Od razu wyczuła dym. Głośno dała znać swoim "panom", że coś jest nie tak. - Ich piesek nigdy tak przeraźliwie nie szczekał - mówi rzeczniczka policji z Nowej Soli. Dzięki Dosi mieszkańcy domu jednorodzinnego obudzili się i zauważyli, że w ich kotłowni wybuchł pożar. Na miejsce szybko wezwano służby.
Zgłoszenie o pożarze domku jednorodzinnego dotarło na policyjną dyżurkę w nocy z niedzieli na poniedziałek. Policjanci, którzy pojawili się na miejscu jeszcze zanim dotarli tam strażacy, zobaczyli przerażonych członków rodziny. Stali przed domem, wskazali miejsce, które miało być źródłem ognia.
Policjanci, "uzbrojeni" w gaśnice, weszli do środka. Chcieli sprawdzić, czy na pewno wszyscy się ewakuowali. - W budynku panowało ogromne zadymienie. Jeden z funkcjonariuszy zobaczył mężczyznę stojącego przy drzwiach do kotłowni, natychmiast polecił mu szybko opuścić pomieszczenie - relacjonuje Justyna Sęczkowska, rzeczniczka policji w Nowej Soli.
Dosia "wyprowadziła" właścicieli
Okazało się, że płomienie wydobywały się z pieca grzewczego. Policjanci natychmiast zaczęli gasić pożar, który szybko udało im się stłumić. - Zaraz potem na miejsce przybyli strażacy, którzy kontynuowali gaszenie. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie ucierpiał - przekazuje Sęczkowska.
Gdy emocje opadły, mieszkańcy domu zaczęli odtwarzać sytuację minuta po minucie. Na samym początku swojej relacji wszyscy zgodnie wskazali jeden moment: obudziła ich Dosia.
- Głośnym szczekaniem dała znać, że dzieje się coś złego. Domownicy potwierdzili, że ich piesek nigdy tak przeraźliwie nie szczekał. Dzięki czujności i przytomności czworonoga rodzina szybko opuściła miejsce zagrożenia - kończy rzeczniczka.
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: KWP Lubuskie