Jeden wypatrzył czerwone lampki w stawie, drugi poszedł sprawdzić, co to. Okazało się, że to nie wędkarski sygnalizator, a auto, które stoczyło się do stawu w Odolanowie (woj. wielkopolskie). Nie było puste.
Około godz. 7 dwóch wędkarzy pojawiło się na terenie stawów w Odolanowie. W pewnym momencie pan Jan zauważył, że w sąsiednim stawie są jakieś czerwone lampki.
- Myślałem, że to wędkarski sygnalizator, i powiedziałem koledze, że ktoś tam pewnie też jest na rybach. Kolega poszedł, sprawdził. Wtedy zauważył auto w wodzie i człowieka w środku - mówi TVN24 świadek zdarzenia.
Według ich relacji mężczyzna, który znajdował się w aucie, nie dawał znaków życia, a na nogach nie miał butów. Wędkarze szybko wezwali pomoc. Na miejscu pojawiła się straż pożarna, policja i pogotowie.
- Zostaliśmy zadysponowani do samochodu osobowego znajdującego się w stawie. W środku znajdowała się osoba. Pomogliśmy jej wyjść z auta i zabezpieczyliśmy pojazd przed stoczeniem się ze skarpy głębiej do wody - relacjonuje starszy kapitan Zbigniew Fotyniewicz z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Ostrowie Wielkopolskim.
Co robił w aucie?
Poszkodowany ma około 40 lat. Jak podaje policja, nie odniósł poważniejszych obrażeń. Na miejscu zdarzenia pomocy udzieliła mu załoga pogotowia ratunkowego, ale stwierdzono, że hospitalizacja nie będzie potrzebna.
- Na razie mężczyzna zostanie zatrzymany. Wiemy, że ma około trzech promili alkoholu w organizmie. Jak tylko wytrzeźwieje, to zostaną z nim przeprowadzone czynności. Musimy wyjaśnić wszystkie okoliczności, również to, czy to on kierował tym autem - mówi młodszy aspirant Małgorzata Michaś, rzecznik ostrowskiej policji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24