Biegli twierdzili, że nie jest niebezpieczny, więc wyszedł na wolność. 11 miesięcy później miał zgwałcić i zamknąć w wersalce 9-letnią dziewczynkę. Sąd przesłuchał Sarę, a prokurator postawił Mateuszowi K. kolejny zarzut: usiłowanie zabójstwa. Teraz mężczyźnie grozi nawet dożywocie.
Mateusz K., który miał zgwałcić, zakneblować i zamknąć w wersalce 9-letnią Sarę z Gorzowa Wielkopolskiego właśnie usłyszał kolejny zarzut.
- Uzupełniono mu zarzuty o usiłowania zabójstwa, za co grozi nawet dożywocie. Prokurator podjął taką decyzję ze względu na nowe ustalenia w prowadzonym postępowaniu - mówi tvn24.pl Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Jakie to ustalenia? Jak podaje prokuratura kluczowe były zeznania poszkodowanej 9-latki. Ze względu na stan zdrowia dziewczynki długo nie można było jej przesłuchać. Zgodnie z procedurą, dziecko złożyło zeznania przed sądem. Równie ważna była opinia biegłego.
- Biegły wskazał, że sposób zadawania obrażeń zagrażał życiu dziecka. Stwierdził również, że dziewczynka mogłaby zginąć, gdyby w porę nie udzielono jej pomocy - dodaje Witkowski.
Wcześniej Mateusz K. usłyszał zarzut pozbawienia wolności małoletniej ze szczególnym udręczeniem oraz doprowadzenia do czynności seksualnej.
Przyjrzą mu się biegli
Mateusz K. od maja br. przebywa w areszcie. Śledczy mają poważne wątpliwości co do jego stanu psychicznego. Dlatego powołano zespół biegłych składający się z psychiatrów, psychologa i seksuologa. Mają oni ocenić czy Mateusz K. był poczytalny w chwili popełnienia przestępstwa.
- Na razie będzie to jednorazowe badanie. Potem biegli zdecydują czy to im wystarczy do wydania opinii, czy też będą wnioskować o dłuższą obserwację psychiatryczną - mówi Witkowski.
Nie pierwszy raz
Mateusz K. to 24-latek, który w ubiegłym roku opuścił szpital psychiatryczny w Gorzowie Wielkopolskim. Trafił tam po tym jak brutalnie zaatakował 7-latka. Wówczas biegli orzekli, że w chwili popełnienia przestępstwa był niepoczytalny, dlatego K. nie mógł odpowiadać przed sądem.
Po pięciu latach leczenia, biegli stwierdzili, że dalsze leczenie w zamknięciu nie jest konieczne. W oparciu o tę opinię, Sąd Rejonowy w Gliwicach go zwolnił. K. opuścił szpital. - Opinia biegłych była jasna i jednoznaczna. Wynikało z niej, że Mateusz K. może opuścić szpital, dlatego sąd podjął taką decyzję. Kiedy decyzja się uprawomocniła, mężczyzna opuścił szpital - tłumaczy sędzia Agata Dybek-Zdyń, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Było tylko jedno "ale": Mateusz K. na wolności miał się leczyć pod okiem specjalistów.
Miał, ale tego nie robił. Przez 11 miesięcy sąd próbował ustalić gdzie przebywa i dlaczego nie reaguje na kolejne wezwania na terapię.
17 maja br. Sąd Rejonowy w Gliwicach zwrócił się do gorzowskiego kuratora sądowego. Ten miał złożyć wizytę K. i złożyć pełen raport w tej sprawie. Kurator nie zdążył zająć się sprawą Mateusza K.
19 maja br. w mieszkaniu 24-latka w Gorzowie Wielkopolskim znaleziono 9-letnią Sarę.
- Widok, który zastali policjanci, był przerażający nawet dla funkcyjnych z 25-letnim stażem. Miałem okazję rozmawiać z kolegą z wydziału kryminalnego komendy miejskiej, który trzymając tę dziewczynkę na rękach, próbował ją uwolnić z tych wszystkich sznurów. Po policzkach płynęły mu łzy – mówił nadkom. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt-Czekała/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska Policja