- Wciąż mamy tylko jeden potwierdzony przypadek koronawirusa – powiedziała podczas konferencji lubuska inspektor sanitarna dr Dorota Konaszczuk. Służby otrzymały już ujemne wyniki pacjentów, którzy zgłosili się do zielonogórskiego szpitala. Jeszcze dziś zostaną pobrane wymazy od czterech osób, które miały bezpośredni kontakt z "pacjentem zero".
– Mamy dla państwa dobre i bardzo dobre wiadomości – tak wojewoda Władysław Dajczak rozpoczął konferencję w Zielonej Górze. Spotkanie było w całości poświęcone sytuacji związanej z koronawirusem.
– Po pierwsze te wszystkie przypadki z szpitala w Zielonej Górze, po tym pierwszym potwierdzonym, mają wyniki badań ujemne. Nie ma żadnego dodatniego. Chodzi o tę grupę pacjentów, wśród której między innymi znajduje się czteroosobowa rodzina z Międzyrzecza – powiedział wojewoda.
Grypa, nie koronawirus
U większości pacjentów, którzy mieli objawy grypopodobne potwierdzono grypę. – Nie poddawajmy się emocjom i panice. (…) My przekazujemy wyniki do szpitala, natomiast to lekarze decydują, co dalej stanie się z pacjentami. To, że ktoś nie ma koronawirusa, nie oznacza, że nie potrzebuje hospitalizacji – dodała dr Dorota Konaszczuk, lubuska inspektor sanitarna.
Zgłoszenie się do szpitala wspomnianej rodziny z Międzyrzecza miało szereg dodatkowych konsekwencji. Kwarantannie poddano jednostkę straży pożarnej, w której służył jeden z członków tej rodziny. Zamknięto też przedszkole, do którego uczęszczała dwójka dzieci.
- W związku z tym podejrzeniem wirusa u jednego ze strażaków, część jego współpracowników nie mogła pełnić obowiązków. Chcę uspokoić, że ani przez chwilę bezpieczeństwo pożarnicze mieszkańców tego powiatu nie było zagrożone. Jeszcze wczoraj komendant wojewódzki zapewniał, że wyznaczono zastępstwo za tę jednostkę z powiatów ościennych – tłumaczył Dajczak.
Jak poinformował TVN24 Andrzej Jancewicz, Państwowy Inspektor Sanitarny na obszarze województwa lubuskiego, decyzja o domowej izolacji strażaków z jednostki zostanie anulowana i wrócą oni do pracy.
A co z przedszkolem? – Przekazano już informację o wynikach tej rodziny do inspektora w Międzyrzeczu, więc nie ma podstaw, by przedszkole było zamknięte. Wszystkie osoby z kwarantanny zostają zwolnione – wyjaśniła dr Konaszczuk.
Pobiorą wymazy
Inspektor wspomniała też, że podjęto decyzję, by pobrać wymazy do badań od czterech osób, które przechodzą kwarantannę – to bliscy i znajomi "pacjenta zero".
– Cztery osoby będą miały dziś wykonane badania, żeby sprawdzić, czy doszło do transmisji wirusa czy nie. Myślę, że jutro będziemy mieli już w tej sprawie klarowną sytuację. Na dziś wciąż mamy tylko jeden potwierdzony przypadek koronawirusa – powiedziała dr Konaszczuk.
"Nie ma decyzji o odwołaniu wszystkim imprez masowych w województwie lubuskim"
– Dementuję, nie ma żadnej odgórnej, jednej decyzji, żeby odwołać wszystkie imprezy masowe z województwa lubuskiego. Każdy przypadek analizujemy osobno i zawsze ważne jest rekomendacja sanepidu. Dopiero wtedy ogłaszamy, czy impreza się odbędzie czy nie. I tego będziemy się trzymać – powiedział podczas konferencji Dajczak.
Ponadto wojewoda zapewnił, że wszystkie służby działają prawidłowo, są odpowiednio przygotowane, więc nie ma żadnych powodów do paniki.
Pierwszy pacjent z wykrytym koronawirusem
W środę rano minister zdrowia Łukasz Szumowski poinformował, że potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. To 66-letni mężczyzna, który był na karnawale w zachodnich Niemczech (w Nadrenii Północnej-Westfalii) - w miejscu, gdzie są ogniska koronawirusa.
Pacjent od 2 marca jest hospitalizowany na oddziale zakaźnym Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Lekarze chwalili to, jak modelowo postąpił, gdy zauważył u siebie objawy grypopodobne. Mężczyzna zgłosił się telefonicznie do lekarza pierwszego kontaktu.
