W lesie przy miejscowości Wolica Kozia (woj. wielkopolskie) rozbił się prywatny śmigłowiec. Zginęły dwie osoby, które znajdowały się na pokładzie.
Zgłoszenie o wypadku służby otrzymały około godz. 11:50.
- Śmigłowiec wystartował z prywatnej posesji w Nowym Mieście - informuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - Był to niewielki dwuosobowy śmigłowiec. Rozbił się w linii prostej od miejsca, w którym startował. Po upadku na ziemię maszyna zapaliła się - dodaje.
Strażacy nie mogli dojechać
Jak informuje wielkopolska straż pożarna, zginęły obie osoby, które były na pokładzie. Strażacy mieli problem z dotarciem na miejsce wypadku. Jako pierwsza dotarła tam karetka.
- Maszyna spadła na tereny leśne - mówi rzecznik prasowy wielkopolskiej straży pożarnej Sławomir Brandt. W akcji brało udział pięć zastępów straży pożarnej.
"Nie ma zagrożenia"
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce śmigłowiec dopalał się. Ciała są całkowicie spalone - mówi rzecznik prasowy straży pożarnej w Środzie Wlkp. Radosław Pietrzyński. - Trudno wyrokować, dlaczego doszło do wypadku. Na razie zabezpieczyliśmy jego miejsce i czekamy na dalszy tok postępowania - dodaje.
Jak informuje Tomasz Stube, rzecznik prasowy Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, nie ma zagrożenia dla osób postronnych. - Maszyna rozbiła się na terenie podmokłym. Specjalna komisja ustali przyczyny katastrofy śmigłowca - informuje.
"W powietrzu jest bezpieczniej"
Według ustaleń reportera TVN 24 Łukasza Wójcika, który jest na miejscu wypadku, helikopter wystartował o godzinie 9:49 ze stadniny koni w Hermanowie, oddalonej około kilometra od miejsca w którym się rozbił. Lot mógł trwać zatem kilka minut. Śmigłowiec zahaczył o jedno z drzew, ściął konar i uderzył w ziemię.
Jak informuje rzeczniczka policji w Środzie Wielkopolskiej Edyta Kwietniewska, pilot pochodził z Międzychodu, natomiast pasażer z Gorzowa Wielkopolskiego. Mężczyźni przylecieli do Hermanowa w piątek.
Pilotem maszyny był 66-letni właściciel, od lat latający śmigłowcami a pasażerem, rok młodszy jego przyjaciel. Jak dowiedział się Wójcik od osób znających pilota, był on znany z pedantycznego podejścia do latania, miał wieloletnie doświadczenie, wymagane licencje, a wszystkie jego helikoptery były regularnie serwisowane.
- Mówił, że w powietrzu jest bezpieczniej niż na ziemi, bo jest mniejszy ruch - powiedział na antenie TVN24 Wójcik.
Na miejscu wypadku pracuje Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Samolot rozbił się w Wolicy Koziej:
Autor: FC/par//b / Źródło: TVN 24 Poznań / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24