Odręczny podpis "Duda" zdradził fałszywego konwojenta, który w lipcu 2015 roku ukradł 8 milionów złotych. Grafolog porównał jego pismo z czasu pracy w firmie ochroniarskiej, gdzie posługiwał się cudzym nazwiskiem, z tym, kiedy pracował jako krawiec w Łodzi, już jako Krzysztof W. Detale wykazały, że to ta sama osoba. W. został zatrzymany. Pieniędzy wciąż nie odnaleziono.
O kulisach zatrzymania mężczyzny informuje "Gazeta Wyborcza". Piotr Żytnicki, dziennikarz śledczy dotarł do osób będących blisko śledztwa, które zdradziły w jaki sposób policjanci wytropili fałszywego konwojenta.
Nieuważni policjanci
Pierwszy trop, dosyć niespodziewanie, poprowadził śledczych do łódzkiego komisariatu. Jeden z tamtejszych policjantów wstawił się za konwojentem, który pracował od kilku tygodni w łódzkim oddziale firmy ochroniarskiej. Wstawiennictwo funkcjonariusza pomogło Mirosławowi Dudzie (tożsamość skradziona) przenieść się do poznańskiego oddziału, gdzie przewożono znaczne kwoty gotówki.
Dużą nierozwagą wykazał się były łódzki policjant, który później usłyszał zarzut pomocnictwa w kradzieży. Do jednego z banków przyszedł on z reklamówką pełną pieniędzy. Chciał wpłacić na konto ćwierć miliona złotych. To był drugi trop.
Układanka zaczęła składać się w całość, kiedy śledczy zabrali się za analizę połączeń telefonicznych. Jak pisze "Wyborcza", obaj podejrzani często kontaktowali się ze starym znajomym z policji Grzegorzem Łuczakiem, wtedy wiceprezesem firmy ochroniarskiej, w której pracował poszukiwany konwojent. Co zastanawiające, po skoku na kasę, telefony ustały.
Podejrzani policjanci zostali złapani, ale Łuczakowi udało się uciec. Tuż przed akcją policji, po prostu się rozpłynął. Jak podejrzewają śledczy, mógł zorientować się, że jest obserwowany. Wystawiono za nim list gończy, prokuratura podejrzewa, że ukrył się gdzieś w Polsce.
Wpadł przez podpis
Śledztwo na kilka tygodni stanęło w miejscu. Zatrzymani milczeli na przesłuchaniach, a nowych tropów nie było. I znów analizy połączeń telefonicznych okazały się nieocenione. Zawężając krąg znajomych, natrafiono na 46-letniego Krzysztofa W., krawca z Łodzi, który na kilka miesięcy opuścił dom, rzekomo wyjeżdżając do pracy za granicę. Termin jego wyjazdu pokrywał się z pracą fałszywego konwojenta w firmie ochroniarskiej.
Te poszlaki pozwalały podejrzewać, że znaleziono właściwą osobę. Trzeba było tylko udowodnić, że krawiec jest w rzeczywistości poszukiwanym przestępcą. Policjanci dysponowali odręcznym wpisem z księgi, z czasów pracy mężczyzny w firmie ochroniarskiej. Jak już wcześniej wspominaliśmy posługiwał się tam nazwiskiem "Duda". "Gazeta", powołując się na informatora, pisze, iż policjantom udało się zdobyć próbki pisma krawca. Materiał przekazano grafologowi, który nie miał wątpliwości - jeden i drugi podpis pochodził od tej samej osoby.
W chwili zatrzymania W. wyglądał zupełnie inaczej niż w czasie, gdy pracował jako konwojent. Aby dobrze wejść w rolę, brał suplementy diety, zgolił też głowę i zapuścił brodę.
Kradzież prawie doskonała
Do kradzieży 8 mln złotych w Swarzędzu doszło 10 lipca 2015 roku. Konwojent, pracownik firmy ochroniarskiej, wykorzystując moment nieuwagi kolegów, odjechał furgonetką pełną pieniędzy. W środku było 8 milionów złotych. Mężczyzna porzucił auto i ślad po nim zaginął.
Krzysztof W. od dawna przygotowywał się do kradzieży. Zgolił włosy, zapuścił długą brodę. Brał też suplementy diety, które pomogły mu przybrać na wadze. Już po zmianie wyglądu zatrudnił się jako ochroniarz. Posługiwał się cudzą tożsamością, nosił okulary. W pracy ciągle chodził w rękawiczkach. Gdy policjanci rozmawiali z pracownikami tej firmy i pytali jak on to tłumaczył, okazało się, że wyjaśniał im, że ma problem dermatologiczny, smaruje ręce jakimiś preparatami i nosi rękawiczki, by wyleczyć się z tej przypadłości.
Mężczyzna zatarł za sobą praktycznie wszystkie ślady - m.in. włączył zagłuszarkę sygnałów GPS, a w samochodzie rozlał chlor. Wpadł w połowie lutego. Prokuratura zarzuciła krawcowi udział w zorganizowanej grupie przestępczej i przywłaszczenie pieniędzy. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Policja nadal poszukuje skradzionych pieniędzy.
Zobacz materiał "Faktów" TVN:
Autor: ib/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza/TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24