Kilkunastu aktywistów ze Szczecina i Poznania próbowało w sobotę zablokować polowanie myśliwych z Koła Łowieckiego „Dzik” z Myśliborza (Zachodniopomorskie). W Dolsku doszło do szarpaniny między myśliwymi a osobą, która zakłócała rozpoczęcie polowania - informowała policja.
Kilkunastu aktywistów ze Szczecina i Poznania wybrało się na "spacer" do lasu w okolicach Dolska, gdzie planowano polowanie. Jak twierdzą, musieli "ratować zwierzęta przed myśliwymi".
- Staliśmy z planszami przeciwko zabijaniu zwierząt. Byliśmy w czapkach św. Mikołaja, ponieważ jest to świąteczne polowanie. Chcieliśmy wręczyć rózgi myśliwym, ale oni zareagowali agresywnie - relacjonował Daniel Musiał z Inicjatywy na Rzecz Zwierząt Basta.
Potem aktywiści pojechali za traktorem z myśliwymi, aby zrobić kolejną blokadę. Dwie osoby ze Szczecina szły tuż obok pojazdu, zaś trzech aktywistów z Poznania pojechało rowerami. Jeden z nich oddalił się goniąc traktor.
- Poinformował nas, że został pobity przez myśliwych, ukradziono mu telefon oraz kamerę, przebito opony w rowerze. Na miejsce wezwaliśmy karetkę i policję - powiedział Musiał.
Poczynania aktywistów obserwowała ekipa TVN24.
Szarpanina
- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że między jedną z osób, która rzekomo miała uniemożliwiać rozpoczęcie polowania a myśliwymi doszło do utarczki i szarpaniny - powiedział st. asp. Jacek Poleszczuk, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Myśliborzu.
Jedna z osób tam zgromadzonych została powalona na ziemię. Jak podaje policja, skończyło się na otarciu naskórka. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.
- Na miejscu funkcjonariusze policji prowadzili dalsze czynności, gdyż poszkodowany mężczyzna zgłosił, że podczas zdarzenia utracił aparat fotograficzny, kamerę oraz telefon komórkowy - wyjaśnił Poleszczuk.
Jak zaznaczył rzecznik myśliborskiej policji, „polowanie spełniało wszelkie wymogi, było legalne”.
"Utrudniali polowanie"
Myśliwi też podkreślają, że polowanie było wcześniej zgłoszone i dopełniono wszystkich formalności tak, by było ono legalne.
- Rano aktywiści utrudniali rozpoczęcie polowania, dlatego prowadzący polowanie wezwał policję. Jedna z aktywistek wskazała, że myśliwi są pod wpływem alkoholu. Policja zbadała alkomatem i nie wskazała aby którykolwiek z myśliwych był pijany. Po tym jak policja odjechała, aktywiście chodzili na linii strzału, co zagraża bezpośrednio życiu i zdrowi ludzi. Funkcjonariusze ponownie zostali wezwani. Prowadzący polowanie twierdzi, że w żadnej z tych sytuacji nie doszło do pobicia ani bezpośredniego kontaktu z aktywistami - wyjaśniła Diana Piotrowska, rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego.
Nie pierwszy raz
Aktywiści nie pierwszy raz przeszkodzili Kołu Łowieckiemu "Dzik". Tak było też 4 listopada br. - Wówczas miało miejsce zdarzenie, kiedy myśliwy podniósł w górę broń, jedna z aktywistek dobiegła do niego, chwyciła za broń i próbowała wyrwać. Myśliwy krzyknął: "Mam broń, uważaj". Chwilę się poszarpali. Broń była załadowana, ale zabezpieczona. To była jedyna sytuacja kontaktu bezpośredniego między aktywistami a myśliwymi, która miała miejsce w ubiegłym miesiącu - dodała Piotrowska. W każdy weekend zdarza się, że kilkanaście polowań w Polsce jest utrudnianych przez aktywistów. - Myśliwi wykazują się maksymalną cierpliwością i zdrowym rozsądkiem. Aktywiści utrudniając wykonanie polowań utrudniają życie lokalnym społecznościom. Konsekwencją niewykonania polowania są nie tylko kary finansowe dla myśliwych, ale również wzrost liczby kolizji drogowych z udziałem zwierząt, szkody w rolnictwie, a także większa liczba dzików w mieście - wyjaśniła rzecznika Polskiego Związku Łowieckiego.
Dodała, że „zachowanie aktywistów jest nieodpowiedzialne również ze względu na coraz szybciej rozprzestrzeniający się wirus ASF, którym zarażają się dziki i świnie”.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/pm / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24