14-letni Mateusz zginął, a jego bliscy odnieśli poważne obrażenia. Prokuratura ma nowe ustalenia w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło w Nowy Rok. Według biegłych kierowca miał we krwi 2,5 promila alkoholu, były też ślady kokainy. Ustalono też prędkość, z jaką jechał. W odstępie pięciu sekund poprzedzających zdarzenie, wynosiła - według biegłych - 163 kilometry na godzinę, a w chwili uderzenia 76 kilometrów na godzinę.
14-letni Mateusz zmarł w szpitalu, kilka godzin po tym, jak w samochód, którym jechał z rodzicami i starszym bratem wjechał pijany kierowca. Do wypadku doszło 1 stycznia w Kaliszu na ul. Piłsudskiego. Ze wstępnych informacji wynikało, że kierujący bmw zjechał na przeciwległy pas i uderzył w prawidłowo jadącego volkswagena golfa. Co nowego ustalono w tej sprawie?
- Prokurator uzyskał szereg zleconych opinii biegłych różnych specjalności, w tym opinie z badania pobranych bezpośrednio po zdarzeniu próbek krwi na zawartość alkoholu oraz substancji psychotropowych i odurzających. W oparciu o przeprowadzone fizykochemiczne badania próbek krwi podejrzanego biegli z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu ustalili wysokość stężenia alkoholu. Wyniosła ona ponad 2,5 promila. Stwierdzili także obecność substancji psychotropowej w postaci kokainy w ilości wskazującej w opinii biegłych na możliwe oddziaływanie na ośrodkowy układ nerwowy, jak alkohol w stężeniu powyżej 0,5 promila – przekazał we wtorek Maciej Meler, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Ponadto biegli przeanalizowali zapisy rejestratora parametrów jazdy, który tuż po zdarzeniu zabezpieczono w pojeździe podejrzanego. Urządzenie to rodzaj "czarnej skrzynki" pojazdu. Wskazuje, z jaką prędkością poruszał się samochód, rejestruje położenie kierownicy i pedału gazu oraz hamulca, a także funkcjonowanie układu ABS. - W odstępie pięciu sekund poprzedzających kontakt z przeszkodą, ta prędkość wynosiła 163 kilometry na godzinę, a w chwili zderzenia wyniosła 76 kilometrów na godzinę – podaje Meler.
Zarzuty
42-letni podejrzany to znany w Kaliszu biznesmen. Mężczyzna prowadził ośrodek szkolenia kierowców. Tuż po wypadku usłyszał zarzuty kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu oraz spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Jak podawała wówczas prokuratura, 42-latek przyznał się tylko do pierwszego zarzutu, drugi zakwestionował.
Czy teraz, po uzyskaniu nowych informacji, prokuratura rozszerzy podejrzanemu zarzuty? - Zbyt wcześnie, by o tym mówić. Pełne opinie w tej sprawie jeszcze spływają do prokuratury. Mogę powiedzieć, że czynności trwają, a postępowanie zmierza ku końcowi, o ile i nie pojawią się jakieś nowe wnioski dowodowe ze strony obrony – dodaje Meler.
Za spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego pod wpływem alkoholu grozi do 12 lat więzienia. - Prokurator dokonał zabezpieczenia majątkowego w postaci hipoteki przymusowej do kwoty 250 tysięcy złotych na nieruchomości stanowiącej współwłasność podejrzanego – poinformował rzecznik prokuratury.
Kilka dni po tragicznym wypadku reporter TVN24 dotarł do znajomych rodziny biznesmena. Jego rozmówcy chcieli zachować anonimowość. - Mógłbym długo gadać, że to fajny facet. Dla którego najważniejszy na świecie jest jego syn, oczko w głowie. Mógłbym przypominać, że wielokrotnie angażował się charytatywnie. Mógłbym, ale wszystko to - zdaję sobie z tego sprawę - nie ma żadnego znaczenia w obliczu tego, co stało się w Nowy Rok – powiedziała jedna z osób.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kalisz 24 Info