Poznań włączy się w akcję zarybiania Warty, chce też kontroli wszystkich wlotów i spustów do rzeki - poinformował we wtorek wiceprezydent miasta. Ma to związek z zatruciem Warty w okolicach Poznania do którego doszło w październiku.
Na razie wciąż nie wiadomo, kto dopuścił się zatrucia, które zauważono 24 października. Jego skutkiem była śmierć przynajmniej kilkunastu ton ryb, a mówi się nawet o 20 tonach. Badanie okoliczności sprawy wciąż trwa.
Miasto nie musi, ale chce pomóc
Jak powiedział we wtorek na konferencji prasowej wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski, miasto będzie się domagało od sprawców zatrucia włączenia się w ratowanie rzeki.
- Od ponad trzech tygodni służby wojewódzkie, policja, prokuratura badają sprawę zatrucia Warty, liczymy na wyjaśnienie sprawy i ukaranie sprawców. Choć formalnie miasto nie jest zarządcą rzeki, Warta jest dla nas bardzo ważna. W związku z tym występujemy z inicjatywą przeprowadzenia kontroli wszystkich ujść, cieków i kanałów do Warty - powiedział.
Skontrolowanie, zinwentaryzowanie i zweryfikowanie wlotów i spustów do Warty i do będącej jej dopływem rzeki Głównej ma, według władz miasta, przyczynić się do uniknięcia podobnych przypadków zatruć w przyszłości.
Prezydent dodał, że miasto zamierza włączyć się w zarybienie rzeki. Na ten cel chce przeznaczyć ok. 100 tys. zł. - To nie jest zadanie miasta, ale nie odwracamy się od problemu - powiedział.
Nawet kilkanaście lat ponownego zarybiania
Sebastian Staśkiewicz z Fundacji Ratuj Ryby powiedział na konferencji, że po zatruciu rzeki nieznaną substancją 24 października, do utylizacji przekazano ok. 4 ton ryb. Według szacunków, na odcinku ok. 70 km Warty zatruciu uległo przynajmniej kilkanaście ton ryb. Jak dodał, przywracanie zarybienia rzeki do jej pierwotnego stanu może zabrać nawet kilkanaście lat.
- Z Polskim Związkiem Wędkarskim złożyliśmy wniosek do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o dotację na zarybienie i na budowanie gniazd. Chcemy też się zająć monitorowaniem rzeki - powiedział.
Staśkiewicz poinformował, że po zatruciu Warty, zbierający śnięte ryby stwierdzili występowanie w okolicach Poznania wielu rzadkich gatunków. - Nawet nie podejrzewaliśmy, że w okolicach Poznania jest aż tak dużo różanek. Był też śliz, koza - to wszystko są gatunki objęte ochroną - powiedział.
"Prawdopodobnie świadome działanie"
Mariusz Wiśniewski liczy, że policja i prokuratura sprawnie udokumentują i udowodnią winę firmie, która jest prawdopodobnym sprawcą zatrucia.
- Prawdopodobnie mamy do czynienia ze świadomym działaniem firmy, która dopuściła się tego zatrucia. Będziemy się domagali nie tylko surowego jej ukarania, ale także zaangażowania się w proces zarybienia rzeki - dodał.
Iwona Liszczyńska z biura prasowego wielkopolskiej policji powiedziała we wtorek, że postępowanie w sprawie wyjaśnienia okoliczności sprawy wciąż trwa.
Od czasu zatrucia Warty 24 października, w rzece i jej dopływach kilkakrotnie stwierdzano obecność nieznanych substancji. Ostatni raz taki przypadek miał miejsce we wtorek.
Autor: ib / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań