Nawet osiem lat więzienia grozi motorniczej, która w czerwcu śmiertelnie potrąciła ośmioletniego chłopca na przejściu dla pieszych w Poznaniu. Zarówno kierująca tramwajem, jak i dziecko, mieli czerwone światło.
Do wypadku doszło 5 czerwca. 8-letni Jaś wbiegł pod koła tramwaju linii numer 1, jadącego ulicą Hetmańską w kierunku Franowa. Mimo 40-minutowej reanimacji chłopiec zmarł.
Jak wynika z najnowszych ustaleń śledczych, dziecko przebiegało przez ulicę na pasach i na czerwonym świetle - to wskazywali też policjanci bezpośrednio po wypadku.
Okazało się jednak, że sygnał zakazujący wjazdu na skrzyżowanie miała także motornicza. Świadczy o tym nagranie z kamery monitoringu zamontowanej w tramwaju.
Wszystko wskazuje więc na to, że do wypadku doszło w momencie, kiedy dla tramwajów zdążył zapalić się sygnał zabraniający wjazdu, a na przejściu dla pieszych nie zdążyło się włączyć zielone światło.
Udało się przesłuchać motorniczą, usłyszała zarzuty
27-letniej motorniczej, która od kilku lat prowadzi tramwaje, długo nie można było przesłuchać. Od wypadku przebywała w szpitalu, gdzie udzielana jej była pomoc psychologiczna.
Śledczym udało się to dopiero teraz. - Usłyszała zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym - powiedział Michał Smętkowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Jak dodał, kobieta w trakcie przesłuchania przyznała się jedynie do potrącenia tego chłopca, a co do swojej winy się nie wypowiadała. - Kobieta złożyła wnioski dowodowe o przesłuchanie świadków, które zostały uwzględnione przez prokuratora. Po wykonaniu tych czynności zostanie rozważona kwestia powołania biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych, aby wszechstronnie wyjaśnić całą sprawę – powiedział Smętkowski. Prokuratura w stosunku do kobiety nie wnioskowała o tymczasowe aresztowanie. Jak tłumaczył Smętkowski, nie było podstaw do stosowania takich środków. - W momencie zdarzenia pani była trzeźwa, nie było obawy matactwa, ucieczki, czy ukrywania się - tłumaczy.
Kobiecie odebrano uprawnienia do kierowania pojazdami szynowymi. Grozi jej kara do 8 lat więzienia.
Poprawiają bezpieczeństwo
Jak dotąd śledczy nie sprawdzali, czy skrzyżowanie spełniało wszelkie normy bezpieczeństwa. A zdaniem mieszkańców i osiedlowych radnych tak nie było. Wysepka, na której piesi czekają na zielone światło, ma jedynie około 1,5 metra szerokości. A to za mało.
- To azyl, na którym strach stać. Za plecami jadą auta 70 kilometrów na godzinę, a z przodu tramwaj - pewnie ze 40 kilometrów na godzinę. Strach drgnąć. Skoro azyl jest za wąski, pieszy powinien mieć cały czas zielone światło, również przez torowisko - mówił po wypadku Andrzej Janowski, przewodniczący rady osiedla św. Łazarz.
Uważa on, że należy sprawdzić, czy brak reakcji urzędników mógł przyczynić się do śmierci 8-latka.
Bo już dwa lata temu, po innym wypadku z udziałem uczniów, rodzice ze szkoły podstawowej nr 77 wnioskowali o poprawę bezpieczeństwa na tej krzyżówce. I te zmiany drogowcy mieli im obiecać. Tyle że wprowadzają je dopiero teraz, po tragicznym wypadku z udziałem 8-letniego Jasia.
- Zgodnie z zatwierdzonym przez Miejskiego Inżyniera Ruchu projektem nastąpi poszerzenie azylu dla pieszych i wyłączenie pasa jezdni ulicy Hetmańskiej tak, żeby piesi czuli się na tym skrzyżowaniu bezpieczniej - tłumaczyła Agata Kaniewska z Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu.
Tym samym od 10 lipca zlikwidowany został lewoskręt z ulicy Hetmańskiej w ulicę Dmowskiego dla kierowców jadących od ulicy Głogowskiej.
Autor: FC/ ks / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań