Do sądu w Chodzieży trafiła odpowiedź z kurii na nakaz wydania akt sprawy dotyczącej byłego księdza Krzysztofa G., oskarżonego o gwałt i molestowanie ministranta. - Kuria informuje, że 12 grudnia 2018 roku przekazała wszystkie te dokumenty, zarówno oryginały, jak i kopie, do Stolicy Apostolskiej - przekazuje Krystian Marchwiak, prezes sądu w Chodzieży.
Przed dwoma tygodniami Sąd Rejonowy w Chodzieży dał arcybiskupowi Stanisławowi Gądeckiemu 14 dni na wydanie akt dotyczących byłego już księdza Krzysztofa G., który oskarżony jest o gwałt i molestowanie ministranta.
Jak poinformował sąd, jeśli w wyznaczonym czasie nie otrzyma akt, policja przeszuka siedzibę kurii w Poznaniu.
W czwartek do sądu trafiła odpowiedź z kurii. - Do sądu wpłynęło pismo, w którym Kuria informuje, że 12 grudnia 2018 roku przekazała wszystkie te dokumenty, zarówno oryginały, jak i kopie, do Stolicy Apostolskiej. Kuria zaznacza, że w celu uzyskania dokumentów Sąd Rejonowy w Chodzieży powinien zwrócić się do Stolicy Apostolskiej - mówi Krystian Marchwiak, prezes sądu w Chodzieży.
"Rozumiemy i popieramy", ale akt nie mamy
Kuria te informacje potwierdziła w komunikacie, który zamieściła w piątek. "Rozumiemy i popieramy potrzebę rzetelnego wyjaśnienia sprawy, ale jedyną i skuteczną drogą ich pozyskania jest zwrócenie się Sądu do Stolicy Apostolskiej w trybie międzynarodowej pomocy prawnej" - czytamy.
Jak podkreślono, archidiecezja poznańska "nie ma żadnej korzyści w nieudostępnianiu akt procesowych osoby, która wywołała publiczne zgorszenie wspólnoty Kościoła".
I przypomniano, że po procesie kościelnym sprawca został wydalony ze stanu kapłańskiego. "Bezkrytycznie powielane w mediach informacje o przetrzymywaniu w Kurii jakiegoś 'obszernego dossier' i innych tajnych dokumentów są nieprawdziwe. Kuria nie może wydać akt, których nie ma" - napisała kuria w komunikacie. Wcześniej, gdy o akta z postępowania kościelnego zwracała się prokuratura, arcybiskup Gądecki najpierw twierdził, że dokumenty objęte są tajemnicą, a dopiero później przekazywał, że wysłał je do Watykanu.
- Całe to tłumaczenie było mataczeniem w sprawie, to znaczy próbą opóźnienia otrzymania przez sąd tych informacji, które mogłyby być ważne - oceniał "Faktom" TVN dr Piotr Szeląg, prawnik i teolog.
Miał go krzywdzić przez kilkanaście lat
Sprawa byłego księdza toczy się przed sądem w Chodzieży. Krzysztof G. pierwszy raz miał skrzywdzić Szymona B. w 2001 roku. Poszkodowany miał 14 lat, był ministrantem w kościele w Chodzieży. Duchowny miał wykorzystywać Szymona B. przez kilkanaście lat. Miał on być gwałcony i molestowany. Jak twierdzi, oskarżonego widział po raz ostatni w grudniu 2015 roku. Wówczas Krzysztof G. miał odwiedzić pokrzywdzonego w domu. Miał się także przyznać do winy i powiedzieć, że sam zgłosi się w tej sprawie do abp. Stanisława Gądeckiego.
- Prokuratura skierowała w tej sprawie akt oskarżenia w grudniu 2020 roku. Mężczyźnie przedstawiono trzy zarzuty. Dwa z nich dotyczyły zgwałcenia, a jeden molestowania na skutek nadużycia zaufania – przypomniał Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Krzysztofowi G. grozi do 12 lat więzienia.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: fakty