Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli po godzinie 6 rano do domu byłego komendanta głównego policji Zbigniewa Maja w Kaliszu - podało RMF FM. Ma on usłyszeć zarzut przekroczenia uprawnień. CBA zatrzymało też byłych szefów delegatur Biura z Poznania i Łodzi.
Według RMF FM agenci CBA pojawili się w domu Zbigniewa Maja w Kaliszu po godzinie 6 rano. Obecnie trwa tam przeszukanie, po jego zakończeniu były szef policji ma zostać przewieziony do Rzeszowa na przesłuchanie i tam również ma mieć postawione zarzuty.
Te informacje potwierdził Piotr Kaczorek z wydziału komunikacji społecznej CBA. - Gdańscy agenci CBA zatrzymali dziś byłego komendanta głównego policji Zbigniewa Maja. Chodzi o przestępstwa urzędnicze - podkreślił Kaczorek.
Śledztwo w jego sprawie prowadzi podkarpacki wydział Prokuratury Krajowej.
W tym samym czasie agenci zatrzymali dwóch swoich byłych kolegów, którzy do końca 2015 roku kierowali delegaturami w Poznaniu i w Łodzi. Jak podaje RMF FM zatrzymanie Maja i dwóch emerytowanych agentów CBA są ze sobą powiązane.
Za ujawnianie informacji
RMF FM podało, że zarzut ma dotyczyć okresu, gdy Maj pełnił funkcję komendanta głównego. Ma chodzić o przekroczenie uprawnień, a konkretnie o przekazywanie informacji. Jakich i komu? Tego nie wiadomo.
Tuż przed godz. 9 Prokuratura Krajowa poinformowała, że zatrzymanemu b. komendantowi Głównemu Policji oraz dwóm b. dyrektorom delegatur CBA zostaną przedstawione zarzuty dotyczące m.in. ujawniania informacji z prowadzonych postępowań karnych oraz "na temat planowanych dopiero czynności operacyjno-rozpoznawczych, co naraziło na szkodę interes publiczny oraz interes prowadzonych postępowań karnych".
Jak dowiedział się dziennikarz portalu tvn24.pl, prokurator podał jako podstawę do zatrzymania "art. 231 p.1 Kodeksu Karnego oraz inne". Ten artykuł to tak zwane "przestępstwo urzędnicze", za które grozi do trzech lat więzienia.
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Kodeks Karny
Portal tvn24.pl ustalił również, na jakiej podstawie zatrzymano na 48 godzin szefów delegatury CBA. W ich przypadku chodzi o art. 266 Kodeksu Karnego.
Art. 266. § 1. Kto, wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Kodeks Karny
- Po zakończeniu czynności procesowych z udziałem wszystkich podejrzanych prokurator podejmie decyzje w zakresie zastosowania wobec nich środków zapobiegawczych - mówi
Maj
Zbigniew Maj komendantem głównym policji został w grudniu 2015 roku. Zrobił błyskawiczną i równie krótką karierę po wyborach wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość. Dzięki decyzji nadzorującego policję wiceministra spraw wewnętrznych Jarosława Zielińskiego i ministra Mariusza Błaszczaka objął fotel komendanta głównego.
Zaczął od czystek kadrowych. Tylko w przeddzień Wigilii 2015 wezwał do siebie pięciu komendantów wojewódzkich by ich zwolnić. Na emeryturę miał zostać wysłany przez niego także dzisiejszy szef policji generał Jarosław Szymczyk. Uratowało go wyłącznie to, że Maj sam niespodziewanie podał się do dymisji.
- Miałem świadomość, że moje decyzje i ruchy personalne mogą spotkać się z oporem, sprzeciwem czy wręcz prowokacją. Dotknąłem układów, które od lat funkcjonowały w wielu miejscach policji i zostałem zaatakowany - mówił o okolicznościach swojej rezygnacji.
Jak wyjaśnił, od kiedy stanął na czele KGP, od dziennikarzy dowiadywał się o różnych sprawach, które rzekomo toczą się przeciwko niemu w prokuraturze w Łodzi. - Docierają do mnie informacje o tym, że mam wręcz być zamieszany w sprawy korupcyjne - powiedział.
Dwóch Wojtunika
Tymczasem dwóch emerytowanych funkcjonariuszy CBA, którzy także dziś zostali zatrzymani, to bliscy współpracownicy Pawła Wojtunika. Wspólnie służyli w Centralnym Biurze Śledczym i w ślad za Wojtunikiem przeszli do służby antykorupcyjnej. Jacek L. kierował delegaturą tej służby w Lublinie, a Andrzej B. najpierw katowicką, a następnie poznańską delegaturą.
Sam Jacek L. jest prawdziwą legendą polskiej policji, gdyż dotyczyła go głośna "afera starachowicka". Działał pod przykryciem w tym mieście, gdy ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych zdradził swoim partyjnym kolegom z SLD, że trwa policyjna operacja. Lokalni działacze mieli związki z bandytami, którzy handlowali narkotykami i bronią. Zostali ostrzeżeni, a życie policjantów zostało narażone. Ten przeciek kosztował wtedy utratę stanowiska przez komendanta głównego policji, a wiceminister spraw wewnętrznych został nawet skazany.
- Trudno mi zrozumieć, jak dwaj ludzie Wojtunika mogą zostać zatrzymani wraz z komendantem Majem. Paweł Wojtunik przez całe lata był w konflikcie ze Zbyszkiem - mówi jeden z naszych rozmówców, prosząc o zachowanie anonimowości.
Autor: js/aa/Robert Zieliński/i / Źródło: RMF FM/PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24