Dwa worki wypełnione "miedziakami" przyniósł do ostrowskiego sądu jeden z mieszkańców. W ten sposób opłacił koszty sądowe, jakimi został obciążony. Około 30 kilogramów monet kasjerki liczyły pięć godzin.
Andrzej Woźniak dostał wezwanie do zapłaty 750 złotych kosztów sądowych po procesie, który wytoczył policji. Sprawę przegrał.
W poniedziałek do sądu w Ostrowie Wielkopolskim przyszedł uiścić opłatę. Przyniósł dwa worki wypełnione "miedziakami". W sumie około 30 kilogramów monet o nominałach 1,2 i 5 groszy.
- Na początku pani w kasie nie chciała przyjąć pieniędzy z uwagi na fakt, że jest to bilon. Stwierdziła, że monety muszą być posegregowane minimum po 100 złotych - mówi Woźniak.
Nie zgodził się, a ochrona zawiadomiła o sprawie policję.
Przyjechała policja
- Zaniepokoili się tą sytuacją, obawiali się, że może to wywołać jakieś nieprzyjemne konsekwencje - wyjaśnia Marek Urbaniak, wiceprezes Sądu Rejonowego w Ostrowie Wlkp.
Funkcjonariusze wylegitymowali pana Andrzeja, ale ostatecznie stwierdzili, że grosze są takim samym środkiem płatniczym, jak inne monety i banknoty.
- Panowie policjanci przyjechali na darmo i sądzę w związku z tym, że ta interwencja była bezpodstawna - mówi Woźniak.
Wszystko przez alimenty
Jak tłumaczy, groszami zapłacił dlatego, że od lat walczy w sądzie o zapłatę alimentów przez jego ojca. I - pomimo prawomocnych wyroków - ciągle nie jest w stanie wyegzekwować należnych mu kwot. Mężczyzna wzywał między innymi policję, by udowodnić, że jego ojciec pracuje i ma z czego zapłacić mu dług.
W liczenie "miedziaków" zaangażowanych było siedmiu pracowników sądu. Zajęło im to około 5 godzin. Z ich wyliczeń wynika, że w wysypanych groszach było 3,54 zł nadpłaty.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań