Nie poleciał na południe, został w Polsce. Kręcił się w okolicach poznańskiej Środki, gdzie regularnie fotografowali go mieszkańcy. Kiedy jednak nadszedł silny mróz, losem bociana zainteresowało się zoo. I uratowało go przed śmiercią.
Głośno było o nim już w maju, gdy przyleciał do Poznania. Bo bociany raczej unikają miast, a już szczególnie ich centrum – wolą raczej wsie, miejsca spokojniejsze, bardziej zielone, z dala od dużego ruchu ulicznego.
Ale ten bocian wybrał poznańską Śródkę, gdzie w okolicy miał tereny nad rzekami Wartą i Cybiną oraz mokradła. Regularnie gościł też w siedzibie Fundacji Barka przy ulicy Świętego Wincentego, pomagającej bezrobotnym i bezdomnym.
"O Barce dawno nie było tak głośno, ale też nigdy nie mieliśmy własnego bociana" – cieszyła się Barka, nazywając bociana "wolontariuszem Tomkiem".
"Jest z nami w Barce od początku pandemii. Potrzebujemy się nawzajem. Chce być blisko nas. Zwiastuje nowe życie, które jest dopiero przed nami. Uwił już u nas swoje gniazdko, bo choć jest wolny, to i z nami bezpieczny" – opisywała go Fundacja Barka.
Od kilku miesięcy informowały o nim lokalne portale, a zdjęcia ptaka wrzucali mieszkańcy na portalach społecznościowych.
Bocian spacerował sobie po ścieżce rowerowej, przyglądał się trenującym sportowcom na boisku przy ulicy Gdańskiej, patrolował okolice Bramy Poznania, przechadzał się przy torach kolejki dziecięcej nad Maltą, polował na ryby nad brzegiem Cybiny...
W mieście tak bardzo mu się spodobało, że postanowił zostać tu na zimę.
Już w listopadzie zwróciła na niego uwagę Straż Miejska, gdy spacerował po dworcu autobusowym. "Wczoraj, podczas patrolu w okolicach Ronda Śródka, na Dworcu MPK strażnicy z Nowego Miasta zauważyli bociana. W dodatku był bez maseczki!" – śmiali się strażnicy, informując o nieudanych próbach odgonienia go na tereny poza dworcem.
Jednocześnie apelowali do mieszkańców, by ci nie dokarmiali boćka. "Kiedy nie musi szukać pożywienia, nie odleci. A kiedy zima jednak nadejdzie, może skończyć się to dla niego tragicznie" – podkreślali.
Ale nie wiadomo, na ile skutecznie, bo bocian w mieście pozostał.
Kilka dni temu znów spacerował między przystankami na dworcu, a internauci śmiali się, że mógłby wreszcie ktoś mu powiedzieć, że autobusy na południe stąd nie odjeżdżają.
Gdy jednak nadeszły mrozy, o jego los zaczęli się niepokoić pracownicy zoo. I postanowili go odłowić, by nie zamarzł.
"Nasz człowiek do zadań specjalnych, weteran, doświadczony w odłowie i opiece nad ptakami spróbuje go odłowić i udzielić mu pomocy. To nie jest nasz bociek, ale pomożemy" – informowało w poniedziałek rano zoo, prosząc mieszkańców o pomoc w ustaleniu jego lokalizacji.
Po kilkunastu godzinach akcja zakończyła się sukcesem. "Artur Przybylczak, wieloletni doświadczony opiekun ptaków, kierownik działu technicznego i jeden z naszych ludzi do zadań specjalnych, po kilkunastu godzinach na mrozie, dał radę" – poinformował ogród zoologiczny na Facebooku i zamieścił film z bocianem w kocu.
Jak zapewnia zoo, gdy zima ustąpi, bocian wróci na wolność, na swoją ukochaną Śródkę.
Źródło: TVN 24 poznań
Źródło zdjęcia głównego: Zoo Poznań