Sześć lat za kratkami, dożywotni zakaz pracy z dziećmi, zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi po opuszczeniu więzienia – taki wyrok usłyszał właściciel ośrodka jeździeckiego pod Ostrowem Wielkopolskim. Maciej P. został skazany za przestępstwa o charakterze seksualnym wobec trzech dziewczynek.
Nie cztery, a sześć lat w więzieniu. Sąd w Kaliszu podwyższył karę dla Macieja P. Mężczyzna pracował w ośrodku jeździeckim w pobliżu Ostrowa Wielkopolskiego. To tam molestował swoje nastoletnie podopieczne.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w ubiegłym roku. Wówczas Sąd Rejonowy skazał 48-latka za molestowanie trzech, a nie czterech dziewczynek - jak chciała prokuratura.
P. miał spędzić za kratami 4 lata. Otrzymał też dożywotni zakaz wykonywania zawodu trenera jazdy konnej i "wykonywania wszelkich zawodów oraz działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem lub opieką nad osobami małoletnimi".
Skazany miał także zapłacić 35 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonych.
Mężczyzna nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów, a w śledztwie odmawiał składania wyjaśnień.
Sąd podwyższył karę
- Prokurator nie zgodził się z tym wyrokiem i złożył apelację, "w ramach której zarzucił zapadłemu rozstrzygnięciu rażącą niewspółmierność orzeczonej kary, a także naruszenie przepisów prawa materialnego i procesowego, co miało wpływ na treść zapadłego orzeczenia" – mówi Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp.
Sąd Okręgowy w Kaliszu uwzględnił apelację prokuratora i uchylił wyrok Sądu Rejonowego w Ostrowie w zakresie uniewinnienia od jednego z czynów, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania.
- W odniesieniu do pozostałych trzech zarzutów sąd podwyższył wymiar kary łącznej z czterech do sześciu lat więzienia i orzekł zakaz jakiegokolwiek kontaktowania się przez skazanego z pokrzywdzonymi po opuszczeniu więzienia – dodał Meler.
Wyrok jest prawomocny.
"Bały się jego gróźb"
Sprawa ujrzała światło dzienne w 2016 r. dzięki 14-latce, którą mężczyzna miał molestować. Rodzice pokrzywdzonej zawiadomili policję, która dotarła do innych klientów ośrodka jeździeckiego.
- Tym razem zgłoszenie potraktowano poważnie, bowiem wiele lat temu podobny zarzut już padł pod adresem oskarżonego, ale sprawę umorzono z powodu braku dowodów i świadków - powiedział prokurator.
Pokrzywdzone zeznały w prokuraturze, że musiały z P. współżyć, ponieważ bały się jego gróźb. Przed sądem zeznania złożyły także trzy dorosłe już kobiety spośród 30 uznanych wcześniej za poszkodowane. - Część kobiet nie chciała wracać do przeszłości i uczestniczyć w procesie, a w wielu przypadkach zarzuty się przedawniły - wyjaśnił prokurator.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: PAP/ TVN24