Janek chciałby znów mieć długą brodę, Natalia ugotować coś dla przyjaciół. Karolina od roku nie widziała mamy. Czy wkrótce to się uda? Od kilku tygodni pracowników ochrony zdrowia widujemy w kombinezonach i maskach. Właśnie je zrzucili i mówią jednym głosem: halo, pod tym strojem wciąż jest człowiek, nie maszyna.
Apelowali już, żeby #zostaćwdomu. Prosili też #niekłammedyka. Teraz mówią, że "pod kombinezonem jest człowiek taki sam jak ty". Tuż przed Wielkanocą w internecie pojawiły się zdjęcia medyków właśnie z takim dopiskiem. Niektórzy wrzucali dwie fotografie: jedną w pełnym szpitalnym rynsztunku, drugą z jakiejś prywatnej sytuacji. To nie przypadek, ale wyzwanie, które rzuciła kolegom i koleżankom pielęgniarka Anna, autorka bloga "Nursegram".
- Ta akcja to takie poklepanie po ramieniu koleżanek i kolegów po fachu. Nie jesteście sami, jest nas więcej i stawiamy temu czoło. Pomysł na pokazywanie twarzy medyków pojawił się spontanicznie. Chcieliśmy pokazać naszym pacjentom, potencjalnym pacjentom i ich rodzinom, że ich bliscy w tym trudnym czasie nie są otoczeni tylko zimnymi szpitalnym murami, ale jesteśmy też my. Pielęgniarki i pielęgniarze to ludzie z krwi i kości, też kochamy, płaczemy, tęsknimy i mamy na tyle duże zasoby empatii, że możemy sobie wyobrazić, co czują pacjenci z dala od rodziny - mówi tvn24.pl Anna.
Ale nie każdy tak ich postrzega.
- Moją uwagę przyciągnął emocjonalny wpis rodziny chłopaka, który umarł na Covid-19. Jego krewna napisała, że umierał sam. Pacjenci nigdy nie są sami, bo pod kombinezonami jesteśmy my. I to całą dobę, przez 7 dni w tygodniu. Byliśmy przed pandemią, będziemy też później. Jeszcze kilka miesięcy temu zarzucano nam brak ambicji i ciągłe popijanie kawy. Mówiono "niech jadą", a my zostaliśmy. Nie przestaliśmy dbać o naszych pacjentów. Wiele osób nazywa nas bohaterami, to miłe, ale my dalej jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy wykorzystują całą swoją wiedzę i doświadczenie dla dobra pacjentów - przekonuje.
Ania rzuciła wyzwanie. Pracownicy ochrony zdrowia je podjęli. Oni zdjęli maski, my daliśmy im głos.
Natalia, pielęgniarka na oddziale chirurgicznym i wewnętrznym
"Uwielbiam pracę z ludźmi. Na oddziale chirurgii często mam do czynienia z pacjentami po operacjach. Trafiają do mnie prosto z bloku. Czuwam przy nich w zerowej i w pierwszej dobie po operacji. Mogliby leżeć i czekać, aż ich przeniosą na salę. Ale dlaczego nie dać czegoś więcej od siebie? Uwielbiam to zaskoczenie i uśmiech na twarzach pacjentów, gdy tanecznym krokiem salsy prowadzę pionizację po zabiegu. Kiedy nie tylko monitoruję ich stan zdrowia, ale też wspólnie wybieramy utwory na tzw. koncert życzeń i razem śpiewamy. Jeden z pacjentów napisał mi kiedyś, że tym tańczeniem i śpiewaniem sprawiam, że oddział, na którym pracuję jest wyjątkowy. To wzruszające słowa, które na zawsze ze mną zostaną. Kocham swój zawód. W szpitalu wciąż jestem tą samą dziewczyną".
"Czego najbardziej mi brakuje? Hmm... spotkań z ludźmi i gotowania dla większej liczby osób. W tym trudnym czasie to niemożliwe. O wyjściu do kina lub na siłownię nawet nie mówię. Podobnie jak o przebieżce. A to tylko namiastka tego, jak zwykle spędzałam czas po pracy. Pracy, którą kocham, ale, która jest niezwykle stresująca".
Adrianna, pielęgniarka na oddziale neurologii – na czas epidemii oddelegowana do strefy zakaźnej w szpitalu dziecięcym
Opiekuję się tymi pacjentami, którzy trafiają do naszego szpitala na pobranie wymazu na koronawirusa. Badanie przechodzą na szpitalnym oddziale ratunkowym, potem trafiają do mnie i "wspólnie" czekamy na wyniki. Negatywny – są przyjmowani na konkretny oddział, pozytywny – zostajemy razem dłużej. I wtedy pomagam w całej potrzebnej diagnostyce.
