Strażnicy miejscy z Zielonej Góry uratowali psa przywiązanego do drzewa w głębi lasu. Ten, kto go tam zostawił był bardzo zdeterminowany - użył solidnej smyczy, którą dokładnie obwiązał wokół pnia.
Wiadomość o uwięzionym psie otrzymali od kobiety, która w środę od rana zbierała grzyby w lesie na obrzeżach Drzonkowa (okolice Zielonej Góry). Usłyszała skowyt i udała się w stronę skąd dobiegał. To był pies w typie labradora. Przywiązany do drzewa bardzo krótką smyczą oraz dwoma karabińczykami dla wzmocnienia zacisku.
- Pies musiał znajdować się w tym miejscu już dłuższy czas o czym świadczą ślady wokół drzewa. Był bardzo przestraszony ale współpracował z nami i udało się go wyswobodzić z uwięzi. Po krótkim zapoznaniu był już naszym kumplem z zamiłowaniem do lizania twarzy, domagał się głaskania i przytulania - mówi Przemysław Kulesza, jeden ze strażników, którzy brali udział w akcji.
"Wyrok śmierci"
Funkcjonariusze zorganizowali mu wodę, po czym zawieźli go do schroniska, gdzie obecnie przebywa. Jak opisuje strażnik, psiak jest bardzo przyjacielski, zadbany, radosny i dość silny.
- Ktoś przywiązując psa w miejscu gdzie praktycznie ludzka noga nie dochodzi, wydał na niego wyrok śmierci. Powinien ponieść zasłużoną karę - przyznaje Kulesza.
Każdy, kto rozpoznaje psa proszony jest o kontakt ze strażą miejską w Zielonej Górze. Pies posiadał charakterystyczną niebieską parcianą obrożę oraz grubą bordową smycz. Można podejrzewać, że był wożony samochodem, gdyż bardzo szybko wskoczył do radiowozu i dzielnie zniósł podróż.
Pies został przywiązany w lesie, ok 3 km od drogi:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Przemysław Kulesza