Znalazła go w internecie, umówiła się na wizytę. Ginekolog stwierdził, że niezbędny jest zabieg. 21-latka zgłosiła się do niego tego samego dnia. Dostała środki znieczulające, a potem straciła świadomość. Wtedy miała zostać zgwałcona przez lekarza. Sąd Apelacyjny właśnie podtrzymał wyrok skazujący Piotra P. na cztery lata więzienia.
Sędzia Roman Makowski zdecydował o wyłączeniu w całości jawności rozprawy apelacyjnej.
Piotr P. został skazany przez sąd pierwszej instancji na cztery lata więzienia i 10-letni zakaz wykonywania zawodu. A także musiał zapłacić pokrzywdzonej nawiązkę w wysokości 40 tys. złotych.
Od tego wyroku odwołał się prokurator oraz oskarżyciel posiłkowy i obrońca. Prokurator żądał ośmiulat więzienia i dożywotniego zakazu wykonywania zawodu, natomiast obrońca uniewinnienia.
Wyższa nawiązka
- Decyzją sądu, kara wobec Piotra P. pozostaje bez zmiany. Natomiast sąd zdecydował, że Piotr P. będzie musiał zapłacić na rzecz pokrzywdzonej wyższą nawiązkę, w kwocie 100 tysięcy złotych – mówił podczas ogłoszenia wyroku sędzia Roman Makowski.
Wyrok w sprawie ginekologa Piotra P. jest prawomocny. - Prokurator wnioskował o wyższą karę, dlatego też będziemy oceniać to orzeczenie, jak tylko otrzymamy pisemne uzasadnienie wyroku. Jeżeli chodzi o podwyższenie nawiązki, to w mojej ocenie 100 tysięcy złotych to realne zadośćuczynienie za doznane krzywdy dla pokrzywdzonej - komentował wyrok prokurator Paweł Szmit z Prokuratury Rejonowej w Strzelcach Krajeńskich.
Dowodem były prezerwatywy
Proces ginekologa był poszlakowy, ale prokuratura od początku nie miała wątpliwości co do winy Piotra P. Za gwałt groziło mu od dwóch do 12 lat więzienia.
Lekarz nie przyznawał się do winy.
Ze względu na dobro poszkodowanej, cały proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Do gwałtu miało dojść w maju 2014 roku, w gabinecie ginekologicznym w Strzelcach Krajeńskich. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", 21-latka umówiła się na wizytę przez internet. Piotr P. przeprowadził wywiad lekarski, po czym stwierdził, że niezbędny będzie zabieg.
Jeszcze tego samego dnia dziewczyna ponownie przyjechała do gabinetu. Razem z nią przyjechały dwie przyjaciółki, które czekały w korytarzu. "GW" informowała, że pacjentka dostała środki znieczulające, po których przestała trzeźwo myśleć. Pojawiły się dziury w pamięci. Wówczas miało dojść do gwałtu.
Kiedy dziewczyna wyszła z gabinetu, jeszcze przez jakiś czas nie mogła dojść do siebie. Dopiero siedząc w samochodzie, powiedziała przyjaciółkom o tym, co udało się jej zapamiętać.
Sprawa od razu została zgłoszona policji. Funkcjonariusze udali się do gabinetu ginekologicznego, w którym miało dojść do przestępstwa. W koszu na śmieci znaleźli zużyte prezerwatywy. Późniejsze badania potwierdziły, w środku było nasienie lekarza, natomiast na wierzchu materiał genetyczny 21-latki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań