Jarosław Pucek - prezes poznańskiego Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych - zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej i prawdopodobnie wystartuje w wyborach do sejmiku województwa z list Ryszarda Grobelnego. Poza Poznaniem jest postacią mało rozpoznawalną, w mieście budzi jednak duże emocje.
O odejściu z PO, Pucek poinformował na Twitterze:
W dniu dzisiejszym złożyłem rezygnację z członkostwa w Platformie Obywatelskiej.
— Jarosław Pucek (@PucekJaroslaw) sierpień 26, 2014
Nie jest tajemnicą, że odejście wynika z jego planów politycznych. Szef ZKZL ma wystartować w wyborach do sejmiku województwa z list prezydenta Ryszarda Grobelnego. Ma znaleźć się na ostatnim miejscu listy w Poznaniu.
- Jest wersja oficjalna mojego odejścia z PO i nieoficjalna. Jaka jest nieoficjalna, to chyba już wszyscy wiedzą. Dopóki jednak listy do sejmiku wojewódzkiego nie ma, nie zamierzam wyprzedzać faktów - tłumaczy Pucek.
"Lubię robić coś na fest"
Jak wyjaśnia, formuła jego członkostwa w PO wyczerpała się już kilka lat temu. - Różniła nas choćby kwestia podejścia do kibiców. Byłem szarym członkiem partii, nie angażowałem się w jej sprawy. Mam jednak taką naturę, że lubię coś robić na fest, stąd nie odpowiadała mi taka formuła współpracy - mówi.
Mimo odejścia z PO, Pucek nie kryje, że nadal poglądy partii są mu bliskie i nie zamierza dołączać do chóru jej krytyków. - To taki rozwód bez orzekania o winie, rozstanie z szacunkiem, bez sądu koleżeńskiego. Zachowuje dobre wspomnienia z PO i wiele się tu nauczyłem - podkreśla Pucek.
Prezes ZKZL podkreśla także, że środowisko prezydenta Poznania nie jest drugą stroną sceny politycznej wobec PO. - Światopoglądowo przecina się to. Współpraca z Ryszardem Grobelnym od dłuższego czasu układa mi się dobrze, zachowujemy zdrowe relacje szef-podwładny. Pozwala on na dużo ale przy tym i wiele wymaga. To bardzo fajny układ - podkreśla Pucek.
Różne twarze Pucka
Jarosław Pucek od 2009 roku był dyrektorem ZKZL, a od ubiegłego roku, po przekształceniu w miejską spółkę jest jej prezesem. W Poznaniu zapamiętano go głównie za eksmitowanie zadłużonych ludzi do kontenerów socjalnych.
Równie znany w Poznaniu jest jako kibol "Kolejorza" (w Wielkopolsce to sformułowanie nie ma negatywnego znaczenia, a Pucek sam tak siebie określa - przyp. red.) i członek byłego stowarzyszenia "Wiary Lecha".
Budził kontrowersje zarówno w mieście, jak i w samej Platformie. Naraził się m.in. nazwaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz "bufetową". Deklarował też, że "wstydzi się Platformę", gdy rząd zamykał stadiony piłkarskie. Pojechał zresztą wtedy do Warszawy i w gronie kibiców prowadził z premierem Tuskiem twarde negocjacje.
Jarosław Pucek w roli kibica przed spotkaniem z Donaldem Tuskiem:
W październiku 2012 r. zasłynął w całej Polsce jako samozwańczy kandydat na ministra sportu. Gdy Joanna Mucha oddała się do dyspozycji Donalda Tuska w związku "aferą dachową" przed meczem Polska - Anglia na Stadionie Narodowym, Pucek zgłosił w internecie chęć zajęcia jej stanowiska.
"Kompetencje, ułańska fantazja i poznański styl pracy. Temu rządowi przydałby się fachowiec, nieprawdaż?. Ma ktoś numer komórki do Premiera? Zadzwoniłbym" - reklamował się działacz.
Poeta z zamiłowania
Przy okazji wspomnianego meczu, głośno było także o jego wierszyku, dotyczącego "dachgate":
Do kibicowskiej poezji wracał potem m.in. po nieudanym meczu Lecha z Cracovią w październiku 2013 r.:
O zamiłowaniu Pucka do wierszy, przekonano się także w ZKZL. Gdy do urzędu trafił list od petentki napisany wierszem, on, wraz z innymi pracownikami odpowiedział kobiecie w ten sam sposób.
- Sam fakt, że ktoś napisał to wierszem, zasługuje na szacunek, wymaga to bowiem czasu. Przygotowaliśmy więc również odpowiedź wierszowaną, żeby jej trud nie poszedł na marne - tłumaczył Pucek.
Autor: fc/r / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: UMP