Inga przyszła na świat w samochodzie. Poród odebrała babcia instruowana przez telefon

Pani Joanna urodziła w 15 minut
Akcja porodowa w samochodzie
Źródło: TVN24 Poznań

To była szybka akcja. Pani Joannie wody odeszły w korku w drodze do szpitala. Nie było czasu na kalkulację, jadąca z nią teściowa musiała odebrać poród. Zadzwoniła na 112 i wykonywała instrukcję dyspozytorki. 15 minut później na świecie pojawiła się Inga.

W czwartek po południu pani Joanna wreszcie poczuła, że urodzi. Wcześniej miała dwa fałszywe alarmy, ale teraz miało być już na serio. Wsiadła razem z teściową do samochodu i ze Swarzędza wyruszyły do szpitala w Poznaniu.

Pech chciał, że około 18 kobiety wbiły się w ogromny korek. A dziecko nie zamierzało czekać na lekarzy. Po przejechaniu kilku kilometrów ciężarnej odeszły wody. Zaczęła mieć skurcze porodowe.

- Powiedziałam do niej "ściągam spodnie, a ty musisz odebrać poród" - śmieje się Joanna Kowalska.

Zestresowana teściowa postanowiła zadzwonić na numer alarmowy z prośbą o pomoc.

- Zadzwoniła pod 112, a z nerwów chciała wcześniej pod 111. Powiedziała, że jedziemy matizem, a jechaliśmy zupełnie innym samochodem. Była nerwówka - przyznaje pani Joanna.

Dyspozytorka pokierowała

Dyspozytorka w rozmowie była bardzo opanowana. Instruowała teściową rodzącej, co po kolei powinna robić. Wcześniej poleciła, aby kobiety zjechały na przystanek i tam czekały na karetkę.

- Niech pani złapie to dziecko. Będzie pani odbierała poród - słychać na nagraniu z rozmowy. - Na skurczu prze dziewczyna? - pyta dyspozytorka. Wówczas w tle pojawia się płacz noworodka.

- Dziecko jest całe, urodziło się - mówi roztrzęsiona kobieta po drugiej stronie słuchawki.

- Słyszę, że płacze. Proszę ją troszkę po stópce posmyrać, żeby płakała - zaleca dyspozytorka i, słysząc sygnały dźwiękowe podjeżdżającej karetki, prosi kobietę, aby pomachała ratownikom.

Wszystko to rozegrało się w mgnieniu oka. Od odejścia wód do pojawienia się na świecie malutkiej Ingi minęło 15 minut. To tyle co nic w porównaniu z poprzednim porodem pani Joanny, który trwał 13 godzin.

Jakieś trzy minuty po porodzie na miejscu pojawiła się karetka, która zabrała mamę i noworodka do szpitala. Kiedy pani Joanna wsiadała do karetki, zadzwonił jej mąż. Pytał, czy już jest w szpitalu. Kiedy usłyszał, że jego żona urodziła, nie uwierzył. Chwilę później zadzwonił ponownie, by się upewnić.

Zarówno mama, jak i córeczka czują się bardzo dobrze, czekają na wypis ze szpitala.

Autor: ib/gp/jb / Źródło: TVN24 Poznań

Czytaj także: