Policyjna interwencja w poznańskim zoo. Funkcjonariusze na polecenie prokuratury przeszukali gabinet dyrektor. - Byli w kominiarkach, jakbyśmy byli kryminalistami - mówią pracownicy ogrodu, którzy nagrali całą interwencję. Funkcjonariusze odpierają zarzuty: otrzymaliśmy nakaz od prokuratura w celu znalezienia dokumentacji zabiegu kastracji antylopy. W tej sprawie trwa śledztwo.
Pracownicy poznańskiego zoo byli zaskoczeni, kiedy w czwartek w ich siedzibie pojawili się policjanci. Żądali wydania dokumentacji medycznej zwierząt.
Była im potrzebna w związku ze śledztwem, które prowadzi prokuratura. Kilka miesięcy temu ktoś wysłał śledczym anonim, z którego wynikało, że w zoo dochodzi do znęcania się nad zwierzętami.
- Miało to polegać na przeprowadzeniu nielegalnej kastracji kilku zwierząt, które znajdują się w zoo na przechowaniu - tłumaczy TVN24 Michał Smętkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Konkretnie chodzi o antylopę, która w czerwcu 2017 roku trafiła do zoo wraz z innymi dzikimi zwierzętami, które odebrano wtedy z nielegalnej hodowli w Pyszącej pod Śremem.
- Zastaliśmy tam straszne warunki, w których te zwierzęta była trzymane. Zapadła, więc decyzja o ich ewakuacji. Większość została stamtąd wywieziona - mówił wówczas mł. insp. Andrzej Borowiak z komendy wojewódzkiej policji w Poznaniu.
"Lekarze wykastrowali dwa tygrysy i dwie antylopy"
Część okazów trafiła właśnie do zoo w Poznaniu. Formalnie nie należą do zoo, są tu tylko tymczasowo. Ich właściciel - ten z nielegalnej hodowli ma zarzuty m.in. za znęcanie się nad zwierzętami.
"(...) Od 20 miesięcy mimo nieustannych wezwań i próśb prokuratura nie uiściła ani złotówki na utrzymanie zwierząt, konstrukcję wybiegów dla nich czy opiekę weterynaryjną. Wielokrotnie prosiliśmy w takim stanie o zabranie zwierząt do innych ośrodków i zwolnienie nas z obowiązku sprawowania pieczy nad nimi " - napisała dyrekcja poznańskiego zoo w oświadczeniu.
Według pracowników zoo zwierzęta były agresywne i groziło im niebezpieczeństwo, dlatego wystąpili o ich kastrację.
"Lekarze weterynarii o największym doświadczeniu i umiejętnościach - przeprowadzili zabiegi kastracji dwóch tygrysów oraz antylop kob i kułana. Dokumentujące zabieg sprawozdania przesłaliśmy do prokuratury" - czytamy w komunikacie.
Zoo zapewnia, że śledczy otrzymali wszystko czego żądali. Prokuratura jest innego zdania.
- Te dokumenty nie zostały przekazane od dwóch miesięcy. Nie mieliśmy innego wyjścia jak przeszukanie (...) Sporządzono kopie dokumentów i będą wykorzystane w toku dalszego postępowania. Z informacji, jakie posiadam wynika, iż w zabezpieczonej dokumentacji nie ma nic o przeprowadzonej kastracji - twierdzi jednak prokurator Smętkowski.
- Zoo wysłało wszelkie dokumenty, które posiadało. Jest raport weterynaryjny, który na jednej kartce opisuje zabieg kastracji jednego ze zwierząt. Prokurator otrzymał wszystko zaraz po wezwaniu. Nieprawdą jest, że policja lub prokurtura mogła odnaleźć wczoraj jakiekolwiek inne dokumenty poza przesłanymi przez nas, a tym bardziej dokumenty, które poświadczałyby, że któryś z zabiegów został wykonany wbrew sztuce - odpiera Ewa Zgrabczyńska, dyrektor zoo.
Postępowanie trwa. Dyrekcja zoo zapowiedziała, że złoży stosowne skargi i zażalenia na działania organów ścigania.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: Marta Balukiewicz/Fakty w Południe
Źródło zdjęcia głównego: Zoo Poznań