To było skrupulatnie, z zimną krwią przygotowane morderstwo - mówią śledczy. Kiedy Patryk R. jechał ze swoimi oprawcami do lasu, nie wiedział jeszcze, że czeka tam na niego prawie dwumetrowy dół, a za jego plecami, w bagażniku, kryją się bejsbol, kilof, łopata i nóż - narzędzia, którymi zadane zostaną śmiertelne ciosy. Wybita szyba. Tyle było warte życie 26-latka.
Patryk R. (26 lat), Piotr D. (27 lat) oraz bracia Tomasz (25 lat) i Mateusz (22 lata) D. to dawni znajomi. Drobne cwaniaczki, "rzezimieszki" - jak nazwał ich rzecznik wielkopolskiej policji. Nie lubili się. W przeszłości były między nimi drobne nieporozumienia. Ubliżali sobie, sprzeczali się, dochodziło nawet do rękoczynów. Niedawno Patryk wybił jednemu z nich szybę, obiecał, że zapłaci. Kiedy wymigiwał się od obietnicy, wierzycielowi kończyła się cierpliwość. W końcu sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość.
Zbieg okoliczności
Historia tego morderstwa zaczęła się od zdarzenia, nie mającego nic wspólnego z finalnym rozwiązaniem. Mieszkający w Sierakowie R. 17 lutego pokłócił się ze swoją rodziną. Ciotka wyrzuciła go z domu. Nie wiadomo, o co poszło. Tylko że od tamtego czasu Patryk nie dawał już znaku życia. Jego telefon nie odpowiadał, znajomi ani reszta rodziny nic nie wiedzieli.
Zaniepokojona tym milczeniem ciotka zgłosiła 21 lutego zaginięcie członka swojej rodziny. Policja od razu zaczęła poszukiwania od sprawdzenia, z kim przez te kilka dni 26-latek mógł się widzieć. Kilkanaście dni funkcjonariusze szukali punktu zaczepienia, aż trafili na Piotra D.
- O swoich ustaleniach poinformowali prokuraturę i zapadła decyzja o jego zatrzymaniu - mówił na konferencji prasowej Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Już na początku marca zebrane dowody wskazywały na uprowadzenie Patryka. 7 marca jasnym się stało, że młody mężczyzna został zamordowany.
Kilkadziesiąt ciosów na ciele
Na przesłuchaniu Piotr D. przyznał się do przestępstwa. Wskazał w lesie obok Śremu miejsce, gdzie miały zostać zakopane zwłoki.
- W tym miejscu został przeprowadzony eksperyment procesowy, podczas którego Piotr D. opisał okoliczności zdarzenia. Powiedział, że był to pomysł jego i dwójki kolegów. Chcieli z nim (Patrykiem - red.) porozmawiać, ale sytuacja rozwinęła się w ten sposób, że R. został pobity ze skutkiem śmiertelnym, a następnie zakopany, aby ukryć ślady popełnienia przestępstwa - powiedziała Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Trzej mężczyźni zamaskowali dół trawą i gałęziami.
Kiedy zwłoki zostały odkopane, okazało się, że dzięki niskiej temperaturze, po blisko trzech tygodniach od śmierci, ich stan był na tyle dobry, aby dokładnie określić, jakie rany zostały zadane, a także co było bezpośrednią przyczyną zgonu.
Prokuratura przekazała, że na ciele było kilkadziesiąt obrażeń wyrządzonych kijem bejsbolowym, a także narzędziami o nawet twardszym podłożu. Były też rany cięte, prawdopodobnie od noża, a także inne, zadane kątownikiem metalowym. Jeden z ciosów okazał się tym ostatecznym - to potężne uderzenie w krtań, które doprowadziło do jej zmiażdżenia, a następnie gwałtownego uduszenia 26-latka.
Las miejscem kaźni
Dalsze ustalenia śledczych jednoznacznie wskazują na precyzyjnie przygotowane morderstwo. Zabezpieczone łopaty, kilof i rękawiczki świadczą o wykopanym jakiś czas wcześniej, głębokim na prawie dwa metry, dole.
Ofiara do samochodu zwabiona została podstępem i wywieziona do lasu przez Piotra D. Tam dołączyli do niego bracia Tomasz i Mateusz D. i ostatecznie rozprawili się ze swoim dłużnikiem. Katowali go tak brutalnie, że prokuratura odmówiła przekazania szczegółów.
Na początku każdy z zatrzymanych usłyszał zarzut zabójstwa, jednak po ustaleniu wyżej opisanych szczegółów, prokuratura zmieniła kwalifikację. Teraz mają postawiony zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Jest to o tyle istotne, że obecnie najniższy wymiar kary to nie 8, a 12 lat więzienia. Najwyższy to dożywocie.
Wszyscy przyznali się do zarzucanych im czynów, ale każdy próbuje umniejszać swoją rolę w całym procederze. Jeszcze w czwartek do sądu skierowany został wniosek o ich tymczasowe aresztowanie. Po południu sąd w Szamotułach zadecydował, że wszyscy trzej podejrzani najbliższe trzy miesiące spędzą za kratkami.
Do morderstwa doszło w lesie, w okolicach Śremu:
Autor: ib//ec/jb / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań/google maps