Po godzinach zwykle można było mnie spotkać na koncertach. Jestem wokalistką w małym zespole. Kocham tworzyć muzykę i zawsze bardzo mnie to odprężało. Teraz koncertów brak, branża muzyczna upadła. A o wspólnym graniu jak dawniej można tylko pomarzyć. Kocham być pielęgniarką, kocham być wokalistką. Za tym drugim strasznie teraz tęsknię.
Janek, ratownik medyczny
"Na obu zdjęciach jest ten sam facet, czyli ja. Tak samo czuję, tak samo myślę. Tak samo się boję, kocham i tęsknię. Mało mam już wspólnego z rock&rollem ( może poza tym, że wciąż lubię strzały z adrenaliny i pracę pod presją), ale cholernie lubię to zdjęcie. Co robię jako ratownik medyczny? Mogę to określić w jednym zdaniu: zmieniam świat i pieluchy. Kalendarz to dla mnie rzecz umowna. Dni dzielę na te, w które jestem w pracy i te, które mam wolne. Poniedziałki, wtorki, czy inne dni tygodnia dla mnie nie istnieją.
"Mało mam zdjęć niemedycznych z ostatniego czasu. No i chciałbym już mieć swoją brodę! Tęsknię za zwykłym wyjściem z domu, za spotkaniami z przyjaciółmi. Za piwkiem w plenerze. Za leżeniem na hamaku w lesie. Za normalnością. I jeszcze za tym, że mniej więcej wiem, kiedy mam dyżur i kiedy z niego będę mógł wrócić do domu".
Karolina, pielęgniarka na oddziale intensywnej terapii
"Od niedawna jestem pielęgniarką na OIOM-ie. To trudne miejsce. Jest tylko zespół medyków i życie lub śmierć pacjenta. Tu nie ma nic pomiędzy. Albo kogoś uratujesz, albo się nie uda. Jak przegrywasz to długo o tym myślisz, zastanawiasz się: dlaczego. Ale każde zwyciestwo na OIOM-ie to uczucie, którego nie da się opisać. Kocham to, co robię. Często wpadam o 6.30 na oddział z bananem na dziobie i wszyscy się patrzą na mnie, jakbym postradała zmysły. Pytają, co biorę, że jestem taka radosna jak szczygiełek. Ale ja też się boję, czasem trochę chlipię, dużo przeklinam i od początku tej "wojny" palę prawdopodobnie dwa razy więcej. Mimo to daję słowo, że zarówno ja, jak i wszyscy koledzy po fachu robimy wszystko, co się da, żeby jakoś to wszystko działało. Nawet, jeśli czasem to już tylko usiąść i płakać. Też się cykamy, też kochamy nasze rodziny, dzwonimy do siebie z płaczem".
"A to zdjęcie zrobiła mi moja mama, której nie widziałam już prawie od roku, przede wszystkim przez to, że pracuję i studiuję. Było lato, jechałyśmy wtedy na plażę. Prowadziłam auto, zdzierałam gardło śpiewając piosenki i w ogóle czułam się findongenialnie. Jak skończy się ta epidemia to pójdę do kina, a potem spakuję torbę, kupię bilet i polecę do mamy. Zabiorę ją na cały dzień na plażę. Ta myśl pomaga mi w walce".
Gdy cichną brawa
Pracownicy ochrony zdrowia to tysiące ludzi. Praca każdego z nich to cegiełka do sukcesu całego zespołu. To lekarze, pielęgniarki, ratownicy, salowe, opiekunowie medyczni, zaopatrzeniowcy i kucharki. Wszyscy pracują pod wielką presją. Wszyscy są narażeni na koronawirusa. Na hejt też.
Adrianna: Niestety łatwo bije się brawa z daleka, trudniej okazać zrozumienie w codzienności. Nie byłam szykanowana ze względu na miejsce pracy, ale sąsiedzi, którzy wiedzą, gdzie pracuję boją się wsiadać do windy, którą jadę. Nie mam do nich pretensji. To kwestia niewiedzy, ale zadra zostaje.
Janek: Hejt? Mnie osobiście nie dosięgnął. Jestem rosłym mężczyzną, nie boję się tego, że ktoś miałby do mnie jakieś uwagi. Niestety hejterzy to osoby słabe moralnie, więc na ofiary wybierają tych, których łatwiej skrzywdzić. Łatwiej im podejść do pielęgniarki niż do mnie.
Karolina: Nie spotkały mnie żadne przykrości, ale wiem, że niektórzy koledzy nie są postrzegani jako bohaterowie tylko jako zaraza. I ja się na to nie zgadzam. Na szczęście więcej jest tych wyrazów serdeczności i za to Polakom dziękujemy. Wielu z Was daje nam niesamowite ciepło.
Natalia: Najważniejsze to pamiętać, że pod tym kombinezonem i goglami jest człowiek. Człowiek, który też się boi, ale gdy jest w drużynie daje radę. Nie rańmy, zrozummy i zaufajmy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24