hitlerowski projekt dla Golęcina, na tym terenie Niemcy mordowali więźniów Fortu VII. Według ustaleń historyków, życie mogło tam stracić ponad dwa tysiące osób.
W latach 60. XX wieku nad jeziorem utworzono miejsca pamięci ofiar. Znajdują się na wschodnim, południowym i północnym brzegu jeziora. Do pierwszego z pomników dzisiaj nie sposób dojść legalnie.
Poprosił IPN o interwencję, ten nic nie wskórał
Na problem już w lipcu zeszłego roku zwrócił uwagę Tomasz Hejna na swoim fanpage'u Gemela Poznańska, który zaapelował o usunięcie tablic zakazujących wstępu na drogę prowadzącą do pomnika.
Mimo to problemu do 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej nie udało się rozwiązać.
- Najpierw poprosiłem zarządcę terenu, by umożliwił po prostu tam wejście. Niestety odmówili - mówi Hejna.
"Tablica nie może zostać usunięta i pozostanie na miejscu ze względów bezpieczeństwa oraz ze względu na to, że na tej drodze znajdują się kontenery z urządzeniami sterowania ruchem kolejowym, które są dewastowane przez osoby postronne przechodzące tą drogą. Osoby nieupoważnione, które chcą wejść na ww. teren kolejowy powinny zwrócić się o wydanie zgody do Zakładu Linii Kolejowych w Poznaniu" - poinformowała w piśmie do Hejny Agnieszka Szczepaniak-Nitka z PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
- Kolejarze mają prawo zarządzać swoim terenem, ale jeśli się to wiąże z utrudnieniami dla lokalnych społeczności, to zanim postawi się takie znaki, należałoby się dwa razy zastanowić, czy nie da się tego inaczej rozwiązać - uważa Hejna.
Jako że mowa o drodze do miejsca pamięci, zwrócił się o interwencję do Instytutu Pamięci Narodowej. Identyczny ruch wykonał historyk Paweł Skrzypalik, autor Cyfrowego Lapidarium Poznania, od lat działający na rzecz podtrzymania i promowania pamięci historycznej o dawnych mieszkańcach regionu.
- Niestety IPN moim zdaniem nie stanął na wysokości zadania - mówi Hejna.
Sprawą zajęło się Oddziałowe Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Poznaniu. Jak poinformował dyrektor OBUWiM w Warszawie, Artur Siwek, IPN wystosował pismo do Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania, które trafiło do wiadomości PKP i komendanta Straży Miejskiej. Zasugerowano w nim, by znak od strony Jeziora Rusałka przesunąć o 150 metrów tak, by umożliwić dojście do pomnika, ewentualnie pod tablicą dodać kolejną z informacją, że zakaz nie dotyczy dojścia do pomnika.
"Narzucenie obowiązku występowania każdorazowo o zgodę do Zakładu Linii Kolejowych PKP w Poznaniu na przejście do miejsca pamięci stanowi dotkliwą trudność administracyjną, szczególnie dla osób przyjezdnych, które mogą być zaskoczone brakiem możliwości przejścia pod pomnik. Ponadto takie działanie utrudnia pielęgnowanie pamięci o męczeństwie Polaków w czasie II wojny światowej" - napisał Siwek 19 marca w odpowiedzi do Hejny, dodając, że żaden z adresatów tamtego pisma nie odpowiedział na nie.
Społeczników dziwi fakt skierowania tego pisma do Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania, bo ścieżka leży na działce PKP, a nie miejskiej.
- Wydział kultury zajmuje się opiniowaniem nowo tworzonych miejsc pamięci, czy też opiniowaniem informacji na temat pamięci historycznej, pojawiających się w przestrzeni publicznej, a nie opiniowaniem dostępu do tych miejsc - zwraca uwagę Paweł Skrzypalik.
- Urzędnicy próbowali podjąć rozmowy z PKP, przeprowadzili wizje w terenie, szukają jakiejś alternatywnej drogi - wyjaśnia Hejna.
Komendant poznańskiej straży miejskiej stwierdził, że "sprawa leży poza zakresem zadań i uprawnień straży miejskich". Tyle, że po wspomnianych przez PKP dewastacjach właśnie m.in. za sprawą straży miejskiej znaki tam ustawiono.
- W ubiegłym roku, na wniosek straży miejskiej, zastąpiliśmy na drodze zniszczone tablice informujące o zakazie wstępu nowymi. Wystąpiła o to straż miejska, ponieważ drogą prowadzącą do jeziora wjeżdżały prywatne samochody - wyjaśnia Radosław Śledziński z PKP Polskie Linie Kolejowe w Poznaniu.
- Tabliczka zakazuje w ogóle wstępu, przez co również utrudniony dostęp do istniejącej tam bazy mają pracownicy zieleni – mówi Skrzypalik.
- Pomnik znajduje się już poza obszarem kolejowym i zapewnienie dogodnego dostępu do tego postumentu leży po stronie samorządu. Jesteśmy jednak otwarci na znalezienie rozwiązania, dlatego już w ubiegłym roku wystąpiliśmy do miasta z propozycją porozumienia, które – zgodnie z obowiązującymi przepisami – ureguluje odpowiedzialność za użytkowanie ścieżki. Czekamy na informację zwrotną - przekazał Śledziński.
Niestety o szczegółach propozycji PKP nie informuje.
Choć batalia o dojście do pomnika trwa już blisko rok, społecznicy nie tracą nadziei na jego pozytywne zakończenie.
- Liczymy, że urzędnikom uda się wypracować jakieś rozwiązanie, pozwalające na dojście do tego pomnika - mówi Skrzypalik.
Tym bardziej, że dzięki środkom, jakie otrzymał Zakład Lasów Poznańskich, w tym roku ma zostać uporządkowane otoczenie wszystkich trzech pomników, także tego, do którego obecnie nie ma dostępu.
- W tym roku pomniki zostaną oczyszczone, powstanie też tablica informacyjna z ich historią. Wraz z Fundacją Barak Kultury, która od lat realizuje tu angażujący festiwal "Rusałka - jezioro, które łączy", chcemy doprowadzić do objęcia ich społeczną opieką przez okoliczne szkoły – mówi Skrzypalik.
Tyle, że uczniowie muszą do nich jakoś dojść.
Chcesz zapalić znicz? Musisz poczekać
Mieszkańcy, którzy w 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej chcieliby zapalić przy pomniku ofiar Fortu VII znicz ku ich pamięci i podejść do niego nielegalnie, narażają się na mandat.
- Droga wzdłuż nasypu kolejowego, między ulicą Niestachowską a Rusałką, nie jest drogą publiczną. To teren kolejowy, niezbędny przy pracach związanych z utrzymaniem torów, sieci trakcyjnej czy urządzeń sterowania ruchem pociągów. Z mocy prawa nie jest to miejsce ogólnodostępne. Oznacza to, że mogą na nim przebywać jedynie uprawnieni do tego pracownicy, a osoby znajdujące się przy torach w miejscach do tego nieprzeznaczonych narażają się na mandat, co wynika ze względów bezpieczeństwa - wyjaśnia Radosław Śledziński z PKP PLK w Poznaniu.
Przy czym dodaje: - Jako zarządca infrastruktury kolejowej nie jesteśmy służbą porządkową, nie mamy zatem uprawnień do wystawiania mandatów.
Te mogliby wystawić jedynie funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei lub straży miejskiej.
Autorka/Autor: FC/tok
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Fot. Tomasz Hejna