– Procedura zadziałała właściwie. Lekarz stwierdził, że ryzyko zarażenia jest spore. Poinformowano służby sanitarne, które również uznały, że prawdopodobieństwo zarażenia jest duże. Pacjenta przewieziono do szpitala karetką dedykowaną do tego celu – mówił podczas konferencji w środę Łukasz Szumowski, minister zdrowia.
Dzięki takiemu postępowaniu zarażony pacjent trafił bezpośrednio na oddział zakaźny.
Jak dowiedział się Łukasz Wójcik, reporter TVN24, stan 66-latka jest dobry. Gorączka ustąpiła, a jego stan sukcesywnie się polepsza. Na nowego korona wirusa nie ma lekarstwa. Dlatego jak mówili lekarze z Zielonej Góry, "pacjent jest leczony objawowo".
- Stan pacjenta jest dobry, nic się z nim nie dzieje. Czeka, kiedy wyjdzie do domu. Uważamy, że trzeba poczekać 7-10 dni żeby ponowić badanie. Pacjent nie ma gorączki, pokasłuje, ale to z powodów laryngologicznych, które ma. Z pacjentem kontakt osobiście ma tylko jeden lekarz. Poza tym kontaktujemy się z tym mężczyzną telefonicznie – mówił w czwartek podczas konferencji dr Jacek Smykał, kierownik oddziału zakaźnego szpitala w Zielonej Górze.
Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie 66-latek będzie mógł opuścić placówkę. Na pewno dalszy pobyt w szpitalu nie jest potrzebny pozostałym dziesięciu pacjentom oddziału zakaźnego. Jak informował sanepid, ich badania miały wynik ujemny. – Te osoby zostały wypisane – potwierdził dr Smykał.
- Widzę to, na razie dość optymistycznie, ale sytuacja będzie się rozwijała. Mamy trzech nowych pacjentów, są to osoby, które wskazują na jakiś możliwy kontakt za granicą. Jeszcze dziś pobierzemy od nich próbki i przekażemy do laboratorium w Gorzowie Wielkopolskim. Wieczorem albo jutro powinny być wyniki – mówi dr Smykał.
Gdy tylko wynik pobieranych od niego próbek na obecność koronawirusa da wynik ujemny, mężczyzna będzie mógł wrócić do domu. Na razie nie wiadomo, kiedy to się stanie.
Podróżowali z "pacjentem zero"
Jak poinformował minister zdrowia w "Faktach po Faktach" w TVN24, udało się namierzyć wszystkie osoby z listy. – Te osoby zostały poddane nadzorowi epidemiologicznemu i o tym, czy kwalifikują się do kwarantanny czy nie, decydują powiatowi inspektorzy, którzy ich tym nadzorem objęli. I to jest kompetencja poza mną. Proszę pamiętać, że tak jak w przypadku podróży lotniczych ryzyko szacuje się w zależności od tego, gdzie kto siedział i od transmisji wirusa – tłumaczyła w czwartek dr Dorota Konaszczuk, lubuski inspektor sanitarny.
Autokar, którym podróżowali pasażerowie z Niemiec został już zdezynfekowany.
- Ten autokar od niedzieli nigdzie nie kursował, nikogo nim już nie przewożono, więc zagrożenia nie było. W przypadku niezorganizowanych podróży, na przykład dziewięcioosobowymi mikrobusami, byłoby to znacznie trudniejsze – mówi Bogdan Kurys, prezes zarządu firmy Sindbad.
Obecnie kwarantannę przechodzą też dwie osoby z najbliższej rodziny 66-latka oraz dwie osoby, które twierdziły, że miały kontakt z zarażonym.
Nie szturmujmy szpitali
Władze szpitala w Zielonej Górze apelują, by do placówki zgłaszały się tylko osoby, które przebywały za granicą w rejonach szczególnie zagrożonych oraz mają takie objawy chorobowe jak wysoka gorączka, kaszel, duszności. Sam pobyt za granicą (bez objawów grypopodobnych) nie jest wskazaniem do przyjęcia na oddział, czy wykonania badań w kierunku zakażenia koronawirusem.
Osoby, które przebywały w rejonach zagrożonych i mają objawy grypopodobne, przed wizytą w szpitalu proszone są wcześniejszy kontakt z personelem oddziału pod numerem tel. 68 329 64 81, 68 329 64 78 lub dzwoniąc na centralę szpitala tel. 68 329 62 00.
Osoby z objawami grypopodobnymi nie powinny pojawiać się na przyszpitanych izbach przyjęć i w przychodniach.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań